HC Oceláři Trzyniec: Koniec sezonuJuż po zakończeniu sezonu zasadniczego można było przypuszczać, że na kibiców czeka kilka bardzo zaciętych pojedynków, w których o awansie do dalszej fazy będą decydować szczegóły. I tak rzeczywiście się stało. W rywalizacji do trzech zwycięstw obie ekipy spotykały się aż pięciokrotnie, a w każdym ze spotkań zwycięska ekipa zdobywała zaledwie o jednego gola więcej, ponadto dwa spotkania rozstrzygały się w dogrywkach, a jedno w serii rzutów karnych. Co ciekawe, cztery spośród pięciu spotkań przegrywał zespół, który pierwszy strzelał gola. Po czterech spotkaniach - dwóch w mieści Baty i dwóch pod Jaworowym bilans był remisowy, więc o wszystkim decydował niedzielny pojedynek w Zlinie. Trzyńczanie w sezonie zasadniczym dwukrotnie wyjeżdżali ze stadionu im. Ludka Čajki w glorii triumfatorów, ponadto w drugim mecz barażowym zachowali więcej zimnej krwi i wyszarpali gospodarzom zwycięstwo po karnych, które tego dnia znakomicie egzekwował Vladimir Svačina. Zresztą w obozie Stalowników panowała bardzo bojowa atmosfera, i wiara w wygraną. Mimo że po raz kolejny pod nieobecność liderów (Rostislav Klesla, Tomáš Linhart) trzyniecka defensywa grała w eksperymentalnym ustawieniu, długo wydawało się, że śląski klub jest w stanie wyeliminować PSG Zlin. Gdy w 25. minucie Oceláři po golach Radoslava Tybora i Denisa Kindla prowadzili 2:0, wydawało się, że mecz może okazać się zwycięski. Niestety, jeszcze w drugiej tercji „Szewcy” potrafili doprowadzić do wyrównania po golach Daniela Štumpfa i niezawodnego Petra Holíka, dla którego był to już 5. gol w tegorocznych barażach ze Stalownikami. Trzecia tercja nie przyniosła zmian rezultatu, choć w tej części spotkania na lodzie dominowali Stalownicy, a jednemu z nich po nocach być może będzie się śnić sytuacja z 53. minuty, gdy w sytuacji sam na sam nie zdołał pokonać Libora Kašíka. Tego meczbola miał na kiju słowacki napastnik Radoslav Tybor. Mecz rozstrzygnął się w pierwszej minucie dogrywki, gdy zawodnicy Zlina wykorzystali błąd w ustawieniu defensywnym Stalowników i bramkę na wagę awansu zdobył kapitan drużyny PSG - Ondřej Veselý. - Dziś nasi rywale czekali na nasze błędy. Tych na nieszczęście popełniliśmy o jeden więcej niż gracze Zlina i stąd ta porażka - mówił po meczu David Nosek, najlepszy w tym spotkaniu gracz Oceláři. - Przede wszystkim chciałbym podziękować naszym kibicom, którzy wspierali nas na każdym meczu w Zlinie. Dziś przekonaliśmy się, jak sport potrafi być okrutny. Prowadziliśmy, graliśmy dobry mecz. Nie uważam, że rywal był od nas lepszy. Miał jedynie więcej szczęścia - przyznał René Mucha ze sztabu trenerskiego Stalowników. Niedzielnym spotkaniem ekipa Oceláři Trzyniec zakończyła bardzo nieudany dla siebie sezon. Zespół, który przed rozpoczęciem rozgrywek był typowany jako jeden z faworytów do mistrzowskiego tytułu, nie zagra nawet w ćwierćfinałach. Stalownikom nie udało się także przełamać kompleksu Zlina. Była to siódma wzajemna rywalizacja obu ekip w fazie pucharowej i po raz siódmy triumfowali zawodnicy ze Zlina! - Myślę, że nie ma żadnej klątwy ani temu podobnych rzeczy. Drużyny wciąż się zmieniają, nawet w porównaniu do sytuacji sprzed dwóch lat to był już zupełnie inny zespół - podkreślił David Nosek. W niedzielnym spotkaniu zagrał jednak zawodnik, który pamięta pierwszą pucharową rywalizację obu ekip. W meczach w 1996 roku występował wówczas 21-letni zliński obrońca Jiří Marušák. W niedzielę zaś asystował przy pierwszym golu dla swojej drużyny. Trzynieccy Stalownicy mogą teraz udać się na urlopy. Liga natomiast nie zwalnia tempa. Już dziś rusza ćwierćfinałowa rywalizacja - pierwsze mecze zagrają Mountfield Hradec Kralove z BK Mlada Boleslav oraz Škoda Pilzno z HC Ołomuniec. Natomiast w środę zagrają Białe Tygrysy Liberec z chomutowskimi Piratami oraz praska Sparta z PSG Zlin.
|
reklama
|
To był nieudany sezon. I cieszę się że się skończył. W przyszłym będzie lepiej.
Dodaj komentarz