Nasze sprawy: Pani pomoże…Kwestujący posiadają plakietki, a legalność danej akcji można bez problemu sprawdzić w Internecie. Są organizowane koncerty, zawody sportowe oraz wiele różnorodnych imprez, z których dochód jest przeznaczony na wsparcie potrzebujących. Jedni otwierają się na taki rodzaj wsparcia i chętnie przychodzą z pomocą, lecz nie brakuje również i takich, których nastawienie do wszelkiego rodzaju pomocy jest sceptyczne. Taki sceptycyzm nie jest bezpodstawny. W naszym mieście nie brakuje również „potrzebujących”, którzy zaczepiają przechodniów prosząc o datki pieniężne. Schematów uzasadniających potrzebę wsparcia jest wiele, jednym z nich jest – „jestem chory/niepełnosprawny i nie mam za co żyć” to stwierdzenie młodego mężczyzny, którego można od czasu do czasu spotkać w okolicy rynku. Na terenie dworca podróżni i przechodnie zaczepiani są tekstami typu „ brakuje mi na bilet czy może pani/pan dołożyć?” Nie raz byłam proszona przez takie osoby o datki, jedni bez ogródek mówili że zbierają na piwo, inni, że brakuje im na papierosy. Jednak akcja której byłam uczestnikiem, a która miała miejsce na ul. Regera do dziś wywołuje na mojej twarzy uśmiech, a w głowie nie może się pomieścić ogrom ludzkiej bezczelności. W asyście przewodnika, z laską w ręku szłam na ul. Srebrną do pracy, gdy nagle zaczepił mnie młody człowiek mówiąc: „ Czy mogła by mi pani pomóc? Jestem w trudnej sytuacji, nie mam pieniędzy, nie mam pracy, a muszę się dostać do Krakowa”. Ponieważ od pana na odległość czuć było alkohol, osoba towarzysząca mi spytała nie jest mu wstyd prosić o pomoc niepełnosprawnego. Na moje stwierdzenie, że nawet niepełnosprawni pracują, zmienił swoją opowieść i nagle okazało się, że wraca z Czech od córki, ktoś go okradł, a tak w ogóle to on ma pracę i mieszkanie. Ta wersja wywołała na mojej twarzy uśmiech od ucha do ucha, a gdyby jeszcze tego było mało pojawił się przy nas człowiek będący na dużym rauszu i z uśmiechem oznajmił ”szefowo, szefowa wie, że ją lubię szefowa, mi na pewno pomoże”. Obaj panowie usłyszeli radę, żeby na pieniążki, które są im potrzebne, zapracowali. W dawnych czasach osoby proszące o jałmużnę można było spotkać pod kościołami, obecnie ich nie ma. Za to można natknąć się na podszywających się pod niepełnosprawnych (głuchoniemych, niewidomych) zdrowych ludzi, którzy zamiast pracować wolą żerować na ludzkim współczuciu. Zarabiać można na wiele sposobów, a jednym z nich jest publiczne prezentowanie własnych talentów. Tak w Cieszynie jak i w kilku innych miastach spotkałam, ludzi którzy grali na jakimś instrumencie, śpiewali czy tańczyli i to nikogo nie oburzało, wręcz przeciwnie, nie jeden docenił to monetą lub nawet banknotem. Czy damy się nabrać na takie pseudo potrzeby zależy od nas samych i nieraz się zdarzy sytuacja, że osoba legalnie kwestująca na rzecz chorego zostanie potraktowana jak oszust, a zbierający na używki obdarowany zostanie ostatnim groszem.
|
reklama
|
Dodaj komentarz