, piątek 26 kwietnia 2024
Wspomnienia cieszyńskiego Sybiraka
Zbigniew Tomanek, Sześć lat za Uralem (1940–1946). Wspomnienia rodzinne, Cieszyn 2014. fot: MMT



Dodaj do Facebook

Wspomnienia cieszyńskiego Sybiraka

MMT
- Opowiadaniom mamy o naszych warunkach życia w Polsce początkowo nie mogli uwierzyć. Pamiętam jak mama przeglądając nasz nędzny dobytek niechcąco upuściła swoje zdjęcie w stroju cieszyńskim na podłogę, które natychmiast podniosła gospodyni. Oglądając je rzekła, "teraz rozumiem, dlaczego ciebie Maryja tu zesłali, ty byłaś carycą" - wspomina w swojej książce Zbigniew Tomanek.

Autor rodzinnie jest związany ze Śląskiem Cieszyńskim i od 1946 roku z krótkimi przerwami mieszka w Cieszynie. Ojciec, dr medycyny Alfred Tomanek, pochodził z Grodźca, rodzina matki, Marii z domu Marek, od pokoleń gospodarowała w Sibicy. Zbigniew Tomanek wczesne dzieciństwo spędził w Borysławiu, który w 1939 roku został zajęty przez Związek Radziecki. Rok później jego ojciec za udzielanie pomocy członkom Związku Walki Zbrojnej trafił do sowieckiego łagru. Niedługo potem sześcioletni wówczas Zbigniew Tomanek wraz z matką został wywieziony na Sybir.

Pierwsza część jego wspomnień poświęcona jest gehennie na Wschodzie, trwającej do 1946 roku. Większość tego okresu spędził w kazachskim siole Jerszowka, zakwaterowany u rodziny Kabowych. O warunkach życia u tych ostatnich dobrze przekonuje zacytowany wyżej fragment, w którym Kabowie nie mogą uwierzyć, jak było w przedwojennej Polsce.

W 1940 roku co najmniej kilkaset tysięcy Polaków (niektóre szacunki mówią nawet o dwóch milionach) zostało pozbawionych majątku i deportowanych w głąb Związku Radzieckiego. Liczby nie do końca oddają dramat tych ludzi, z których wielu już nie powróciło do domu. Z wiadomych względów temat represji sowieckich w debacie publicznej przez lata był omijany szerokim łukiem, stąd każde świadectwo jest bardzo cenne.

Drugą część książki można określić mianem "cieszyńskiej". Zbigniew Tomanek o sobie pisze niewiele, wspominając krótko studia na Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie i pracę zawodową w Zakładach Elektromaszynowych CELMA. Za to przekazuje sporo informacji na temat swoich krewnych, wywodzących się m.in. z zasłużonych rodzin Tomanków z Ropicy, Marków z Sibicy czy Hessów z Międzyrzecza. Są wśród nich ksiądz Rudolf Tomanek (brat babki), działacz narodowy i społeczny zamęczony przez Niemców w Dachau, Józef Tomanek (dziadek), nauczyciel i kierownik szkoły w Grodźcu, wreszcie dr Alfred Tomanek (ojciec), który po zwolnieniu z sowieckiego łagru wstąpił do Armii Andersa i był organizatorem polskiej służby zdrowia w Indiach.

Bardzo dobrze, że autor zdecydował się na publikację swoich wspomnień. Z jednej strony mamy kolejne świadectwo na temat sowieckich represji wobec Polaków, a z drugiej ciekawe źródło na temat historii polskiej inteligencji na Śląsku Cieszyńskim.

Zbigniew Tomanek, Sześć lat za Uralem (1940–1946). Wspomnienia rodzinne, Cieszyn 2014.

Komentarze: (2)    Zobacz opinię czytelników (0)    Dodaj opinie
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy pozostawionych przez internautów. Komentarz dodany przez zarejestrowanego użytkownika pojawi się na stronie natychmiast po dodaniu. Anonimowy komentarz zostanie opublikowany z opóźnieniem, po jego akceptacji przez redakcję. Komentarze niezgodne z regulaminem będą usuwane.

Tematyka losów Sybiraków jest naprawdę zajmująca. Akurat dzisiaj skończyłem czytać wydane niedawno wstrząsające wspomnienia innego Sybiraka Władysława Cehaka, zestrzelonego pilota samolotu karaś, który dostał się w sowieckie ręce, zatytułowane "Bez retuszu". Niesamowita historia, także gorąco polecam - autor faktycznie nie owija w bawełnę - to było piekło.
Np. w ostatnim rozdziale opisany jest powrót do kraju autora, gdy jechał pociągiem wypełnionym dwunastoma Polakami (12) i tysiąc pięciuset (1500) Żydami. Polaków rozmieszczono pojedynczo po wagonach dla bezpieczeństwa przed NSZ, który miał rzekomo już w Polsce atakować pociągi z Żydami - taka była wtedy szeptana propaganda. Gdy pociąg zatrzymał się na dłuższy czas przed granicą z Polską, autor przez małe okienko z ukrycia miał możliwość oglądać przebieg "powitania" przez NKWD powracających innym pociągiem z niemieckich robót przymusowych sowieckich repatriantów (mężczyzn, kobiet i dzieci). Sowieci wracali pijani ze szczęścia do swej ojczyzny, z pieśnią na ustach, z transparentami sławiącymi Stalina i CCCP, uzbrojeni w trofiejną broń krótką, z zegarkami i ze sprzętem domowym zdobytym w Niemczech. Ich pociąg najpierw otoczono, rozbrojono, kazano wyjść zostawiając swoje rzeczy. Następnie sprawnie ich posegregowano w grupy, rozdzielając mężczyzn i kobiety i pognano do obozu. Opornych zabijano na miejscu, obojętnie na płeć. Gdy po jakimś czasie, już po zabraniu sowieckich repatriantów i ich rzeczy, do pociągu jadącego do Polski podeszła dla handlu solą grupa miejscowych kobiet to dowiedziano się, że w tym miejscu nie pierwszy raz tak przyjmowano powracających Sowietów. Był nawet taki jeden pociąg, który został spalony z ludźmi ponieważ powracający bronili twardo swoich kufrów i walizek.
- Smród był wtedy na całą okolicę - skarżyła się miejscowa chłopka.

„Jeśli my zapomnimy o Nich, Ty Boże zapomnij o nas”

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.
  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <em> <strong> <cite> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.

Więcej informacji na temat formatowania

Image CAPTCHA
Wpisz znaki widoczne na obrazku.
reklama
reklama