Grzebanie w koronawirusowych statystykach i groźba narodowej kwarantannyŚrednia liczba zakażonych na każde 100 tys. obywateli od dwóch dni spada. Tym samym oddala się od 70 - granicy, wyznaczonej przez Mateusza Morawieckiego, jako początek narodowej kwarantanny. Czy to znaczy, że całkowity lockdown kraju już nam nie grozi? Rząd już wielokrotnie pokazał nam, że niczego nie możemy brać za pewnik, a narodową kwarantannę może wprowadzić i ogłosić j w ostatniej chwili. - Jeżeli epidemia dotknie powyżej 50 przypadków na 100 tys. mieszkańców na 7 dni w skali kraju to włączamy ten ostry hamulec bezpieczeństwa. Jeśli będzie w granicy 70-75 to wdrożymy zasady narodowej kwarantanny, czyli również ograniczenia w przemieszczaniu - zapowiedział 4 listopada, na konferencji prasowej Mateusz Morawiecki. W końcówce ubiegłego tygodnia (5, 6 i 7 listopada) średnia dzienna liczba przypadków na 100 tys. obywateli oscylowała wokół 70. Później zaczęła spadać. Podawane przez ministerstwo i lokalne sanepidy dane przestały jednak dla Polaków być wystarczająco wiarygodne. Dlaczego? Od momentu rozpoczęcia się w Polsce Strajku Kobiet zmienił się również sposób przekazywania danych. Do tej pory widzieliśmy ile zachorowań jest w każdej gminie, obecnie nie ma takiego podziału i liczba zakażeń podawana jest ogólnie, w naszym przypadku, dla całego powiatu cieszyńskiego. Zadziwiającą niespodzianką okazały się dane przesłane również przez Sanepid w Cieszynie w dniu 7 listopada. Liczba zakażeń wyniosła 445, dla porównania, średnia ilość zakażeń w ostatnich tygodniach wynosi ok. 120. Tak duży wynik to efekt wyrównania liczby testów przez Sanepid od 19 października. Te które nie zostały ujęte w odpowiednim czasie w statystykach, nagle do nich trafiły. Gdy podobnie zrobiono w Anglii wybuchła wielka afera, my zaś przyjmujemy to w milczeniu, co dla rządu jest przyzwoleniem na takie działania. Skąd taka zmiana w sposobie przekazywania statystyk? Nie wiemy dlaczego rządowi zależy na podnoszeniu statystyk, ale taki manewr może nas skazać na narodowy lockdown. Krótkowzroczna polityka „Wyobraźcie sobie, że ktoś zdemolował całe mieszkanie, pozrywał zasłony, pobił talerze, połamał meble, wybił przy okazji okna, zerwał żyrandol,..., i jeszcze podeptał psa, dziecku złamał rękę a sobie nos spadając ze stołka na twarz… A wszystko dlatego, że do mieszkania wleciał wściekły szerszeń. W podejściu rządu do koronawirusa od początku nie było żadnej logiki. Zaczęło się od lekceważenia, później wpędzano naród w poczucie strachu. Po tym przyszło rozprężenie, teraz jest etap paniki i szukania winnych. Powodem jak zawsze była polityka - prezes Jarosław Kaczyński chciał za wszelką cenę przeprowadzić wybory prezydenckie. A posiadanie własnego, partyjnego przywódcy daje gwarancje swobodnych rządów. By zapędzić nas do urn, w kampanii wyborczej premier z ministrem zdrowia wyłączyli niemal wszystkie pandemiczne bezpieczniki. Rezygnowano w szybkim tempie z obostrzeń, wirus według premiera był w odwrocie, a w Polsce zaczął obowiązywać szwedzki model traktowania pandemii. Całe te podchody miały na celu ściągnąć do wyborów trzon elektoratu PiS, czyli seniorów. Trzeba ich było przekonać, że nic im nie grozi. Wszystko to pasowało do politycznej ruletki prezesa, a Duda wiedział, że bez tej grupy nie ma szans na wygraną. Kolejne miesiące upływały pod sztandarem afer korupcyjnych ministerstwa zdrowia i przepychano kontrowersyjne ustawy, jak zwykle pisane w pośpiechu i na kolanie. Jesień znów zaskoczyła rząd a wraz z nią spełniający się czarny scenariusz drugiej fali. Ostrzegali wszyscy, ale obóz władzy wiedział lepiej i nie miał zamiaru przygotować służby zdrowia na zbliżające się problemy. Zmarnowali na polityczną sieczkę czas od maja do października. Uwierzyli bowiem sami w swoją propagandę, że obronili Polskę przed koronawirusem. Zachowywali się jakby zrobili nam wielką przysługę i chcieli być zbawcami narodu. Znów polityka okazała się być krótkowzroczna, a my wszyscy płacimy teraz za nią cenę. Będziemy ją płacić jeszcze przez długi czas, bo kolejna groźba narodowej kwarantanny, to przede wszystkim groźba poważnego kryzysu gospodarczego. .
|
reklama
|
Dodaj komentarz