Bo teatr to przede wszystkim ludzie - rozmowa z Bogusławem Słupczyńskim cz.2Jak Pan sądzi, dlaczego na Śląsku, a szczególnie na Śląsku Cieszyńskim działa tak znikoma liczba teatrów niezależnych? Sfera życia społecznego, politycznego, takiego rodzaju zaangażowania, nigdy nie wchodziła tu do teatru. Teatr był bowiem od czegoś zupełnie innego. Dopiero w ostatnich latach zaczęło się to trochę zmieniać. Tereny Śląska ominęła też rewolucja artystyczna lat 50., 60. i 70. I to pokutuje do dnia dzisiejszego. Może te rewolucje zwyczajnie nie były tu potrzebne? Jednak brakuje też edukacji teatralnej z prawdziwego zdarzenia. A brak edukacji przekłada się na hermetyczność i zamknięcie na wszystkie poszukiwania. Ale tak jest wszędzie. Poza tym, mam ostatnio wrażenie, że sytuacja zaczyna się jednak zmieniać. Od dłuższego już czasu są obecne takie grupy jak Teatr Gry i Ludzie czy Teatr Rawa, oba z Katowic. Jakiś czas temu oglądałem na przykład niezwykły performance Krzysztofa Kumora w Tychach. Może więc warto zaprosić do Skoczowa niezależnych artystów z różnych stron kraju, ale nie z gościnnymi przedstawieniami, ale na zasadzie teatralnej rezydencji zakończonej premierą lub organizować festiwale teatralne? W Cieszynie od 25 lat działa teatralny Festiwal Bez Granic, wcześniej Festiwal Na Granicy. Kiedyś potężna instytucja, jeden ze starszych festiwali teatralnych w kraju. Współcześnie ma już mniejsze znaczenie, ale dalej działa. Na czym polega cieszyński fenomen tego festiwalu? Publiczność tej imprezy tak naprawdę liczy może z 200 osób, a dużych, drogich zapraszanych przedstawień odbywało się tu czasem kilkanaście. Bardzo dużo zatem zależy od przekonania władz, że dana inicjatywa teatralna ma sens i warto ją ciągnąć, a co za tym idzie, finansować. Oczywiście w Polsce są miasta, których włodarze wierzą, że warto wspierać i duże machiny festiwalowe, i mniejsze festiwale oraz teatry niezależne. Natomiast wśród tutejszych, obecnych włodarzy tego przekonania nie ma. Nie tylko nie ma takiego przekonania, a wręcz jest contr-przekonanie oparte na słabych kompetencjach, że to jest niepotrzebne. Mówię oczywiście o Cieszynie. Jednak teatralna sztuka alternatywna najczęściej ma zapisany w swej tradycji konflikt z władzą. Mimo tego takie teatry nie przestają działać. Chociażby przykład legendarnego Teatru 8 Dnia z Poznania, który zmaga się z nieprzychylnością władz różnych systemów od 40 lat... W związku z tym jeśli nie ma zrozumienia nawet na tak podstawowym poziomie, to nie można mówić o rozwoju teatru niezależnego, nie można mówić o żadnym rozwoju. My wiemy i rozumiemy, że działalność takiego teatru jest szalenie potrzebna. Tę potrzebę uświadamia sobie też konkretna grupa widzów, która jednak nie ma wpływu na egzystencję miasta. I to jest dramatyczna sytuacja. Choć to zmieni się kiedyś. Pewnie za 50 lat sytuacja będzie wyglądać inaczej, tylko nas już nie będzie... Ostatnio spotkało Pana sporo zdarzeń kosztujących wiele stresu, mimo tego od razu podjął się Pan nowych wyzwań. Nie pomyślał Pan o przerwie, odetchnięciu od tych wydarzeń przez jakiś czas? Ludzie czują podświadomie, że było to złamanie pewnych norm, które powoduje destrukcję życia społecznego. Tu już nie chodzi o mnie czy o teatr, tu chodzi o rzecz bardziej fundamentalną, bo przez takie działania życie społeczne degraduje się. Degraduje się miasto, w którym żyjemy. Niedawno została zwolniona z pracy nasza koleżanka, wieloletni pracownik Biblioteki Miejskiej w Cieszynie, oddana swojej pracy jak mało kto, zaangażowana w animację czytelnictwa, prowadząca działania z dziećmi i młodzieżą. Nie jestem w stanie tego zrozumieć. Inny przykład to nieprzedłużenie umowy przez COK z osobą, która była jednym z najlepszych i najbardziej kompetentnych pracowników. Jednak mniej więcej od zeszłego roku zaobserwowałem pewne zmiany. Mieszkańcy zaczynają szukać swojego stanowiska i głośno je komunikować. Zaczęli mówić własnym głosem, pojawił się pomysł referendum, Kongres Kultury czy wzmożona aktywność organizacji pozarządowych, Krytyki Politycznej. To dobry znak. Miejmy nadzieję, że na tym się nie skończy, bowiem wygodne milczenie zabija wszystko. Wracając jednak do mojej historii, myślę, że gdyby to, co mnie spotkało, wydarzyło się 10 lat temu, prawdopodobnie już nie mógłbym podnieść się po tym wszystkim. To jest niewyobrażalny cios, to jest próba pozbawienia godności. Zastanawiam się czasem, jakie trzeba mieć predyspozycje, by być gotowym na taki akt wobec drugiego człowieka. Jednak w trakcie tych kilkunastu lat pracy wyrobiłem w sobie pewną postawę i mam poczucie własnej drogi i wartości. A co będzie z Teatrem CST?
|
reklama
|
Odetchnąłem z ulgą dobrnąwszy do końca tekstu. Bałem się zapowiedzianych na początku artykułu słów Artysty o polityce. Jak wcześniej to wykazał już w poprzednich latach na stronkach GC - nie jest ona jego najsilniejszą stroną.
Dodaj komentarz