, sobota 27 kwietnia 2024
Jakie były początki Szpitala Śląskiego w Cieszynie?
W tym roku placówka świętuje 125-lecie swojego istnienia. fot: Szpital Śląski



Dodaj do Facebook

Jakie były początki Szpitala Śląskiego w Cieszynie?

Nikola Dąbrowska
Od lat 80. XIX wieku, poprzez trudny czas wojen i okres przemian ustrojowych, po systematyczny rozwój w ostatnich latach – Szpital Śląski w Cieszynie może poszczycić się niezwykle bogatą historią. W tym roku placówka świętuje 125-lecie swojego istnienia. Warto jednak zapoznać się z trudnymi początkami szpitali w Cieszynie.

Cieszyn jak z horroru czyli o szpitalach w XIX w

Każdy zna kogoś kto na sam dźwięk słowa „szpital” czy „strzykawka” poszukuje wzrokiem najbliższego wyjścia ewakuacyjnego lub wręcz przeciwnie osoby, które stoją codziennie w kolejkach przychodni, organizują sobie kółka wzajemnej adoracji. Każdy z nas też miał pewnie okazję narzekać lub słuchać jak ktoś źle mówi o dzisiejszej służbie zdrowia… jednak największe nawet defekty dzisiejszej medycyny nijak się mają do tego co działo się tu w naszym mieście 200 lat temu. Choroby wyniszczające Cieszyn, lekarze nieraz mówiący tylko w języku niemieckim, brud, brak jedzenia i szpitale w stanie tak krytycznym, że większe było prawdopodobieństwo zachorowania w nich niż poza nimi. To właśnie w tym cyklu artykułów dowiecie się jak w XIX wieku stawiano szpitale, jak lekarze ginęli w niewyjaśnionych okolicznościach i jak dzięki naszym ewangelickim i katolickim zakonom udało się uratować setki istnień przez dziesięciolecia.

Część pierwsza: Białe labirynty czyli co w szpitalu piszczy…

W połowie XIX w. w Cieszynie funkcjonowały 4 szpitale:
- Miejski (w roli przytułku)
- Bonifratrów
- Elżbietanek - Wojskowy (w miejscu późniejszego niemieckiego gimnazjum imienia A. Osuchowskiego)

Miejski szpital był ośrodkiem dla największej biedoty mieścił się na Frysztackim przedmieściu, jednak pożar pochłonął go w całości. Udało się wybudować nowy dzięki… samobójcy! Pieniądze bowiem w swoim testamencie zapisał biednym mieszkańcom Cieszyna niejaki bogacz Albert Hoeheiser, który tuż po spisaniu testamentu popełnił samobójstwo. Miasto wykorzystało te pieniądze wedle woli zmarłego na budowę przytułku.

Lecz w mieście tak naprawdę chorych leczyły zakony. Mężczyznom pomagał Zakon Bonifratrów. Mieli dość szeroki zakres usług dla swoich pacjentów. Od leczenia popularnych wtedy chorób jak tyfus czy gruźlica przez choroby psychiczne aż po leczenie chirurgiczne i dentystyczne. Do utrzymania tego szpitala znacznie dokładało się państwo. Udało się wybudować nowy budynek na 35 łóżek lecz wykonanie było tak kiepskie, że od razu nadawał się do rozbiórki. Dach był całkowicie do wymiany, łazienki w stanie klęski, wilgoć. Zbudowano więc kolejny budynek…

Szpital Bonifratrów i tak był luksusem w porównaniu do szpitala Elżbietanek w którym leczono kobiety. Niby pobierały opłaty od pacjentów lecz sytuacja finansowa była dramatyczna. Elżbietanki wręcz walczyły z czasem. Miasto rzekomo płaciło za swoich pacjentów jednak na szpital zakonny spadł cios likwidacji pańszczyzny. Pańszczyzna nam ogólnie kojarzy się z wyzyskiem ludzi uprawiających role jednak posiadała ona pewien aspekt pozytywny, który odciął Elżbietanki od kolejnego dochodu. W pańszczyźnie panowała zasada, że pan ma płacić za swoich poddanych. Teraz pacjenci mieli leczyć się na własną rękę, co nieraz przekraczało ich możliwości a siostry zakonne rzadko kiedy odmawiały pomocy. Siostry szukały sposobu, który mógłby uratować szpital przed upadkiem…

Postanowiły wywalczyć sobie prawa publicznego szpitala i dzięki temu otrzymać dofinansowanie. Przybyła specjalna komisja, szukająca każdego niedopatrzenia… lecz szpital był w tak katastrofalnym stanie, że nie trzeba było uparcie szukać bo wykroczenia rzucały się w oczy niczym pająk krzyżak w szatni damskiej. Zbutwiałe okna, stare ciężkie pościele, brak ubrań dla chorych, którzy do szpitala nieraz przybywali w szmatach będących pokarmem dla robactwa. Tragiczna była nawet sytuacja jedynego lekarza który niczym bohater jednej z powieści Stefana Żeromskiego Tomasz Judym, altruistycznie leczył za głodową stawkę… oczywiście sytuacja nie była winą zakonnic które oszczędzały na czym mogły. Jadły tyle co kot napłakał i nieraz nie miały pieniędzy na jakąkolwiek odzież dla siebie.
Nad zakonnicami zlitował się w końcu rząd w Opawie który zaczął dopłacać Elżbietankom całkiem nieskromne sumki. Pod koniec XIX wieku stać je było „aż” na drugą salę chorych. Przełom wieku był przełomem i dla bohaterskich zakonnic. Przeniosły one swój klasztor oraz przy okazji szpital z rynku na obrzeża miasta. Nowy szpital górował nad swoim poprzednikiem pod każdym względem. Wraz z upływem lat udało się podłączyć energię elektryczna a nawet zdobyć aparat Rentgena.

Mimo że szpitale Bonifratrów czy Elżbietanek były prowadzone przez zakony katolickie, leczono pacjentów bez względu na wyznanie. Pomagano ewangelikom, katolikom czy żydom bez żadnych uprzywilejowań. Ewangelicy stwierdzili jednak, że chcą mieć własny szpital i koniec. Budowa trwała 4 lata. W porównaniu do szpitali zakonów, szpital ewangelików to był prawdziwy Budynek-Burżuj! Cały szpitalny kompleks składał się z 10 budynków (m. in. Izolacyjny, administracyjny, prosektorium, kostnica, przytułek itp. ). Koszty szpitala obciążyły jednak bardzo cały zbór ewangelicki. Na dokładkę nie leczono tam tylko ewangelików ale także osoby o innych wyznaniach. Mimo wszystko trzeba oddać honor założycielom, którzy mimo uzyskania praw publicznych dla szpitala a później zmiany zwierzchnictwa, zrobili wszystko żeby zachować międzywyznaniowość. W 1903r. rząd w Opawie przejął szpital i odtąd nazywano go Szpitalem Śląskim który służy nam do dzisiaj. Szpital prosperował tak dobrze, że pewna hrabina ufundowała nawet rzadko spotykany pawilon dziecięcy.

Zapowiadało się, że w Cieszynie pojawi się kolejny szpital tym razem u Boromeuszek. Pomysł był w toku. Od arcyksięcia Cieszyńskiego otrzymały ziemię na której budynek miał stanąć, ale jak to często bywa zawsze znajdzie się jakiś podstępny „Judasz” który złośliwie unicestwi wspaniały ów projekt. Ktoś lecz nie wiadomo kto uświadomił władze, że nowy szpital będzie konkurencją dla pozostałych, więc Boromeuszki nie otrzymały prawa do prowadzenia szpitala. Zakonnice jednak tak łatwo nie odpuściły, o co to, to nie. Zakasały rękawy i habity i zaczęły leczyć na własną rękę. Uzyskały prawo na leczenie chorych zakonnic i uczennic. Postawiły dom rekonwalescencyjny dla sióstr na podarowanej ziemi ( ochrzciły go „Józef”). Dumny „Józio” był wielkim sukcesem dla zakonnic. Lecz na tym nie poprzestały. Bez szpitala leczyły ludzi nieraz ryzykując życiem. Wiele sióstr nawet bardzo młodych umierało od zarażenia się chorobami pacjentów najczęściej od żołnierzy. W Cieszynie poza szpitalami znajdowały się np. baraki choleryczne na Frysztackim przedmieściu czy baraki lazaretowe…

Komentarze: (18)    Zobacz opinię czytelników (0)    Dodaj opinie
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy pozostawionych przez internautów. Komentarz dodany przez zarejestrowanego użytkownika pojawi się na stronie natychmiast po dodaniu. Anonimowy komentarz zostanie opublikowany z opóźnieniem, po jego akceptacji przez redakcję. Komentarze niezgodne z regulaminem będą usuwane.

może i intencje były dobre, ale artykuł słabiutki. Mnóstwo niedociągnięć i od razu widać, że autorka dopiero stawia pierwsze kroki (?). Doradzam następnym razem sięgnąć też po informacje do więcej niż jednego źródła

"Ewangelicy stwierdzili jednak, że chcą mieć własny szpital i koniec."
Bzdura.
Szanowna Nikola powinna była doczytać historię szpitala, douczyć się, nim zaczęła o nim pisać.
Bogatymi materiałami n/t dysponuje cieszyńskie Muzeum dla przykładu. Także Książnica.
.
Inicjatywa T. Haase budowy Szpitala przez ewangelików była reakcją na prozelityzm katolicki, bulwersujące i skandaliczne nakłanianie chorych innych wyznań, nieraz na łożu śmierci, na zmianę wiary na katolicką przez ekipę ówczesnego cieszyńskiego 'szpitala' prowadzonego przez elżbietanki. Sprawa ta szeroko komentowana była nawet w Wiedniu.
.
"Mimo wszystko trzeba oddać honor założycielom..."
Zaś za ten akapit, za to 'mimo wszystko' Nikola się powinna po prostu wstydzić.
.
A może Nikola pisze takie teksty na zadanie domowe w gimnazjum? - wtedy by wszystko pasowało.

Dla Nikoli i jej ewentualnych klonów, do czytania ze zrozumieniem zamiast bezmyślnego klikania:
.
NOWY CZAS, nr 45, s.358, 10.11.1883
"(Historje szpitalne.)
Na zgromadzeniu Gustava Adolfa w dniu 26. i 27. w Lubeck miał mowę mor. - szl. superintendent dr. Haase (...)
Dr. Haase wspomniał także o tem, że w cieszyńskim szpitalu Elżbietanek zdarzały się liczne wypadki nawracania chorych ewangelików na wiarę katolicką, co podsunęło prezbiterstwu ewangelickiemu w Cieszynie myśl złożenia własnego szpitalu, w którymby atoli także innowiercy znaleźli pomoc lekarska i spokój w rzeczach religijnych Na pokrycie kosztów tego szpitalu prosił dr. Haase w Lubecku oo wsparcie. Mowa ta nie podobała się pewnemu stronnictwu w Cieszynie, które posądziło dr. Haasego w swoich gazetach o nietolerancję.
Dr. Haase ogłosił z tego powodu urzędowe protokoły, z których wypływa,iz liczne osoby wyznania ewangelickiego, a mianowicie Ewa Lojza z Marklowic, Zuzanna Szromek z Bobrku, i Anna Kalita z Koleredowa, pielęgnowane w szpitalu Elżbietanek, przeszły tamże na wiarę katolicką. Przełożeństwo szpitalne zaprzecza, jakoby osoby te były zniewolone do odstąpienia swej wiary, atoli inni proboszczowie ewangeliccy mają jeszcze więcej takich protokołów, co w każdym razie daje wiele do myślenia (..)"

.
NOWY CZAS nr 47, 24.11.1893, s.372
"Na artykuł umieszczony w tej sprawie przez przełożeństwo szpitala w kilku gazetach kościelnych odpowiada dr. Haase ogłoszeniem nowych protokołów, świadczących o tem, że zaszły istotnie w tym szpitalu liczne wypadki nawracania na wiarę katolicką.
I tak:
1. Anna Habernal zeznała, że po roku 1850 leżała chorą w szpitalu, a zakonnice namawiały ją aby przeszła na wiarę katolicką, gdyż tym sposobem uniknie wiecznego potępienia. Zażądała ona księdza ewangelickiego, a przysłano jej katolickiego. Wskutek tego opuściła szpital i wolała leżeć w domu jeszcze pół roku przy złej pielęgnacji, niż dać się dręczyć w jej sumieniu.
2. Ewa Bobek leżała w szpitalu Elżbietanek przezd 15 laty chora na tyfus, a zakonnice ubolewały nad nią, że pójdzie na potępienie wieczne, gdyż jest ewangeliczką
3. Zuzanna marek była w r. 1878 w tym szpitalu, a raz o północy przyszła do niej siostra Aniela i wzywała ją usilnie, aby przeszła na wiarę katolicką.
4. Marja Lasota była w sierpniu r. 1879 w szpitalu i zeznaje, że siostra Aniela znieważyła religię ewangelicką i namawiała chorą, aby przeszła na wiarę katolicka a będzie jej lepiej (...)"

.
Podobnych przypadków opisanych jest więcej, kto zainteresowany - sięgnie do źródeł, np. tu:
https://www.sbc.org.pl/dlibra/publication/21523/edition/18850
.
Jedna z broszur Haasego z zeznaniami ewangeliczek (jej 4 egz. są w Książnicy):
Haase Teodor Karol, Das Evangelische Krankenhaus in Teschen : eine klare und offene Antwort für Herren Erzpriester Beyer in Potsdam und eine Bitte an edle Menschenfreunde / von Theodor Hasse; Teschen : im Selbstverlage des Verfassers , 1886

Poniżej tekst o historii Szpitala autorstwa p. Ireny French z Muzeum Śląska Cieszyńskiego, zamieszczony w "Wieściach Wyższobramskich" nr 7-8/2012 r.
p.s.
Nikola po przeczytaniu może zrozumie, jak niestosowne jest jej 'mimo wszystko'.

z 'Wieści Wyższobramskich', nr 7-8/2012 r. - dla tych, którzy sa zainteresowani prawdziwą historią cieszyńskiego Szpitala:
.
"U progu lat osiemdziesiątych XIX w. w Cieszynie działały cztery szpitale, z których dwa prowadzone były przez katolickie zgromadzenia zakonne: Zgromadzenie Sióstr Św. Elżbiety oraz Zakon Szpitalny Św. Jana Bożego. U elżbietanek leczyły się kobiety, u bonifratrów zaś mężczyźni. Pozostałe dwa były zakładami świeckimi: przy ówczesnej ul. Strażackiej (dziś ul. Limanowskiego) mieścił się wojskowy lazaret, zaś na Frysztackim Przedmieściu przy kościele Św. Jerzego od kilku już wieków funkcjonował tzw. szpitalik miejski, spełniający przede wszystkim rolę przytułku dla biednych i leciwych mieszczan. Spłonął on wiosną 1882 roku.
.
Latem 1882 roku superintendentem morawsko-śląskim Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego wybrany został senior śląskich ewangelików i proboszcz cieszyński, urodzony we Lwowie ksiądz dr Theodor Haase, działacz społeczny, założyciel ewangelickich szkół i zakładów dobroczynnych, poseł do Śląskiego Sejmu Krajowego i austriackiej Rady Państwa, związany z nurtem Związku Ślązaków Austriackich, przede wszystkim zaś jedna z najbardziej wpływowych indywidualności tamtych czasów.
.
Jesienią rok później ks. Haase bawił w Lubece. W berlińskiej, a potem wiedeńskiej prasie ukazała się relacja z jego publicznego tam wystąpienia, podczas którego wspominając o zamiarze założenia w Cieszynie ewangelickiego szpitala odniósł się krytycznie do przypadków konwersji ewangeliczek leczonych u elżbietanek na katolicyzm i poruszył kwestię prozelityzmu, jaki rzekomo praktykowano się w tym szpitalu. Zarzut ten opisała ukazująca się w Cieszynie niemieckojęzyczna „Silesia”, co wywołało swoistą burzę i doprowadziło do katolicko-protestanckiej konfrontacji na łamach cieszyńskiej prasy. „Gwiazdka Cieszyńska” opublikowała pismo przełożonej elżbietanek stanowczo odrzucającej zarzuty i oskarżającej Haasego o pomówienie. W odpowiedzi on z kolei powoływał się na zeznania kobiet, które podczas leczenia u elżbietanek były przez nie nakłaniane do przejścia na katolicyzm. Zeznania te przytaczał również polskojęzyczny „Nowy Czas” wydawany przez ks. Haasego:
„Kilka razy, regularnie wieczór, przychodziły do mnie zakonnice do łóżka i namawiały mnie, abym została katoliczką. (…)
To była codzienna rozmowa o tem, że ewangelicy muszą pójść na wieczne potępienie.
Kobieta pewna, która w jednej izbie ze mną leżała, poczęła pewnego dnia płakać, a gdym ją zapytała, czego płacze, odrzekła: Może też zakonnice przecież mają słuszność, że my ewangelicy pójdziemy do piekła. Wkrótce ją uspokoiłam, ale inna dziewczyna, która również w tej samej izbie leżała, przeszła za namową zakonnic na wiarę katolicką.
Gdy mi tego było za wiele, rzekłam do najstarszej zakonnicy, która się podobno nazywała Józefa: Jeżeli te nawracania nie ustaną, to wyskoczę z łóżka i wybiegnę jak jestem na ulicę i do moich księży, aby mi dali opiekę. Mamy przecież od naszego cesarza wolność religijną, a cesarz nie może dopuścić, abyśmy my biedni ewangelicy z powodu naszej wiary tak cierpieć musieli. Dopiero od tego czasu miałam spokój.”
.
Decyzja o zmianie wyznania była rejestrowana w obecności świadków przez wezwanego w tym celu urzędnika. W protokołach przez niego sporządzanych nie było jednak żadnych wzmianek o powodach tych decyzji, a jedynie oświadczenie o przejściu na katolicyzm. Zarzucano więc ks. Haasemu fałszywe oskarżenia podsycające konflikt miedzy wyznaniami. Na gruncie tej waśni zrodził się pomysł założenia szpitala ewangelickiego, który stał się w krótkim czasie najważniejszą cieszyńską lecznicą.
.
Propozycję ks. Haasego dotyczącą założenia szpitala ewangelickiego dyskutowano na posiedzeniach prezbiterstwa zboru cieszyńskiego na przełomie 1883 i 1884 roku. Po jej zaakceptowaniu rozpoczęcie budowy uzależniono od zebrania odpowiednich funduszy, o które w pierwszym rzędzie wystąpiono do cieszyńskich zborowników.
Akcja zbiórki składek na szpital osobiście przeprowadzana przez ks. Haasego, zwanego „żebrakiem w cylindrze i w białych rękawiczkach”, przebiegała imponująco, a jej zasięg objął wkrótce cały Śląsk Austriacki i wiele europejskich krajów.
Dotacje w postaci dobrowolnych datków przekazywały osoby prywatne, organizacje i stowarzyszenia. Liczba skwapliwie odnotowywanych ofiarodawców, a pośród nich odnajdziemy nawet cesarza Franciszka Józefa, w momencie ukończenia budowy szpitala sięgnęła 10 000! Była to prawdopodobnie największa cieszyńska inwestycja finansowana w absolutnej przewadze z dobrowolnych wpłat."

Z 'Wieści Wyższobramskich" c.d.:
.
"W grudniu 1886 roku na wniosek ks. Haasego Sejm Śląski uchwalił jednorazową dotację na budowę szpitala ewangelickiego w wysokości 5 000 złotych reńskich oraz roczną subwencję w wysokości 500 złotych wypłacaną od momentu uruchomienia zakładu.
Referując wniosek o dotację ks. Haase tłumaczył, że „szpital, który gmina ewangelicka zamierza założyć, ma na celu uzupełnienie cieszyńskiego szpitalnictwa i zaspokojenie całkowite wszystkich jego potrzeb w tym względzie, zarazem jednak za względu na swe położenie, rozmiary, urządzenie i opiekę lekarską służyć za wzór dla innych mniejszych miast (…) Stojąc na stanowisku najczystszej humanitarności szpital ten da opiekę lekarską cierpiącym bez różnicy narodowości i wyznania, najuboższym i takim osobom, które w życiu swoim przyzwyczajone są do pewnego komfortu”.
Była to pierwsza, ale nie ostatnia prośba o subwencję skierowana do Sejmu Śląskiego. Kolejne wnioski pojawiać się będą w latach późniejszych i nigdy nie będą odrzucane! Ks. Haase był jednym z najbardziej wpływowych polityków tej części monarchii.
Po zakupie przeszło dwuhektarowej parceli na Górnym Przedmieściu rozpoczęto prace budowlane wiosną 1888 roku. Nad ich przebiegiem czuwał komitet pod przewodnictwem ks. Haasego, nadzorowany przez gminę ewangelicką, która zobowiązała się do wypłacania od roku 1889 corocznie 500 złotych reńskich na utrzymanie szpitala.
Zarząd szpitala, wedle statutu, sprawować miało kuratorium złożone z przewodniczącego – ks. Haasego, przedstawiciela Wydziału Krajowego w Opawie, burmistrza Cieszyna, dyrektora szpitala, przełożonej diakonis oraz 8 członków zboru cieszyńskiego.
Zatwierdzane w Opawie projekty pawilonów sporządził niezwykle uzdolniony cieszyński architekt Alois Jedek. I tu konieczna jest uwaga natury estetycznej – zaprojektowane przez niego budowle, służące konkretnym celom, były też wspaniałymi przykładami historyzującej architektury Śląska Austriackiego ostatniej ćwierci XIX wieku."

Z 'Wieści Wyższobramskich' c.d.:
.
"Allgemeines Krankenhaus der Evangelischen Kirchengemeinde in Teschen (Szpital Powszechny Gminy Ewangelickiej w Cieszynie) został poświecony 14 czerwca 1892 roku. Tak opisywał to wydarzenie „Nowy Czas”:
„Uroczyste poświęcenie i otwarcie powszechnego szpitala tutejszego zboru odbyło się we wtorek przy sprzyjającej pogodzie. Na uroczystość tę przybyli dostojni goście, zastępcy i reprezentanci nie tylko władz publicznych i wojska, ale i austryackiego parlamentu, ministerstwa, sejmu i wydziału krajowego, a nawet i reprezentanci stowarzyszenia Gustawa Adolfa. Z miasta samego bez różnicy wyznania, z gmin zborowych, a nawet z sąsiednich zborów przybyło ludności przeszło 4 000 osób. Z wieży kościelnej i od bramy szpitalowej powiewały chorągwie, zapowiadające niby, że Bóg dopomógł wielkiemu przedsięwzięciu, którego urzeczywistnienie niejednemu zdawało się z początku czczem marzeniem i prawdziwą niemożnością. Dostojni goście i zborownicy zgromadzili się w uroczyście przystrojonym kościele, kędy nabożeństwo o 10. godzinie najprzód w niemieckim, potem zaś także w polskim języku się odbywało. Najsamprzód odśpiewał zbór pieśń kościelną: ‘Bogu chwała w wysokości’, poczem przewielebny superintendent ks. dr Haase w asystencyi przewielebnego szląskiego seniora księdza Krzywonia i wielebnego księdza Arnolda Źlika do ołtarza byli przystąpili a przewielebny superintendent do zgromadzonych gości wypowiedział wzniosłą dłuższą przemowę, wyraziwszy im podziękowanie za uczczenie zboru i dobrej sprawy swą obecnością i za uświetnienie uroczystości. Po poświątce w niemieckim języku i po modlitwie odśpiewał zbór chorał: ‘Miłosiernym bądź dla brata’, a przewielebny ksiądz superintendent, wystąpiwszy na ambonę, przemówił wzniosłemi słowy do polskich zborowników o znaczeniu tej dzisiejszej uroczystości, o wybudowaniu z pomocą bożą tego wielkiego dzieła (…) Dostojny kaznodzieja zalecił z powstania tego zakładu brać sobie zawsze przykłady, jaka to miłość i zgoda powinny być pomiędzy wszystkiemi narodami i wyznaniowościami, błogosławiąc szpitalowi, lekarzowi, dyakoniskom, chorym i w ogóle wszystkim przyjaciołom tego zakładu, nie przepomniawszy złożyć i dzięki szczere wszystkim ofiarodawcom, którzy czy wielkim czy też małym datkiem dla szpitala się przyczynili modląc się do Boga, ażeby łaska Pańska ich za to sowicie tak doczesną jak wieczną szczęśliwością obdarzyć raczyła. Po zmówionej jeszcze modlitwie, polecając zakład ten opiece i opatrzności boskiej, zapowiedział jeszcze przewielebny arcypasterz otworzenie i poświątkę szpitala. Po przemowie tej zaśpiewał zbór pieśń: ‘Nuż Bogu dziękujmy’, zaczem zakończono nabożeństwo kościelne modlitwą i błogosławieństwem, wypowiedzianym przez wielebnego ks. Arnolda Źlika i hymnem ludowym. Ludność rozeszła się w najlepszym porządku z kościoła, poczem odbywały się oględziny szpitala najprzód ze strony gości, potem o trzeciej godzinie przez zborowników, którzy o wzorowem urządzeniu jak najlepiej się przekonali. Na koniec odbył się wspólny objad w ratuszowej sali, przy którym wnoszono toasty na cześć Najjaśniejszego Pana, na przewielebnego ks. superintendenta, na zbór, na wysoki Sejm szląski i na licznych dobrodziejów szpitala.”

Z 'Wieści Wyższobramskich' c.d.:
.
"Pierwszy pacjent przyjęty został do szpitala sześć dni po jego otwarciu, 20 czerwca 1892 roku.
Ks. dr Haase poświęcił prawie 10 lat na urzeczywistnienie swego planu i doprowadził go do świetnego finału, za co między innymi został wyróżniony medalem i dyplomem honorowym na wystawie przemysłowej w Chicago w 1893 roku.
Z kolei Wydział Gminny Cieszyna włączył go w poczet Honorowych Obywateli Miasta.
Zgodnie z pierwotnymi założeniami pod auspicjami zboru ewangelickiego powstał nowoczesny zakład leczniczy przyjmujący pacjentów bez względu na narodowość, język i wyznanie. Tylko w ten sposób, jak twierdził ks. Haase, będzie on mógł zasłużyć na miano „prawdziwie ewangelickiego”: „W szpitalu tym ma mieszkać i rządzić miłość chrześcijańska. Każdy chory bez względu na to, do jakiej narodowości należy, jakiej jest religii i wyznania, ma znaleźć przyjęcie życzliwe. Dla każdego ma to być miejsce pokoju, opieki dla ciała, pociechy dla duszy, pokrzepienia dla serca. Nie może być tam mowy o jakimś ataku na wyznanie chorego, o jakiemś niepokojeniu jego sumienia”.
Należałoby rzec, że szpitale elżbietanek i bonifratrów bynajmniej nie stroniły od innowierców. Co więc stanowiło o odmienności nowej lecznicy?
Oprócz, rzecz jasna, najnowocześniejszego wyposażenia, na które mógł pozwolić sobie w tej sytuacji szpital ewangelicki, u wezgłowia pacjenta widniała odtąd informacja nie tylko odnosząca się do jego nazwiska, wieku, daty przyjęcia i rozpoznania, ale również i jego wyznania, co ułatwiać miało kontakt z osobą duchowną, a więc zapobiegać niepokojeniu pacjenta przez duszpasterza innej religii.
Co więcej, na terenie szpitala obowiązywał absolutny zakaz konwersji!"

Z 'Wieści Wyższobramskich' c.d.:
.
"Nie obyło się bez ostrych słów krytyki, które muszą towarzyszyć przedsięwzięciom tej skali.
Prasa katolicka uparcie obwiniała ks. Haasego o podsycanie konfliktów wyznaniowych. Część protestantów z kolei rozgoryczona była faktem, że nie będzie to szpital przeznaczony wyłącznie dla wyznawców luteranizmu; że jako szpital powszechny będzie on przyjmował również katolików i żydów. Zaś polski obóz narodowy stanowczo krytykował niemiecki charakter szpitala. To ostatnia kwestia podnoszona będzie aż do roku 1930, kiedy po 38 latach przejdzie na emeryturę pierwszy dyrektor szpitala. A był nim młody chirurg rodem z okolic Salzburga, dr Hermann Hinterstoisser (notabene katolik!).
Dzięki tej wyjątkowej postaci szpital cieszyński stanie się placówką wzorcową, modelową, zapewniającą opiekę medyczną na najwyższym poziomie. Przez kolejne dekady dr Hinterstoisser sprawował będzie również funkcję ordynatora oddziału chirurgicznego i ginekologicznego, przeprowadzając setki operacji i uzyskując status jednego z najlepszych austriackich chirurgów.
Wzrastająca ilość przyjmowanych pacjentów oraz operacji przeprowadzanych przez dr Hinterstoissera doprowadziła już po trzech miesiącach do konieczności zatrudnienia dwóch lekarzy asystentów: dr Konrada Friedmanna, syna cieszyńskiego rabina obwodowego, oraz dr Stefana Rogoyskiego, szlachetnie urodzonego Polaka rodem z Krakowa. Opiekę nad chorymi sprawowały wykwalifikowane siostry diakonisy, początkowo z domu weimarskiego, potem bielskiego. W pierwszym półroczu funkcjonowania szpital przyjął pół tysiąca chorych, z czego 31 osób zmarło. Pośród pacjentów 244 było ewangelikami, 225 katolikami, a 29 żydami."

Z 'Wieści Wyższobramskich' c.d.:
.
"Stale rosnąca liczba chorych, która w roku 1900 sięgnęła 1700 przyjęć, przy czym katolicy przewyższali już dwukrotnie liczbę ewangelików, doprowadziła kuratorium szpitala do podjęcia decyzji o rozbudowie. Na ten cel zebrano 251 000 koron austriackich, która to suma została uzupełniona kolejną subwencją w wysokości 40 000 koron, uchwaloną na wniosek ks. Haasego przez Sejm Śląski.
W roku 1901, na dokupionej już wcześniej dwuhektarowej parceli, pojawił się nowy pawilon zakaźny, współfinansowany przez władze miejskie Cieszyna, a na początku roku 1902 został oddany do użytku drugi pawilon chorych, zwany Domem Vossa (Graf Voss Haus) z racji wysokiej sumy, jaką przekazał na ten cel baron Voss-Dölzig z Berlina.
Liczba łóżek wzrosła tym samym ze 120 do 160.
Poza drugą salą operacyjną szpital wyposażony został m.in. w aparat rentgenowski. "

Z 'Wieści Wyższobramskich' c.d.:
.
"Powiększony zakład leczniczy wymagał coraz większych nakładów, jego utrzymanie przekraczało niestety możliwości ewangelickiego zboru. Ponadto ks. Haase podupadł na zdrowiu i nie był już w stanie kontynuować swej misji.
W roku 1902 rozpoczęły się więc negocjacje w sprawie upaństwowienia szpitala, w maju tego roku gmina ewangelicka ostatecznie zatwierdziła przekazanie szpitala Wydziałowi Krajowemu w Opawie. Umowa dotycząca przejęcia placówki nie objęła wielu postulatów zboru cieszyńskiego, m.in. jego dalszego wpływu na funkcjonowanie szpitala.
Ostatecznie 4 kwietnia 1903 roku szpital został podporządkowany administracji opawskiej jako Schlesisches Krankenhaus (Szpital Śląski) z zastrzeżeniem, że na wieczne czasy utrzyma charakter międzywyznaniowy.
Personel przejętego zakładu stanowiło wówczas oprócz prymariusza, dyrektora H. Hinterstoissera, trzech lekarzy sekundariuszy: Karl Schmid, Franz Groer oraz Walter Karell. Opiekę nad chorymi sprawowało 18 diakonis z przełożoną Anną Kukucz.
Liczba przyjęć w roku następnym, 1904, wyniosła 2 270 chorych, z których 163 osoby zmarły. Ilość przeprowadzonych operacji wyniosła 1 142.
Będąc najważniejszym zakładem leczniczym wschodniej części Śląska Austriackiego, cieszyński szpital traktowany był przez Wydział Krajowy w sposób wyjątkowy i wkrótce rozpoczęła się dalsza jego rozbudowa."

Z 'Wieści Wyższobramskich' c.d.:
.
"W roku 1908 Sejm Śląski, w którym ks. dr Haase zasiadał przez 38 lat, w uznaniu jego zasług podjął decyzję o wystawieniu mu pomnika, na co przeznaczono z budżetu krajowego 10 000 koron austriackich.
Popiersie założyciela szpitala wykonał Jan Raszka, rzeźbiarz urodzony w Ropicy, który w okresie międzywojennym zasłynie jako autor statuy księcia cieszyńskiego Mieszka I i pomnika śląskich legionistów, czyli słynnej Ślązaczki przed cieszyńskim zamkiem.
Pomnik ks. dr Theodora Haasego odsłonięty został w maju 1912 roku w sąsiedztwie szpitalnej bramy.
W roku 1938 popiersie ks. Haasego zostało usunięte z cokołu i złożone w suterenie jednego z pawilonów.
Rok później, we wrześniu 1939 roku, pomnik powrócił na swe pierwotne miejsce, by ponownie opuścić je po zakończeniu II wojny.
Od 1952 roku rzeźba wraz z trzema płaskorzeźbami, zdobiącymi pierwotnie cokół pomnika, znajdowała się w Kościele Jezusowym.
18 czerwca 2012 roku, podczas obchodów 120-lecia uruchomienia szpitala, a po stu latach od odsłonięcia tegoż pomnika, ks. Haase powrócił do Szpitala Śląskiego.
Jako że czasy są już inne, popiersie nie wróciło na pierwotny cokół, ale znalazło się w hallu głównego pawilonu. I tam jest jego miejsce."

"Bulwersujące i skandaliczne nakłanianie na zmianę wiary"? To chyba pan powinien doczytać. Takie incydenty zdarzały się naprawdę rzadko. Nie były one gwałtowne, ani skandaliczne. U Elżbietanek czy Bonifratów leczono Katolików,Ewangelików czy Żydów i nie zwracano uwagi na ich wiarę a jeśli już to niezwykle rzadko. Potwierdza to solidna i wiarygodna praca zbiorowa "Dzieje Cieszyna". Fakt ten może potwierdzać to, że mimo wybudowania ogromnego szpitala Ewangelickiego wielu pacjentów również tych którzy nie byli katolikami wciąż woleli leczyć sie w szpitalach u zakonnic i zakonników. Niech pan najpierw się doinformuje a potem ocenia.

Proszę zapoznać się z tekstem na ten temat zamieszczonym w informatorze 'Wieści Wyższobramskie', numer bodajże 7,8/2012 - potem możemy podyskutować.
Są jeszcze broszury opisujące przypadki prozelityzmu katolickiego w cieszyńskich szpitalach, wydawane przez T. Haase, powinny być w Książnicy.
Zasługą T. Haase było nie tylko zebranie funduszy na budowę, ale i stworzenie jednego z najnowocześniejszych w ówczesnych czasach, znanego i podziwianego w całych Austro-Węgrach szpitala w Cieszynie.
Niebagatelną rolę w sukcesie Szpitala odegrał jego pierwszy i długoletni - aż do odwołania z przyczyn politycznych przez władze II RP w 1927 - lekarz rodem z okolic Salzburga, uczeń takich wiedeńskich sław medycznych jak profesorowie Theodor Billroth czy Rudolf Chrobak, dr Hermann Hinterstoisser.
Zbyt wielkie zasługi, i to nie tylko dla Cieszyna położył budową Szpitala Haase, by dziś zafałszowywać tamtejsze dzieje.

To urocze, że kolega ja-nek, pisany w dodatku z małej litery i świadczący o braku poszanowania dla siebie zwłaszcza, co przekłada się na brak poszanowania innych, potrafi tak pięknie krytykować i mieszać z błotem dziewczynę, która uczy się pisać teksty, ale nie wstydzi się publikować ich w internecie gdzie indziej, niż na "blogasku", który za tydzień zdechnie śmiercią naturalnego braku obserwatorów. Urocze jest również to, że kolega ja-nek tak ochoczo wchodzi w dyskusję i gnoi za przeproszeniem młodszą (?) od siebie koleżankę z Internetu, czując się bezkarnym. To bardzo urocze, że kolega ja-nek tak ochoczo bierze się za niszczenie marzeń dziewczyny o byciu dziennikarką, nie biorąc pod uwagę faktu....

...że na tym "portalu" większość tekstów publikowanych przechodzi jeszcze przez, tak zwaną, REDAKCJĘ. Koledzy redaktorzy i redaktorki spędzają w pocie i znoju dnia dzisiejszego, w upale, oparach kawy i dymu papierosowego długie minuty... by po prostu zmienić sens artykułu i wywalić kilka istotnych kwestii, jak choćby przecinki czy magiczny ENTER. Kolega ja-nek również, zapewne, nie został nauczony, że używanie cudzysłowu -> " <- nie zabija, zamiast tego, apostrof jest co najmniej niegrzecznym i bezmyślnym nadużywaniem klawiatury, którą kolega ja-nek używa całkowicie bezmyślnie, sącząc swój nic nie wnoszący w dyskusję wkład.
Rozkoszujemy się chęcią kolegi ja-anka do moralizatorstwa i prób wnoszenia swego lechickiego oświecenia w ten nasz szary, brzydki i całkowicie lewacki tok rozumowania, w dodatku - nie daj boru zielony i szumiący! - piszący o ewangelikach... dobrze. Sek w tym, że kolega ja-nek najwyraźniej zapomina, że mieszka na Śląsku Cieszyńskim, czyli największym zbiorze ewangelików w kraju. Co jednak koledze ja-nkowi nie przeszkadza w pluciu jadem i nienawiścią.

Jak rozumiemy i wnioskujemy, koledzy towarzysze, kolega ja-nek swym hejtem i próbą wywyższenia się właśnie zgłasza chęć napisania własnoręcznie cyklu IDEALNYCH i CUDOWNYCH artykułów dotyczących historii szpitalnictwa w Cieszynie. Jak rozumiemy, kolega ja-nek jest w tej materii doskonale wykształcony, ma kilka fakultetów i doktorat z metafizyki, bowiem tylko tak, w jedynie słuszny i prawicowy sposób, będzie w stanie napisać coś lepiej od - pożal się boże zapewne zła wcielonego zapewne, bowiem krwawi raz w miesiącuy przez kilka dni i nie umiera! - dziewczyny, która z gimnazjum nie ma nic wspólnego.

Radujemy się wszyscy postawą kolegi ja-nka i sądzimy, że kolega ja-nek w przyszłości wykaże się nieco większym i bliższym cywilizowanym ludziom postawom świadczącym nie tylko o wychowaniu, ale i wykształceniu.

Z wyrazami szacunku i żołnierskim pozdrowieniem:
Przecinkowi Naziści.

przyznaję prywatne wyróżnienie - 'Bełkot Miesiąca'
gratuluję

A Pan widzę na wszystkim zna się najlepiej. Już nudny jest Pan z tymi komentarzami. Uważam, że temat ciekawy i dobrze, że ktoś o tym napisał. Fajnie czyta się artykuły, które nie są walką wyznaniową i nie ociekają niezadowoleniem i złością. Panu przydałby się powrót do gimnazjum. Może ktoś tam nauczyłby Pana, że hejt jest negatywnym zachowaniem. Można wypowiadać się na temat jeśli ma się odmienne zdanie. Konstruktywna rozmowa jest fajna. Tu nie ma rozmowy. Proponuję zostawić złośliwości i wybrać się na spacer. Piękną pogodę mamy.

"... że pewna hrabina ..." ??

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.
  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <em> <strong> <cite> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.

Więcej informacji na temat formatowania

Image CAPTCHA
Wpisz znaki widoczne na obrazku.
reklama
reklama