Zapewnienie bezpieczeństwa sobie oraz naszym bliskim to coś, co staje się dla każdego priorytetem. Rodzice już od pierwszych dni życia własnych pociech starają się likwidować zagrożenia, na jakie mogą one być narażone. W przedszkolach maluchy są pod czujną opieką opiekunów - przedszkolanek, a kiedy idą do szkoły tę rolę przejmuje dyrekcja szkoły wraz z gronem pedagogicznym.
Młodzi ludzie są uczeni zasad, jakie obowiązują pieszego, lecz czy tylko od nich zależy to czy bezpiecznie dotrą do szkoły i domu? Czy wychodząc z domu mamy pewność, że przez czyjąś nieuwagę, brawurę lub po prostu głupotę nie ulegniemy wypadkowi? Oto kilka sytuacji, które dają wiele do myślenia, a miały miejsce w naszym mieście.
Ulica Bielska - w miejscu gdzie nie ma przejścia dla pieszych, tuż przed nadjeżdżający autobus na jezdnię wchodzi pani i spacerkiem zmierza na drugą stronę. Było ostre hamowanie, mnóstwo strachu, ktoś się poobijał, a kierowca do samego Bielska był zdenerwowany.
Dwa kolejne zdarzenia miały miejsce na ul Frysztackiej. Przed przejściem dla pieszych stała młoda osoba wędrująca do szkoły, ruch był duży i jeden z kierowców zatrzymał auto, a kiedy ta już była na jezdni kierujący pojazdem stojącym tuż za tym przy pasach wykonał manewr wyprzedzania. O mały włos nie doszło do wypadku.
Kolejne przejście dla pieszych, z autobusu wysiadła duża grupa ludzi, auta jadące z lewej strony zatrzymują się i kiedy piesi są już na jezdni z prawej strony tuż przed nimi przejeżdża rozpędzony samochód. I tym razem od nieszczęścia tylko chwila dzieliła wracających z pracy i szkół do domu.
Takich sytuacji można by przytoczyć więcej, jednak już te każą zastanowić się nad tym czy i na ile cenimy bezpieczeństwo innych niż my kierowców oraz pieszych. Czy minuta lub dwie warte są tego, aby pozbawić kogoś utraty zdrowia, a niejednokrotnie życia? Ofiary takich wypadków w większości stają się z dnia na dzień osobami niepełnosprawnymi, a wszystko przez to, że ktoś był nieuważny lub chciał dotrzeć np. do domu jak najszybciej. Czy pani, która postanawia przejść na drugą stronę jezdni tuż przed jadącym busem pełnym ludzi pomyślała, że nie tylko ona mogła ucierpieć w wypadku, ale również jadący pasażerowie?
Pośpiech króluje obecnie wszędzie jednak gdyby był on nierozerwalnie połączony z wyobraźnią niebezpieczeństw było by znacznie mniej. Wypadki drogowe to coś, co ma miejsce na całym świecie, jednak gdyby rozsądek brał górę nad brawurą było by ich znacznie mniej.
W miastach często dochodzi do sytuacji, gdy pojazd, który zatrzymał się, by przepuścić pieszych, wyprzedzany jest przez jadący sąsiednim pasem inny samochód.
W takiej sytuacji winę za ewentualny wypadek ponosi oczywiście wyprzedzający kierowca.
Jednak w myśl obowiązujących przepisów współwiną obarczyć można RÓWNIEŻ KIEROWCĘ, KTÓRY ZATRZYMAŁ SIĘ PRZED PRZEJŚCIEM.
Kierowca, który zatrzymuje się przed pustym przejściem dla pieszych z prawnego punktu widzenia POPEŁNIA WYKROCZENIE.
Przed podjęciem takiej decyzji, musi ocenić, czy nie sprowokuje pieszych do skorzystania z przejścia w sytuacji, gdy nie powinni tego robić. Zatrzymanie przed przejściem powinno więc być poprzedzone oceną ogółu sytuacji drogowej, np. tym, czy sąsiednim pasem nie poruszają się szybko jadące pojazdy!
Prawo ZABRANIA ZATRZYMYWANIA ("zatrzymanie" to nie to samo co "postój" ) pojazdu: na przejściu dla pieszych oraz w odległości mniejszej niż 10 m przed tym przejściem.
(...)"kierujący pojazdem stojącym tuż za tym przy pasach wykonał manewr wyprzedzania"(..).
Dodaj komentarz