Słodkie rodzynki, gorzkie migdały - recenzjaZ wielkimi obawami wybrałam się w mroźną niedzielę, 29 stycznia, do Czeskiego Divadla. Po pierwsze nie lubię bakalii, a po drugie… Osiecka. Po raz kolejny. Wielu próbowało zmierzyć się z jej repertuarem, wielu poległo. Na szczęście już w pierwszych minutach spektaklu okazało się, że moje obawy są bezpodstawne, gdyż dla samej warstwy muzycznej spektaklu warto w tych bakaliach się rozsmakować. W pierwszej scenie pojawia się Mała grana przez Kasię Stanowską, uczennicę 6 klasy gimnazjum w Gnojniku, jest też Cyganka (Halina Pasekova) wróżąca z dłoni dziewczynki przyszłość pełną słodkich namiętności i gorzkich chwil. I właśnie przez to wywróżone życie Małej potem Młodej (Anna Konieczna), Dojrzałej (Joanna Litwin-Widera), Starszej (Anna Paprząca) i w końcu Matki (Halina Pasekova) prowadzi nas autorka scenariusza Renata Putzlacher. Każdy znający chociaż kilka tekstów Osieckiej wie, że taką słodko-gorzką opowieść łatwo tam odnaleźć. W spektaklu odnajdziemy wątki biograficzne Osieckiej, wszak mówiła, że wszystkie teksty które napisała są o niej. Ja zastanawiam się czy w tej opowieści nie powinniśmy doszukiwać się także autorki scenariusza Renaty Putzlacher, sama o sobie pisze, że "łączy w sobie cechy panienki z temperamentem i kobiety po przejściach", a taka właśnie jest bohaterka spektaklu. Główna postać w spektaklu to kobieta, która wciąż goni za miłością, szuka szczęścia i namiętności, która wypełni jej serce. Im starsza, świadoma życia, tym bardziej nieszczęśliwa. Na oczach widzów dojrzewa i z niewinnej istoty, szukającej przygód, staje się zatroskaną matką. Na każdym etapie życia Małej poznajemy ją coraz lepiej. Jej życie opowiedziane jest dzięki tekstom Osieckiej, zaśpiewanym pięknie przez aktorów Sceny Polskiej. Na szczególną uwagę zasługuje "Zielono Mi" (z liryczną trąbką Tomasza Kłaptocza), "Beskidzie, Beskidzie" i nieśmiertelny "Niech żyje bal" kończący spektakl. Jest także brawurowo wykonana "Małgośka" i przyprawiająca o dreszcze "Na zakręcie" w interpretacji Małgorzaty Pikus. W spektaklu piosenki przeplatane są zabawnymi anegdotami trafnie opisującymi czasy w jakich żyje główna bohaterka. Przedstawienie "Słodkie rodzynki, gorzkie migdały" to 25 piosenek z tekstami Agnieszki Osieckiej w doskonałych aranżacjach Tomasza Pali. Muzycy towarzyszący aktorom umiejętnie i bez trudu wprowadzają widzów w klimat jazzowego klubu pełnego niespełnionych artystów, młodzieżowej potańcówki lub osiedlowego festynu. I choć momentami zastanawiałam się dlaczego aktorzy błądzą na scenie jak we mgle, tworząc niepotrzebnie kolejne sceny zbiorowe, których w przedstawieniu wiele. A niektóre z piosenek wydają się "na siłę" upchnięte do scenariusza to szczerze polecam ten spektakl. Jeśli pragniesz wzruszeń i wspomnień, wybierz się na "Słodkie rodzynki, gorzkie Migdały". Gwarantuje śmiech i łzy.
|
reklama
|
Dodaj komentarz