, piątek 26 kwietnia 2024
Hipokryzja, walka, oczyszczenie...
„Bolko Kantor" Cieszyńskiego Studia Teatralnego. fot. Anna Gagatek 



Dodaj do Facebook

Hipokryzja, walka, oczyszczenie...

MARTA REWAK
Hipokryzja, walka, oczyszczenie...

Reżyser spektaklu Bogusław Słupczyński. fot. Anna Gagatek


Hipokryzja, walka, oczyszczenie...

Już od samego wejścia do nieczynnego i zrujnowanego hotelu Pod Brunatnym Jeleniem w Cieszynie, wyczuwało się nastrój buntu i swego rodzaju akcji sprzeciwu. fot. Anna Gagatek

Podczas premiery spektaklu „Bolko Kantor\" Cieszyńskiego Studia Teatralnego miało się wrażenie, że ze sceny zostało powiedziane coś, czego normalnie nikt powiedzieć by nie mógł, coś co wielu cieszyniaków pragnęło wreszcie usłyszeć i czemu chciało przyklasnąć.
Już od samego wejścia do nieczynnego i zrujnowanego hotelu Pod Brunatnym Jeleniem w Cieszynie, wyczuwało się nastrój buntu i swego rodzaju akcji sprzeciwu. W odrapanym z tynków pomieszczeniu, na surowej czerwonej cegle zawisły plakaty, odezwy autorstwa najsłynniejszego cieszyńskiego mistrza Polski (w latach 1933-37) w boksie zawodowym , żołnierza, działacza społecznego i wychowawcy młodych sportowców – Adolfa „Bolko” Kantora. Tuż pod nimi rozłożono do nabycia koszulki i odznaki z wizerunkiem boksera, niczym Che Guevary. Spektakl miał być wykonany w dawnej sali balowej z resztkami secesyjnej świetności. Sala szybko się napełniła i zaczęło brakować miejsc. Przyszli młodzi i starzy, aby zobaczyć i usłyszeć opowieść o zapomnianym cieszyńskim bohaterze. Swoistego dreszczyku dodawał fakt, że aktorzy CST zdawałoby się specjalnie dobrali takie, a nie inne wnętrze. Cieszyński Teatr im A. Mickiewicza każe płacić temu znanemu, ale bez zaplecza i dotacji, zespołowi za możliwość wykonania spektaklu. Wszystkie spektakle CST, to spektakle artystyczne i zaangażowane. Na dochody nie można tu liczyć.

CZYTAJ TEŻ: Jak pięściarz z SB walczył

Tego wieczoru temperatura na sali nie przekraczała 12 stopni Celsjusza, ale historia życia Bolko Kantora rozgrzała wszystkich bardzo skutecznie. Właściwą opowieść poprzedza około 20-minutowa scena współczesnego, cieszyńskiego bankietu, w której aktorzy prawie nie zostawiają suchej nitki na mieszkańcach swego miasta, ujawniając w humorystyczny sposób całą jego małomiasteczkową hipokryzję zaprawioną atmosferą przeróżnych wyznań religijnych, ukutą na własny użytek wizją własnej historii, specyficzną umiejętnością dostosowania się do istniejącej rzeczywistości i niechęcią do wszelkich zmian, nawet na lepsze. Jednak zabrzmiały też w tej scenie pojedyncze głosy w obronie tych, którzy stawili opór hitlerowskiemu systemowi.

Reżyser spektaklu Bogusław Słupczyński źródeł takiej sytuacji upatruje w nie zanalizowanych i nie osądzonych sytuacjach okresu II wojny światowej w Cieszynie, a przede wszystkim w relatywizmach tożsamościowych, upadku wartości, masowym akcesie cieszyniaków do podpisywania niemieckich list narodowościowych (volkslist) często bez jakiejkolwiek późniejszej, zbiorowej refleksji oraz w bezproblemowym przejściu z hitleryzmu do socjalizmu z całym błogosławieństwem komunistów dla byłych członków NSDAP i innych formacji. To niestety nie fikcja. Na Śląsku Cieszyńskim byli żołnierze Wehrmachtu, Lufttwaffe, członkowie NSDAP często wstępowali do PPR, a później do PZPR i to bez żadnego przymusu, czasami nawet piastując poważne funkcje w aparacie władzy.

Kantor, bohater spod Monte Casino, więzień Dachau, żołnierz karnej kompanii Wehrmachtu w Jugosławii, żołnierz 5. Armii Amerykańskiej, ale przede wszystkim śląska gwiazda przedwojennego boksu, samotnie rzuca wyzwanie obu totalitaryzmom i to jeszcze w wydaniu „domowym”. Bardzo szybko staje się swoistym cieszyńskim opozycjonistą czasów PRL. Bezkompromisowy, narażający siebie i rodzinę, staje do samotnej walki. Polem bitwy jest sport. Samotnie, z pomocą żony, dzieci, garstki przyjaciół, co roku organizuje dziesiątki zawodów w różnych dyscyplinach. Odbywają się one przede wszystkim na jego ukochanej Równicy. Sam funduje swoje medale i puchary. Oddaje dziesiątki litrów krwi za słodycze. W swoich działaniach podkreśla ideę pokoju na świecie, pomiędzy narodami. Pisze listy do papieża, Breżniewa, króla Szwecji, prezydenta Stanów Zjednoczonych. „Uzurpuje” sobie prawo do prowadzenia polityki zagranicznej i społecznej ówczesnej Polski i Cieszyna.

Prosty bokser bierze na siebie ciężar moralnej odpowiedzialności za losy kraju i swojego regionu. Leczy się także w szpitalu w Rybniku, co skrzętnie wykorzystują komuniści, rozpowszechniając informacje o jego niepoczytalności. W przeciwieństwie do nich, dyrektor szpitala wyraża Kantorowi słowa uznania za inicjatywę budowy boiska sportowego na terenie szpitala.

Jest wizjonerem. Kreśli plany budowy na Równicy i Ostrym (Zaolzie) górskich „Osiedli Pokoju” dla weteranów sportu. Jedyna budowlą, jaką udaje się mu postawić, jest pomnik „Pamięci bohaterów Monte Casino i Lenino” na Równicy. Kantorowi udaje się namówić ówczesnych , urzędowych „sponsorów” do udziału w nie do końca określonej uroczystości. Są też wojsko i młodzież szkolna. Na otwarciu okazuje się dopiero, komu i czemu ma być poświęcony pomnik. Wybucha skandal. Kilka osób traci stanowiska. Pomnik rozbiera SB.

Ze względu na swoja „niepoczytalność” Kantor jest zamykany prewencyjnie, na 48 godzin, przed ważniejszymi uroczystościami państwowymi, ponieważ zdarza mu się głośno znieważać „znajomych” funkcjonariuszy partyjnych. Pod koniec życia traci kontakt z ludźmi i swoje ostatnie lata przeznacza na dokarmianie zwierząt i ochronę przyrody.

Znakomity, oparty na faktach scenariusz, bardzo dobrze realizują aktorzy Słupczyńskiego. W pamięć zapadają sceny wejścia wojsk niemieckich do Cieszyna, tragikomiczne przesłuchania Kantora przez partyjnych funkcjonariuszy oraz pierwszomajowy pochód. Mianem przebojowej kreacji określić wykonanie przez Łukasza Matuszka roli Gerarda. Niezwykle poruszająca jest ostatnia alegoryczna scena śmierci Kantora w śnieżnej zawiei.

Można temu scenariuszowi zarzucić zbytnie generalizowanie problemu. Wszak powody tego „cieszyńskiego dostosowywania się” do rzeczywistości były bardzo złożone i często stanowiły o wielkich życiowych dramatach. Ale rozumiem, że w sztuce to właśnie sam Kantor reprezentuje tę mniejszą grupę „sprawiedliwych”.

Pomimo, zdawałoby się, ciemnego wizerunku Cieszyna i jego mieszkańców, publiczność cieszyńska przyjęła spektakl entuzjastycznie. Poszczególne sceny nagradzane były brawami.

Miało się wrażenie, że ze sceny zostało powiedziane coś, czego normalnie nikt powiedzieć by nie mógł, coś co wielu cieszyniaków pragnęło wreszcie usłyszeć i czemu chciało przyklasnąć. To dobrze wróży, bo inaczej Teatrowi CST przyszło by się zmierzyć z przeciwnikiem, któremu sam Bolko Kantor nie dałby rady.

Wzniesiona podczas ukłonów pięść reżysera i okrzyk „Walka trwa”, potwierdziły moją intuicję po wejściu na salę przed spektaklem – ta cieszyńska, oczyszczająca i zmieniająca rzeczywistość rewolucja, zaczęła się tego wieczoru w teatrze.
Komentarze: (125)    Zobacz opinię czytelników (0)    Dodaj opinie
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy pozostawionych przez internautów. Komentarz dodany przez zarejestrowanego użytkownika pojawi się na stronie natychmiast po dodaniu. Anonimowy komentarz zostanie opublikowany z opóźnieniem, po jego akceptacji przez redakcję. Komentarze niezgodne z regulaminem będą usuwane.

Żałuję, że nie udało mi się być i że nie usłyszałem tego i nie zobaczyłem. I jeśli to coś to, chęć przeciwstawienia się cieszyńskiemu konformizmowi, nijakości, niesolidności (Tesinske jablicka), obłudnemu zadufaniu i naiwnej wierze,że jest odwrotnie, to było to ważne wydarzenie, również z tego powodu.

a może to wydarzenie obudzi wreszcie cieszyniaków i poczują się obywatelami swojego miasta.Może zechcą coś zmienić, zrobić coś dla tego miasta a zarazem dla siebie

Też zawaliłem. Nie dojechałem. Cieszyński konformizm to gangrena iście ohydna. I to cieszyńskie "ku zgodzie"...

gorzka prawda o stelanach - sługusach Hitlera i pachołkach PZPR, stela to w większości najgorszy sort ludzki

Był postacią sympatyczną, choc nietuzinkową, pełną werwy i pomysłów, prącą nieustannie do celu. Pamiętam organizowane przez Niego różnorodne "zawody", jak również dokarmianie zwierząt w okolicach Równicy za własne pieniądze! W okresie jesienno-zimowym gromadził róznorodne zapasy np. żołędzi, siana, zboża, itp. które później na własnych plecach wynosił na Równicę i wykładał w paśnikach. Dziś niestety nie ma takich Ludzi, teraz pozostali w Cieszynie tylko ludziska. Obecnie zabrakło wielkich wizjonerów, społeczników, pasjonatów, bo niestety w XXI wieku liczy się tylko kasa, układy, własne ego...
Kiedyś w latach 50 i 60 ubiegłego stulecia rozrywką był wyjazd do Skoczowa (pociągiem, lub autobusem) nad Wisłę, by się trochę nad jej brzegiem popluskac. A teraz to nad nasze morze nawet się wstyd wybrac, by nie byc posądzaonym za pariasa......

Za zaborców lizali tyłki kajzerowi, za okupacji lizali tyłki hitlerowcom, za komuny lizali tyłki czerwonym, teraz liżą tyłki platfusom. Sprzedadzą Polskę bez zmrużenia oka i staną się Niemcami, nigdy nie należy im teraz wierzyć, zawsze okłamują nie-Ślązaków i udają Polaków. Nieliczne wyjątki jak Bolk-Kantor potwierdzają tylko regułę

CST chce pomocy od władz Cieszyna ? Za co ? Za szkalowanie Cieszyniaków, obrzucanie ich błotem. ? Jakie mają moralne prawo ci "aktorzy" pluć ? Tysiące Cieszyniaków walczyło na wszystkich frontach II wojny w polskim wojsku, a teraz młode gno.. ich lżą

Oj Panie max ja mam już swoje lata. To prawda, że cieszyniacy walczyli u Andersa na przykład, bo wielu uciekło z Wermachtu. A ilu walczyło i nie uciekło ?
Cieszyniacy jak i inni są i dobrzy i źli, tyle że bardziej zadufali i zamknięci dla innych. A teatrowi pomoc potrzebna, ale i bez niej sobie radzić.!
Pozdrawiam mądrych cieszyniaków, którzy widzą jak to naprawdę na cieszyńskim jest.

do tych co trzy po trzy plotą .
do roku 1918 w Cieszynie miał mnóstwo niemięckojęzycznych mieszkańców. Nie Niemców, choć często się tak pisze. Niemcy wtedy nie istniały jeszcze na mapie Europy. Ich państwem, tak jak i ludności polsko- i czesko- i itp-języcznej od wielu pokoleń były Austro-Węgry. Taka mała Unia Europejska. I to państwo nagle zniknęło. Z dnia na dzień przestało istnieć. Ich ojczyzna, stolica, cesarz.... Najpierw na krótko pojawiła się Polska - deus ex machina niemalże w tamtych czasach - i jak się szybko pojawiła, tak zniknęła pod niemiecką okupacją. Po kilku latach następna władza, tym razem czerwona, pod sztandarem biało-czerwonym. Co w czasie tych przemian mieli robić obywatele miasta Cieszyna??... Jak się zachowac?.. Walczyć zbrojnie o powrót Franciszka Józefa i jego cesarstwa?.. toć to ICH było dziedzictwo i kultura i historia!?.. Tak by prawdziwi patrioci mieli postąpić!.. Na to jednak nikt przy zdrowych zmysłach nie liczył. Mieli zatem udac sie na "emigracje wewnetrzną", albo po prostu opuścić te ziemie? Niektórzy tak z pewnością zrobili. Ale normalnym zdrowym odruchem było starać sie przetrwać te zmiany i zawieruchy dziejowe, utrzymać ile sie da ze swojego stanu posiadania, zapewnić byt i przyszłość swoim dzieciom. I oni to po prostu zrobili. Jeżeli podpisywali volkslisty czy zapisywali się do PZPR, to kierowali się w zdecydowanej większości takimi właśnie przesałnkami. Poza hienami - karierowiczami, które znajdą się w takiej sytuacji w każdych czasach, także pośród nas. Austro-Węgry nie istniały, panowali brunatni, potem czerwoni, żyć trzeba było dalej i chleb do domu przynosić dzieciom, w Cieszynie, Skoczowie czy Frydku. Ich wybory były trudne, w wielu przypadkach tragiczne, ale mądre i na owe czasy praktycznie jedyne rozsądne. Kto tego nie rozumie, oskarżam go albo o złą wolę, albo o głęboką dysfunkcję intelektualną. W wielu na ziemi cieszyńskiej rodzinach do dziś - często wciąż jeszcze szeptem i ze strachem - krążą opowieści o tych tragicznych czasach i trudnych, powikałnych wyborach jakie trzeba było wtedy czynić. O matkach, które podpisywały VL aby syna ściągnąć z przymusowych robót, a on trafiał od razu do Wermachtu na front wschodni... O rodzicach - Polakach, którzy prosili się o VL, aby dostać pracę i więcej chleba na kartki dla swych dzieci... O wstydzie i strachu, który towarzyszył im przez długie lata wojny i po niej.. I oczywiście nietrudno sobie wyobrazić stado hien, wampirów i pasożytów, które na tej sytuacji się żywili i budowali kariery i majątki. Takich zawsze była i wszedzie spora grupka, i jest ich sporo także wśród nas tu i teraz. Znacie ich z imienia i nazwiska. Ale nie przypisujecie im etykiety narodowej - że to Polacy - tak i wracając do czasów wojny nazwijmy rzeczy po imieniu. Mendy to były. Po prostu. Ścierwojady. Były, są i pewnie będą. Wystarczy.

"To ja", jesteś mądry inaczej. Jak możesz żądać od ludzi, by uciekali z wojska, kiedy za to była kulka w łeb. Ciekawe jakbyś ty się zachował w takiej sytuacji. Odmowa volkslisty to był Oświęcim lub deportacja do Generalnej Guberni. Dla młodych ludzi tylko Oświęcim. Do przyjmowania volkslisty namawiał rząd w Londynie, bo to był ratunek przed obozami koncentracyjnymi i wysiedleniem. Tylko ignorant lub psychopata może za to ludzi oskarżać. A po wojnie co mieli Cieszyniacy zrobić: walczyć kiedy sprzedana nas w Jałcie ? To były ekstremalne czasy i ludzie po prostu ratowali życie swoje i bliskich. Byli kapusie, byli bohaterowie, ale większość porządnych ludzi po prostu bała się śmierci z rąk gestapo i ubecji. Robienie z tego zarzutu wobec Cieszyniaków jest podłe

Pan Słupczyński mści się na władzach Cieszyna za to, że nie dostał lokalu, że
go nie doceniają. Metoda zemsty bardzo prymitywna, czyli "dziadek z Wehrmachtu".
Jacek Kurski jest z pana dumny, panie Słupczyński. Aby dowalić nurza się pan w
szambie, wrzuca do jednego worka NSDAP i Wehrmacht, czyli nazistów z wyboru z
tymi, którzy wybrali wojsko zamiast obozu koncentracyjnego. Wiadomo,
Cieszyniacy to hitlerowcy i komuniści, zdrajcy Polski. Jakbym słyszał
mieczykka i toruńskie świry.
Straciłem do pana Słupczyńskiego całą sympatię.

To wszystko jest jeszc\e bardziej skomplikowane bo cały Śląsk, również cieszyński, był włączony do Rzeszy, więc problem chęci podpisywania VL bycia Polakiem czy Niemcem był zupełnie inny niż w GG. I w sumie nie o to mi chodziło, tylko o tę zadufałość i utrzymywanie mitu, niby to pozytywnie wyróżniającego cieszyniaków, a to po prostu ludzie jak inni, w Małopolsce, na Mazowszu. Choć taki prawdziwy patriotyzm ocalał wszędzie tam gdzie formalnie nie ma Polski, na Zaolziu, na Wołyniu, Polesiu. . .

nie wierz nigdy kobiecie i Ślązakowi - święta prawda

To co pisze ja-nek jest ciekawą próbą wyjaśnienia historycznych zawiłości tej ziemi, natomiast zdecydowany mój sprzeciw budzi zdanie: "Ale normalnym zdrowym odruchem było starać sie przetrwać te zmiany i zawieruchy dziejowe, utrzymać ile sie da ze swojego stanu posiadania, zapewnić byt i przyszłość swoim dzieciom. I oni to po prostu zrobili. Jeżeli podpisywali volkslisty czy zapisywali się do PZPR, to kierowali się w zdecydowanej większości takimi właśnie przesałnkami." Mogę zrozumieć podpisanie volkslisty powodowane strachem o rodzinę, bo tu była Rzesza, a więc było się niejako z automatu jej obywatelem i odmowa stawała się aktem odwagi (inny wymiar miało to w Generalnej Guberni), natomiast zapisywanie się do PZPR, aby zapewnić rodzinie lepszy byt, wybacz, ale to już było zwykłe kunktatorstwo, karierowiczostwo i skundlenie. Nie porównuj tych dwóch sytuacji.

Pamiętaj Zyto, że dla wielu 1945 to był powrót Polski, koniec okupacji, koniec Oświęcimia, a nie komunizm. Początkowo wielu było takich, co szczerze wierzyli, że to po prostu prawie taka sama Polska jak przed wojną. Szybko się rozczarowali. Stalinizm Bieruta był wstrętny. Notabene partyjną karierę robił wtedy ojciec bliźniaków na K. Ale Gomułki i Gierka nie wolna zrównywać z NSDAP, hitlerowcy byli ludobójcami, mordowali za byle co, to nie ta skala co Władek i Edzio. W PZPR było 3 miliony ludzi, zbudowano wtedy bardzo dużo, działaczem PZPR był Ziętek - dobry gospodarz, działaczami tej partii byli ojcowie Gosiewskiego i Ziobry ( dziś mają w tym punkcie amnezję ). Cała ta sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana niż czarno-biały schemat

Nie mogłem być, bardzo żałuję. Znowu Słupczyński ktoś "nie stela" powiedział prawdę cieszyńskim tchórzom.

Jak odwagą jest prymitywna analogia Cieszyna roku 2008 z czasami Hitlera i Stalina, to ja wysiadam. Nie lubię ekipy Ficka, ale przedstawienie według schematu: obecny birgermajster=Hitler=Stalin, Cieszyniacy=kanalie, dla mnie za dużo demagogii

I proszę pamiętać, że Cieszyniacy w większości wybrali Polskę z własnej woli, w 1918-20 mogli wybrać Czechosłowację. Gdyby taka była wola większości, byłby dziś Tesin, Skocov, Visla, Bilsko. Większość wybrała Polskę po 700 latach oderwania od Polski. Większość za Franca Jozefa i przed 1939 głosowała na polskie partie, świadomość narodowa Cieszyniaków za Austrii była o wiele większa niż w Galicji. Teraz Słupczyński "dziękuje" za ten polski patriotyzm w specyficzny sposób, sposób Jacka Kurskiego. Wśród wielu Cieszyniaków może zrodzić się pytanie: czy warto było 100 lat temu opowiedzieć się za Polską ? Czy warto było iść za polskim wojskiem do Andersa, iść do Legionów Piłsudskiego ? Co to za kraj, gdzie szuka się tylko wrogów i zdrajców ?

Chciałem tylko przypomnieć, że spektakl nie jest o volkslistach, zdrajcach, ubekach Stalinie i Hitlerze, ale o Adolfie "Bolko" Kantorze, któremu przyszło żyć w takich a nie innych czasach. Rzeczywiście, każde społeczeństwo składa się z "dobrych" i "złych". Kantor ma w spektaklu swojego adwersarza niejakiego Gerarda. Dawni koledzy dokonali skrajnie różnych wyborów życiowych w trudnych czasach. Ich losy cały czas ścierają się ze sobą. Są skazani na siebie i na epoki, w których przyszło im żyć. Rzeczywiście w spektaklu śmiejemy się z Cieszyna, cieszyniaków i z siebie ( choć "nie stela" ) uznając, że wyrazem dojrzałości ludzkiej i społecznej jest poczucie humoru na własny temat. I cieszy mnie kiedy ludzie podczas spektaklu wybuchają śmiechem. To oznacza, że przekaz spektaklu trafia na właściwy grunt. To wielka otucha bo wiem, że żyję w normalnym społeczeństwie wobec, którego nie muszę zamykać buzi na kłódkę. Co do "zemsty za brak pomocy ze strony miasta"... Proszę wybaczyć, ale gdybym chciał to zrobić, to napisałbym inną sztukę , z innymi bohaterami i o czym innym. Myślę, że to bardziej przestrzeń dla satyryków i inteligentnego kabaretu.

no właśnie, czy spektakl p. BS był rzeczywiście o wartościowaniu postaw i wyborów cieszynioków, był jakąś "zemstą", czy tylko dyskusja w tym kierunku poszła?... a może ci, co nie widzieli, na podstawie głosów z dyskusji innych, co nie widzieli, sobie wyobrazili, co chcieli, i zaczęli etykietki przyklejać reżyserowi i jego dziełu?.. Co do mnie, ja nie widziałem, a piszac odnoszę sie do historii miasta, o której tyle wczesniej w dyskusji było. Nabrałem jednak ochoty na ten spektakl. Ciekawe, kto z nas widział .. .. PS, bardzo podoba mi się relacja pani Marty R.

Na spektaklu O Bolku Kantorze nie byłem. Praca ,jej nadmiar nie pozwala mi usiąść i z właściwą z czeska "naladą" delektować się przekazem reżyserskim. Podoba mi się to ,jak Pan Słupczyński przebija się w tym naszym "grajdole" do świadomości mieszkańców, jak usiłuje w tej naszej społeczności przebić się i znależć dla siebie miejsce, nie schlebijając przy tym otoczeniu. Chciec ,znaczy móc.Zyczę wytrwałości. Podoba mi się wybór miejsca przedstawienia.Skoro teatr jest drogi ,zatem nie jest dla mieszkańcow.Prawdziwa sztuka obroni się w każdym miejscu, tak jak najlepsze firmy powstają w garażach. Budowanie społeczeństwa (trafniej by było lokalnej społeczności) niezależnego pod kazdym względem (także lokalnej wladzy)jest zadaniem trudnym ale nie niewykonalnym, czego Pan dowiódł między innymi tym przedstawieniem. Nie wiem jak wladzunie z tym honorowym komitetem poradzą sobie na okoliczność 1200 lecia jak nie dostrzegają tych ,którzy w tej sprawie mieli by i mają coś do powiedzenia. Nie da się tego załatwić poleceniem służbowym. Władze poznają ,że wkrótce to one będą poza tą lokalną społecznością razem z tym honorowym komitecikiem.Zyczę wytrwania ,a jak Pan nie dostępuje uścisku dloni burmistrza to jest Pan na dobrej drodze ,szkoda ,że w pojęciu burmistrza odbieranym jako jego przeciwnik. Myślę jednak ,że należy pan do tej aktywnej większości. Gratuluję .

Panie Bogdanie! Gratulacje! Pokazał Pan, że sztuka może się rodzić w bólach i nędznych warunkach. Co nas nie zabija, wzmacna nas. Jest Pan wspaniałym Burmistrzem! Artyści z lochów potrafią wydzielać z siebie Twórczość! Więc to kolejna zasługa burmistrza!

Nie ma to jak najpierw rzucić błotem, a potem wciskać kit, że wcale o to nie chodziło

Problem prowadzenia imprez w obiektach miejskich powinien być rozstrzygnięty przez Radę Miejską. Historia z wynajmowaniem kina ,Domu Narodowego ,teatru ,czy hal sportowych dla organizacji i stowarzyszeń poza rządowych, czytaj nie firmowanych przez miasto stale się powtarza. Np. jeżeli pracownik Domu Narodowego w ramach swojej pracy robi imprezę np. dni kultury żydowskiej ( zastrzegam nie posądzajcie mnie o antysemityzm) dostaje salę za darmo. Jeśli któreś ze stowarzyszeń miejskich chce skorzystać z sali i robi coś na rzecz lokalnej społeczności musi zapłacić za jej wynajęcie ok.1000zł za popołudnie. Nie można mieszkańców skupionych w stowarzyszeniach, klubach sportowych itd. traktować jak komercyjnej firmy i oczekiwać zapłaty ,że te coś robią dla lokalnej społeczności. Ale urzędnicy nie znoszą konkurencji i nagle nieużywana sala ,teatr ,boisko, staje się super dochodowe i należy zapłacić kasę. To podcina pracę tych stowarzyszeń. A przecież urzędnik kosztuje podatnika(pensja ,Zus, utrzymanie biura, ogrzewanie urlopy itd.) w przeciwieństwie do społecznika. Już z tego powodu powinna zapaść uchwała o niepobieraniu opłat dla organizacji pozarządowych korzystających z obiektów miejskich. Tymczasem mamy zabawę w ciuciubabkę. Organizacje piszą projekty o granty, otrzymują ochlap ,który następnie muszą wprowadzić w formie oplaty z powrotem do budżetu. Urzędnicy mają co robić, jest co księgować ,a działaczom przestaje się chcieć. Urzędnicy nie zrobią sportu,nie zainspirują lokalnej społeczności do działań. Są kosztowni ,zabijają społeczną inicjatywę paraliżując działaczy zwykła biurokracją. To pod rozwagę honorowemu KOMITETOWI.

byłam na spektaklu i trochę mnie przerażają te pojedyncze na szczęście ataki na słupczyńskiego i domysły, ze może to zemsta albo co innego. bardzo wyraźnie czuje się stosunek do obłudy i zakłamania, ale nie miałam wrażenia, ze odnosi się on do wszystkich cieszyniaków. jak wielu z nich, ja także mam w rodzinie różne zamierzchłe historie, ale...cóż tak było. I nie powód, żeby się obrażać. Tu, w Cieszyńskiem, w odróżnieniu do reszty Polski wszystkie wybory były "względne" "uzasadnione", "usprawiedliwione"...i o tym mówi spektakl. Z przekąsem co prawda, ale taka była prawda. Nie pora się obrażać, ale przyznać, ze tak właśnie było. I nie odniosłam wrażenia, ze obraża kogoś, czy się mści. jak inaczej można było pokazać bezkompromisowość Bolka i jemu podobnych, których jest symbolem? Przecież tu trzeba było być odważniejszym podwójnie. Raz, bo przeciw Niemcom, dwa bo często przeciw "swoim". A poza tym- Jeśli w cokolwiek spektakl był wymierzony to raczej w problem obłudnie zmieniających się postaw. Nie chodzi tu przecież o ludzi, którzy zmuszani byli do podpisywania, ale o tych, którzy robili to z własnej woli dla korzyści! I przecież to w spektaklu jest czytelne! Symbolem nich jest Gerard! To jest sztuka, a nie dokument. język sztuki to język symboliczny, nie przedstawia się całego społeczeństwa, ale jego przedstawicieli. Owszem, pierwsza scena jest trochę ironiczno-groteskowa, owszem pod adresem społeczeństwa cieszyńskiego, ale cóż...tacy często jesteśmy. I tak nas właśnie widzą inni. Może to dla nas nauczka?

Gdy przemawia artysta, oburza się tylko prostak.

Rzeczywiście, niektórym nieodłączny kontekst historyczny (ówczesne trudne, nierzadko pikielnie trudne realia) wspólwarunkujące życie "Bolko" Kantora przysłoniły postać samego bohatera sztuki. Nie dziwota, każdego "inne miejsca i czasy bolą" i na dodatek, inaczej... Etc, etc
Mnie po pierwszym czytaniu ciekawego tekstu pani Marty Rewaki, niewielu jeszcze wpisów, przyszedł wczoraj znienacka-spontanicznie (a jakże...) taki tekst do głowy...

Słuchaj "Bolko"... Kiedyś napisałem o tobie tekst o nieco patetycznym tytule :"Bokser o gołębim sercu", nawiasem mówiąc pasujesz mi do cieszyńskiego rynku i gołębi - one też niektórym przeszkadzają... Chociaż serce miałeś wrażliwe, musiało być czasami otoczone kamienna skorupą, żeby nie pękło...

jak mijalismy się na ulicy, nieodmiennie rzucałeś: "co tamu ojca" albo najczęściej: "pozdrów mi tam Władka", jak rozmawialiśmy - to krótko i konkretnie (nie owijałes w bawełnę...), ot lużna wymiana serdeczności oraz prostych, życiowych spostrzeżeń...

miałeś pretensję nie do świata ale do ludzi, którzy ciebie i innych (s)krzywdili... ale jednocześnie miałeś dla wszystkich zrozumienie i miejsce w sercu, tym wielkim, zranionym sercu... W końcu dzięki reżyserskiej intuicji, która wyczarowała poświęconą tobie sztukę teatralną ... zaopiekowałeś się Gerardem ("jednym z Twoich bliskich cierni..."), kiedy sterany niełatwym losem, znalazł sie na wózku inwalidzkim.

Wiesz, gdybys mógł przenieść się w nasz czas i spotkał Boguslawa Słupczyńskiego - przypadlibyście sobie do gustu. Wiem to bo was znam - poczciwe chłopiska...

Byłeś ofiarny, odważny i prawdziwy, jak przaśny chleb...co nie boi się ostrego noża, który porcjuje się z sumiennym uporem sprawiedliwość...

To na razie tyle, lecę do Klubu Propozycji. Wiesz...bywałeś tam, dobrze pamiętasz. Byłbyś rad, że przez pamięć dla mojego ojca, tli się tam jeszcze, zapalony przez niego społecznikowski, czy , żeby nie nadużywać tego zużytego już mocno słowa, po prostu - ludzki żar. Wiedziałeś doskonale, że Klub (Kluby) Propozycji był(y) dla niego tak ważny, jak dla ciebie - puchary, możni tego świata, Równice i Ostre...

Teraz Ty także odżywasz... w pamięci i wyobrażni bliskich i dalszych...bliskich - przez promienność po trosze nieśmialego, zawadiackiego i filuternego uśmiechu. I tego żaru, tego samego żaru, który nieodmiennie widziałem w twoich oczach...

Pozdrów mi tam...siebie samego!
Jurek Oszelda

Polecam spektakl Stanisława Mutza ,,Polterabend'' w Teatrze Śląskim w Katowicach. Rzecz o Górnym Śląsku w gwarze śląskiej, dobry I akt, drugi znacznie słabszy, ale do przemyślenia. No i polecam ,,Cholonka'' Janoscha jako lekturę i odtrutkę na cieszyńskie kompleksy :-))

czytałem i płakałem..............

Co sprytniejsi ,tworząc nieformalny związek, jak np. kółko szachowe ,prowadzą działalność pod instytucją np.Domu Narodowego. Wówczas pomieszczenie na spotkania otrzymują za darmo. A urzędnicy w statystykach wykazują się ,że coś robią.Czyli dalej zabawa w kotka i myszkę.

Brawo masochiści, słupcz zrobił z Cieszyniaków potwory, a wy bijecie brawo

Czesi całą wojnę siedzieli jak mysz pod miotłą, walczyła garstka. Teraz nakręcili film "Tobruk" o wyczynach tej garstki. Polacy chcą nakręcić film o Westerplatte, gdzie mieszają obrońców z błotem. Więcej takich "sztuk" teatralnych, a sami się oplujemy doszczętnie

"Pamięci bohaterów Monte Casino i Lenino" - Pan Kantor jest tym przywołaniem jego "pomysłu" jakby specjalnie przez Pana Boga nasłany. Sądząc po cieszyńskiej rzeczywistości, aktualnej polskiej przaśności i niektórych tu komentarzach, nieosiągalnym jest w najbliższym czasie zrozumienie dla tej oportunistycznej ale w gruncie rzeczy nie pozbawionej głębi i wieloznaczności koncepcji. Nie dziwić się należy, że próbę "wskazania" podjęli artyści. Wszak nie pierwszy to w historii naszej przykład gdy artyści "porywają". Zamiast wskazywać kolejnych beneficjentów literacko-symbolicznego zawołania "miałeś chamie złoty róg" trupa CST uprzytomniła Nam wszystkim, że pewne rzeczy były, minęły, odcisnęły swoje piętno, ale nie muszą stanowić bagażu lub, co gorsza, garbu na plecach. Pokazano Nam, kolejny niestety raz, że człowiek przechodzi różne okresy w swoim życiu, że ciągle dominantem jest ta definicja inteligencji która mówi o umiejętności dostosowania się do określonej rzeczywistości. Smutnym byłby z pewnością świat w którym wszyscy mielibyśmy ową inteligencję na jednakowym poziomie. Jest zatem jak jest. Historyczny dylemat tkwi, że nie umiemy sobie poradzić z samodzielną analizą własnych zachowań. Mówię własnych, bo wiem iż chętnych do "cudzych" analiz jest... stanowczo zbyt wielu. Nikt nie ma szacunku dla biblijnego upadania i wstawania, a jak mamy okazję się wielokrotnie przekonać, bodaj najmniejszym jego poziomem cechują się Co co powinni, tu i teraz, być naszymi ziemskimi przewodnikami. Zatem "zawadiacka kantorowska idea" pozostaje nadal zbyt lotną a TU i TERA pozostaje Nam znane "miałeś chamie..."

Współczuję autorom niektórych wypowiedzi. Na spektaklu niestety nie byłem; mam nadzieję, że spektakl długo nie zejdzie z afisza i kiedyś się uda.

Ja nie spodziewałem się po reżyserze sztuki potwierdzenia mojej tezy o zemście. Ale sprawa jest dość jednoznaczna: żyjący w dobrobycie aktorzy z Czeskiego Cieszyna wystawili sztukę o cieszyńskim raju, czyli "Cieszyńskie niebo", żyjący w niedostatku wystawili nam wizę cieszyńskiego piekła. Tłumaczenia, że to sztuka o Bolku są niewiele warte., Recenzja pokazuje wyraźnie, że postać Bolka była tylko pretekstem do "dowalenia" Cieszyniakom. A że sporo u nas samobiczowników lub maniakalnych tropicieli zdrajców Polski, to wielu się spodobało. Rozumiem, że artysta ma prawo w baardzo krzywym zwierciadle przedstawiać współczesnych Cieszyniaków. Ludzie żyją w demokracji i nikt ich nie zmusza do takich czy innych zachowań, można je krytykować Ale wciąganie do tego wojny i czasów stalinowskich to spora przesada. Wizja w której jest jeden sprawiedliwy Bolko i reszta łotrów, najpierw hitlerowców, potem komunistów, jest równie fałszywa jak ta, że cały naród cieszyński walczył na barykadach z Hitlerem i Stalinem. W każdym społeczeństwie jest silna grupa oportunistów, na Śląsku Cieszyńskim nazywana szkopyrtokami, która zawsze służy temu, kto aktualnie rządzi. Ale faktem jest, że to zawsze była mniejszość. I nie wolno utożsamiać szkopyrtoków z większością, bo to prostu krzywdzi ludzi. Bo większość Cieszynaików już od Franca Jozefa czuła się Polakami i za Polskę ginęła. Tak jak Kaszubi Ślązacy wybrali Polskę i byli jej wierni. Nie wszyscy mieli okazję walczyć na froncie. Aby przetrwać ludzie brali volkslistę i udawali lojalnych. Potem aby przetrwać udawali lojalnych wobec komunistów. Ale kto tak naprawdę wierzył w komunizm ? Garstka. Ktoś tu ładnie wspomniał Czechów. Bierzmy z nich przykład. Czesi potrafią chwalić swoich bohaterów, choć mieli ich o wiele mniej niż Polacy. Robią filmy i sztuki teatralne bez sztucznego patosu, ale też bez samobiczowania

Ja też plakałem jak byly konfident ma czelność tu pisac...

Nie byłeś na spektaklu a piszesz jak nakręcony.

Jakoś nikt do tej pory nie podważył rzetelności recenzji. Pani Marta jednoznacznie pisze: "Reżyser spektaklu Bogusław Słupczyński źródeł takiej sytuacji upatruje w nie zanalizowanych i nie osądzonych sytuacjach okresu II wojny światowej w Cieszynie, a przede wszystkim w relatywizmach tożsamościowych, upadku wartości, masowym akcesie cieszyniaków do podpisywania niemieckich list narodowościowych (volkslist) często bez jakiejkolwiek późniejszej, zbiorowej refleksji oraz w bezproblemowym przejściu z hitleryzmu do socjalizmu z całym błogosławieństwem komunistów dla byłych członków NSDAP i innych formacji". Czyli mamy ostry rzut kamieniem w Cieszyniaków, rzut absurdalny, bo oparty na fałszu

Fajny komentarz, dopisz jeszcze, że Ślązak to zdrajca Polski i tym podobne rewelacje

może byś tak "tą moją konfidencką przeszłość", niekonfidencjonalnie - nieznany mi autorze, personalnie czytelnikom GC wytjaśnił, przytaczając, najlepiej z autopsji garść konkretnych szczegółów? Przykro mi,że w kontekście dzielenia się wrażeniami ze sztuki o "Bolku" Kantorze spotykam się również z takim niesprawiedliwym, pragnącym dotknąć mnie do żywego głosem... Tak szczerze mówiąc nic z taką skrywającą się w eterze osobą uczynić nie potrafię, czy raczej nie chcę, poza złożeiem jej wyrazów serdecznego współczucia i ewentualnej... autorefleksji

Czy ktoś zna członka NSDAP przyjętego do PPR ? Czy ktoś o tym słyszał ? Z mojego punktu widzenia rzecz nie do uwierzenia. Członkostwo w NSDAP było jawne, w PPR również. Taka osoba popełniłaby nie tylko polityczne samobójstwo. Musiałaby sfałszować swoje dokumenty. Aby być w NSDAP trzeba było mieć tylko volkslistę nr1 (aktywny Niemiec). Ci z 1 byli automatycznie wysiedlani do Niemiec. Nr2 ( bierny Niemiec ) wystarczył najwyżej do SA. Ci z 2 byli w 90% Polakami, którzy chcieli być Niemcami i aby swoją chęć udowodnić musieli przynajmniej znać niemiecki. Nr3 był dawany obligatoryjnie każdemu Cieszyniakowi jako spolonizowanemu Ślązakowi, który przed 1918 miał Heimatschein(Kartę Przynażności), czyli stałe zameldowanie na Śląsku Cieszyńskim. Heimatscheiny nie dostawały Galicjoki przybyłe za robotą, bo one nadal były oficjalnie zameldowane na pobyt stały w Galicji. Stąd w czasie okupacji nie dostały volkslisty. Cała Istebna miała 3 i była zaludniona niemieckimi obywatelami, choć nawet 1% nie mówił tam dobrze po niemiecku. Nr4 był dla zdrajców Rzeszy, czyli Ślązaków opowiadających się za Polską(czytaj zakwaterowanych w Dachau, Buchenwaldzie, Auschwitz). Osoba, która odmówiła przyjęcia obywatelstwa niemieckiego(volkslisty), choć urząd uznał ją za Niemca, od razu była uznawana za przestępcę. W najlepszym razie oznaczało to tylko stały dozór gestapo i zmniejszenie zarobków oraz dosłownie głodowe kartki żywnościowe. Zwykle oznaczało to konfiskatę domu lub firmy. Często oznaczało to przymusowe roboty w Polenlagrze. Młodzi mężczyźni odmawiający volkslisty trafiali automatycznie do więzienia lub obozu koncentracyjnego. Jak podpisali wtedy volkslistę, trafiali na Front Wschodni, na pierwszą linię, jako mięso armatnie. Tak wyglądał ten "dobrowolny masowy akces". Tak łatwo jest w 2008 wrzucać wszystkich do jednego kotła i gnoić Cieszyniaków, odwaga mało kosztuje

A jak tam się ma dworek kolo UŚ?. Ratują go?. Rozbiorą czy sam się przewróci?Może następny spektakl w dworku?

Aleś ty HISTRYK głupi. Kto gnoi? Jakes historyk to mów o kwesti a nie o czynie. Chyba żeś je od Sikory? To rozumim

o pomstę do nieba woła sprawa cieszyńskiego teatru. Olbrzymie koszty i nieudolny menedżer, który jednak jakimś dziwnym trafem od lat utrzymuje się na tej cieplutkiej posadzie. Kiedyś znana orkiestra symfoniczna chciała gratis dać koncert w naszym teatrze, a pan Ł. zaproponował im, żeby sobie salę... sami wynajęli i zapłacili. A MIASTO - MY - POKRYWAMY KOSZTY FUNKCJONOWANIA TEATRU W CAłOŚCI. Na ciekawszą imprezę, jeśli się już jakaś zechce panu Ł. zorganizować, jeszcze przed otwarciem kasy co lepsze bilety są "zarezerwowane", z tego co wiem, wiele trafia do ratusza, jakby to ze swoich ratusz sponsorował teatr, królika i jego znajomych. A teatr CTC w piwnicy. Pod kółkiem szachowym i klubem esperanto. Najwyższa pora rozliczyć ratusz z polityki wydawania publicznych pieniędzy na teatr w Cieszynie. Panie redaktorze T., mam nadzieję, że nie jest pan z p. dyr. Ł z jednego kółka Sodalicji Mariańskiej?...

Czytam i analizuję ,polowę postow pisze sam pan Słupczyński. Nie musi Pan dyżurować przy komputerze. Warto ,żeby był pan także otwarty na krytykę. W tym i wypowiedź historyka. Prawdziwa sztuka się sama obroni.Burmistrz też nie lubi krytykii to go pogrąża ,bo okazuje to w chamski sposób. Dlatego niech Pan nie popełnia podobnych błędów.

Analizatorze stylu i składni. W przeciwieństwie do ciebie, jeśli coś piszę, to podpisuję się własnym nazwiskiem. Oczywiste jest to, ze czytam komentarze, ponieważ socjologicznie są interesujące. Przywykłem do tego, ze wypowiadam się publicznie pod swoim nazwiskiem w przeciwieństwie do ciebie i większości internautów. Podobnie jak ty, mam wrażenie, ze połowę postów atakujących spektakl pisze jedna osoba, której życzę nieustającej inwencji twórczej w wymyślaniu nowych nicków dla siebie!

do historyka. Z jednej strony wszystko, co piszesz brzmi przekonująco. a z drugiej strony - co to za argument, ze to byli prawdziwi patrioci, tylko robili to, żeby przetrwać. Jeśli jesteś historykiem, domorosłym czy zawodowym, to chyba wiesz, na czym polegał patriotyzm w innych regionach Polski. Wiesz, jak i za co ginęli ludzie, którzy nie decydowali się na wiele rzeczy, po to, aby przetrwać. choć mogli. Chęć przetrwania w tamtych czasach dla prawdziwego patrioty nie było wystarczającym argumentem do podejmowania takich decyzji. Bolko też podpisał i o tym w przedstawieniu jest mowa i nikt tego faktu nie ukrywa. I zrobił to pod przymusem. Więc o takich ludziach mówi Słupczyński również. A z drugiej strony czekając na spektakl usłyszałam komentarz dużo starszego ode mnie widza przyglądającego się fotografii na plakacie na której pełny rynek mieszkańców Cieszyna ( być może przymusowo tam ściągniętych) wita Niemców podnosząc jak jeden mąż ręce w geście pozdrowienia( i to już nie jest chyba przymus sądząc po sile tego gestu w ich wykonaniu), no i ten komentarz - no tak, tak właśnie było...Możemy się spierać, dywagować, osoby bezpośrednio pamiętające te czasy powoli umierają albo boją się publicznie wypowiadać, bo tu nie jest to łatwe...pozostaną już tylko historycy z ich wizją przeszłości.

Kto chce wiedzieć ten wie. Spisane będą czyny i rozmowy.....

Historykiem jestem domorosłym. A pan drogi widzu padł ofiarą manipulacji, perfidnej manipulacji reżysera. Czy na tym wiecu byli Polacy, Ślązacy ? Około 30% mieszkańców miasta Cieszyn przed wojną stanowili etniczni Niemcy. W zdecydowanej większości popierali Hitlera. Mieli volkslistę nr1. Chyba logiczne, że na wiecu hajlowali. Plakat sugeruje, że to byli Polacy. W 1942 na Placu Wacława w Pradze hajlowało kilkaset tysięcy Czechów. Czy był to dowód na to, że Czesi popierali Hitlera ? To było po maskrze wsi Lidice. Hitlerowcy zapowiedzieli, że jeśli Czesi publicznie nie zademonstrują wierności Rzeszy, to będą kolejne masakry, będą rozstrzelani wszyscy Czesi więźniowie polityczni. Pozornie osiągnęli sukces. Hołd złożono. Czesi odpłacili Niemcom w 1945. Historia to fakty, a nie wizje. Wizję ma Słupczyński wizję opartą na zakłamaniu

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.
  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <em> <strong> <cite> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.

Więcej informacji na temat formatowania

Image CAPTCHA
Wpisz znaki widoczne na obrazku.
reklama
reklama