Trzyniec w finalePrzed rozpoczęciem półfinałowej batalii można było mieć pewne obawy. Bowiem w regularnej części sezonu klub z Hradca w pojedynkach z Oceláři miał dobry bilans, i rundę zasadniczą zakończył na drugim miejscu. W cwierćfinale jednak, podobnie jak Stalownicy z Pardubicami, niemiłosiernie męczył się ze swoim rywalem z Liberca, i potrzebował również siedmiu spotkań, by awansować do grona czterech najlepszych zespołów. Gdy po trzech pierwszych spotkaniach - dwóch rozegranych w Hradcu Kralove i jednym w Trzyńcu Stalownicy potrzebowali już tylko jednego zwycięstwa, by w ekspresowym tempie znaleźć się w finale, mało kto przypuszczał, że pojawią się jeszcze jakiekolwiek poważniejsze kłopoty. A jednak zespół Mountfield nie złożył broni i w dwóch kolejnych meczach to on cieszył się z wygranej. Dlatego przed szóstym meczem można było wyczuć pewną nerwowość. Goście w Trzyńcu znów zagrali z przysłowiowym „nożem na gardle” i prezentowali się tak, jakby chcieli przeczekać trzyniecką nawałnicę, i podobnie jak w dwóch poprzednich meczach, zadać jeden jedyny cios, który doprowadziłby ich do zwycięstwa. Na szczęście szósty mecz serii ułożył się po myśli gospodarzy, a pierwszy gol padł dopiero w drugiej połowie. Jego autorem okazał się Aron Chmielewski, dla którego było to w ogóle pierwsze spotkanie w fazie półfinałowej. Nerwówka rozpoczęła się w trzeciej tercji, gdy goście grając w przewadze doprowadzili do wyrówniania. Przez długie minuty żaden z zespołów nie potrafił zadać decydującego ciosu, mecz miał się rozstrzygnąć w dogrywce. Kibice Oceláři nerwowo ściskali palce zdając sobie sprawę, że to właśnie rywalom w dwóch poprzednich meczach sprzyjało szczęście w tej części meczu. Tym razem jednak los uśmiechnął się do Stalowników i dzięki trafieniu Ondřeja Kovařčíka zapewnili sobie awans do finału. W decydującym spotkaniu wszyscy zawodnicy pokazali ogromny charakter i serce do gry, a najlepszym zawodnikiem meczu został wybrany Aron Chmielewski. - Ogromnie się cieszę z tego rozstrzygnięcia, a radość jest podwójna, ponieważ mam w tym swój udział. Myślę, że nie zawiodłem trenerów, którzy mi zaufali i umieścili w składzie na ten mecz. Oczywiście to nie oznacza, że zagram w meczach finałowych, lecz jak każdy zawodnik chciałbym znaleźć się w składzie i pomagać drużynie. Teraz mamy chwilę na odpoczynek, jednak głowy już mamy przy rywalizacji z Kometą Brno - mówił po meczu polski napastnik. Po trzech latach przerwy Stalownicy znów wystąpią w wielkim finale. Tam czeka na nich Kometa Brno, która najpierw - w ćwierćfinale rozniosła w czterech meczach HC Vitkovice Ridera, a w półfinale tylko raz pozwoliła na zwycięstwo swojemu rywalowi z Pilzna. Dwa pierwsze spotkania finałowe zaplanowano na najbliższą sobotę i niedzielę w trzynieckiej Werk Arenie.
|
reklama
|
Dodaj komentarz