HC Oceláři Trzyniec: Ostatnia rundaPrawdziwym egzaminem „hartu ducha” miał stać się niedzielny mecz w Ołomuńcu z rywalem, który w tym sezonie kompletnie Stalownikom nie leżał. W dwóch poprzednich rundach hanackie Koguty wygrywały z ekipą trzynieckich Smoków bardzo wyraźnie – 6:0 oraz 4:1. Trzeci mecz okazał się jednak w końcu szczęśliwy dla Ślązaków. fot. Robert Kania Takiej zwycięskiej serii Stalownicy nie mieli od miesiąca. Trzy zwycięstwa w rzędzie, w dodatku dwa odniesione na lodzie wyżej w tym sezonie notowanych rywali sprawia, że coraz realniej rysuje się perspektywa gry w fazie pucharowej mistrzostw Ekstraligi. Coś, co kilka miesięcy temu wydawałoby się niedorzecznością, obecnie stało się jednak faktem – Stalownicy, jako jeden z największych faworytów przed sezonem do końca będą musieli walczyć o miejsce wśród ośmiu najlepszych drużyn. Dla kibiców jak i klubowych działaczy jednak ostatnio zaświeciło słońce - najpierw trzyńczanie wygrali na lodzie ówczesnego wicelidera z Pilzna (3:1) by w kolejnym spotkaniu we własnej hali rozbić zespół z Mladej Boleslavi 7:0. Takiej „strzelaniny” w Werk Arenie nie było od dawna, nic więc dziwnego że trybuny w końcu ożyły, zwłaszcza te jej części, które wciąż domagały się powrotu „starego dobrego Trzyńca”. Mecz miał swoich bohaterów, oprócz Vladimíra Svačiny, dla którego dwa zdobyte gole oznaczały 100. i 101. bramkę w historii jego ekstraligowych występów, ale także dla cała linia defensywna, której „mózgiem” po raz kolejny okazał się Rostislav Klesla. Trzyniecki kapitan, nie dość że wespół z kolegami na niewiele pozwalał rywalom z miasta Škody, to jeszcze sam poprawił strzeleckie statystyki, zapisując na swoim koncie gola i dwie asysty. Mecz z tym rywalem miał dodatkowy podtekst – właśnie do BK Mlada Boleslav po swoim niechlubnym rozstaniu ze Stalownikami trafił napastnik Jakub Klepiš. Nie mógł liczyć na ciepłe przyjęcie, jednak w drugiej części spotkania każdy jego kontakt z krążkiem kończył się przeciągłymi gwizdami miejscowych kibiców. Po mecz Klepiš nie żywił jednak urazy. - Taki jest los sportowca, raz jesteś hołubiony a za chwilę stadion zaczyna cię nienawidzić – mówił po spotkaniu wyraźnie załamany wynikiem i postawą swoich kolegów. Prawdziwym egzaminem „hartu ducha” miał stać się niedzielny mecz w Ołomuńcu z rywalem, który w tym sezonie kompletnie Stalownikom nie leżał. W dwóch poprzednich rundach hanackie Koguty wygrywały z ekipą trzynieckich Smoków bardzo wyraźnie – 6:0 oraz 4:1. Trzeci mecz okazał się jednak w końcu szczęśliwy dla Ślązaków. Po świetnej grze w defensywie, którą znów dowodził Rosta Klesla, wspomagany przez drugiego z jej filarów – Lukáša Galvasa, na ołomunieckim „zimaku” krążek w trzynieckiej bramce wylądował tylko raz. A to przy dwóch trafieniach trzyńczan oznaczało zwycięstwo, choć odniesione dopiero w dogrywce, w dość kontrowersyjnej sytuacji. Tuż przed decydującym golem dla Oceláři przewrócił się jeden z graczy miejscowych, sugerując faul. Zamiast gwizdka przerywającego grę usłyszał jednak trzepot krążka w siatce oraz zwycięski okrzyk zawodników gości. Ta sytuacja zepsuła trochę ogólną atmosferę na trybunach, podkreślmy, że wzorową przez całe 60 minut. Takim sympatycznym „spoiwem” okazał się obecny trener Stalowników, Jiří Dopita, który przez lata był związany z ołomunieckim klubem, jako zawodnik, później trener i współwłaściciel. Zwycięstwo nad Ołomuńcem zakończyło trzecią serię spotkań w sezonie zasadniczym. Po rozegraniu 39 kolejek Oceláři zajmują 10. miejsce w tabeli z dorobkiem 52 punktów. Do 6. miejsca gwarantującego udział w play off tracą 10 punktów. Jeśli nie udałoby się wskoczyć do „szóstki” pozostaje jeszcze walka o dwa miejsca w play off. I chyba nikt nie zakłada scenariusza, w którym którym dla Stalowników brakuje miejsca wśród ośmiu najlepszych zespołów ligi. Ostatnia runda rozpoczyna się już we wtorek, wtedy Stalownicy zagrają na wyjeździe w Chomutowie. Przed własną publicznością zagrają w piątek, gdy ich rywalem będzie drużyna z Karlowych Warów.
|
reklama
|
Dodaj komentarz