, piątek 26 kwietnia 2024
Aron Chmielewski: Żyję hokejem
Aron Chmielewski to napastnik, wychowanek Stoczniowca Gdańsk, reprezentant Polski w hokeju na lodzie. Od maja tego roku jest związany z HC Oceláři Trzyniec. fot: Marcin Mońka



Dodaj do Facebook

Aron Chmielewski: Żyję hokejem

MARCIN MOŃKA
Aron Chmielewski: Żyję hokejem

Polski napastnik ma za sobą występy w meczach towarzyskich. W sierpniu zagrał m.in. w przegranym meczu z Vitkovice Steel podczas towarzyskiego turnieju Steel Cup.

- Trzeba się uczyć od najlepszych. Mogłem przecież pozostać w polskiej lidze, i być jednym z wyróżniających się zawodników. Nie można jednak spocząć na laurach. Cieszę się, że otrzymałem taką możliwość od Boga, aby móc grać właśnie w Trzyńcu - mówi Aron Chmielewski, 22-letni reprezentant Polski w hokeju na lodzie, obecnie zawodnik HC Oceláři Trzyniec.

Mimo młodego wieku masz już na swoim koncie Mistrzostwo i Puchar Polski zdobyte z Cracovią, a wraz z reprezentacją kraju awansowałeś w tym roku na zaplecze światowej hokejowej elity. Czy pojawienie się w Trzyńcu i gra w zespole Oceláři to jak dotąd największe sportowe wyzwanie?
Myślę, że tak. Przychodząc tutaj wiedziałem że czeka mnie wiele pracy. Od najmłodszych lat zdążyłem się przyzwyczaić, że wciąż muszę równać do najlepszych, często dojrzalszych od siebie zawodników. Zwykle grywałem ze starszymi od siebie, tak było w lidze jak i reprezentacji. Myślę, że stawianie sobie poprzeczki jak najwyżej jest w sporcie najlepszym rozwiązaniem. I trzeba się uczyć od najlepszych. Mogłem przecież pozostać w polskiej lidze, i być jednym z wyróżniających się zawodników. Nie można jednak spocząć na laurach. Cieszę się, że otrzymałem taką możliwość od Boga, aby móc grać właśnie tutaj. Od dawna twierdzę, że nic nie dzieje się przypadkowo.

Hokej to twój rodzinny sport - uprawiał go ojciec oraz brat. Czy kontakt z tą dyscypliną od najmłodszych lat ułatwił podjęcie decyzji by związać się z nią w dorosłym życiu?
Tata rzeczywiście grał w hokeja a także w futbol, a gdy się urodziłem kupił piłkę. Być może chciał, bym grał w piłkę nożną. Od najmłodszych lat trenowałem obie te dyscypliny sportu. Jako dziecko widziałem w rodzinnym Gdańsku zarówno piłkarskie mecze Lechii jak i spotkania hokejowe. Dużym przeżyciem było obejrzenie meczu hokejowej reprezentacji Polski w meczu z Rumunią, miałem wtedy 8 lat. Już wtedy poprosiłem tatę by zabrał mnie na ślizgawkę. Potem oczywiście była szkółka, gdzie pojawiali się trenerzy ze szkół sportowych. Tak trafiłem do jednej z nich. Do piątej klasy podstawówki trenowałem również piłkę nożną, jednak ze względu na zbyt duże obciążenie fizyczne w tak młodym wieku musiałem z niej zrezygnować. Nikt nie uprawia przecież dwóch dyscyplin profesjonalnie. I tak do dziś pozostał hokej.

Jednak jako nastolatek trafiłeś do jednego z niemieckich klubów. Jak to się stało?
Treningi rozpocząłem w wieku ośmiu lat, i byłem na starcie już trochę spóźniony, bo hokej zaczyna się uprawiać już w przedszkolu. Aby dorównać kolegom musiałem więc nadrabiać zaległości. Na szczęście różnice zniwelowałem już w gimnazjum. Potem przyszły pierwsze sukcesy, jak tytuł najlepszego zawodnika na Mistrzostwach Polski. Trenerzy uznali, że powinienem spróbować większych wyzwań, jednak w polskiej lidze trudno było trafić do seniorskiego składu w bardzo młodym wieku. Wyjechałem więc do Niemiec, na testy do dwóch klubów, i związałem się z ekipą Indians Hannover. W wieku lat 16 grałem w zespołach do lat 18 i do lat 20. Po roku wróciłem do Polski i zacząłem grać w ekstraklasie, szło mi całkiem nieźle, zdobyłem w sezonie 31 punktów i dostałem powołanie do kadry narodowej. Myślę, że był to efekt pracowicie spędzonego roku w Niemczech.

Z hokejem jednak związałeś się w trudnym momencie dla tej dyscypliny w Polsce. Mogłeś przecież zostać piłkarzem, zarabiać gigantyczne pieniądze…
To prawda, jednak w żaden sposób nie kalkulowałem. Nie porównywałem gdzie lepiej zarabiają, wiedziałem doskonale że np. hokeistom Stoczniowca nie powodzi się dobrze a grali wówczas w ekstraklasie. Decydująca była kwestia czym żyję, a żyłem od początku hokejem. Zakochałem się w tym sporcie.

Jesteś w Trzyńcu od kilku miesięcy i masz już pewnie wiele przemyśleń. Czy rzeczywiście czeski i polski hokej dzieli tak wiele?
Cofnę się dwa lata wstecz, gdy polska reprezentacja ze mną w składzie grała sparing z Ocelari i przegrała 1:7. Nie miałem wtedy bladego pojęcia, że kiedyś tutaj trafię. Wtedy ich hokej w porównaniu z nami wyglądał kosmicznie. Dziś jestem tutaj, na razie wyniki same mówią za siebie - w europejskich pucharach ze szwajcarską drużyną, która w polskiej lidze wygrałaby z każdym, zwyciężyliśmy 7:0.
Różni nas przede wszystkim indywidualne wyszkolenie każdego z zawodników oraz to, jakie mają nastawienie do pracy na treningach. Jednak muszę usprawiedliwić polskich graczy - nawet największe chęci do pracy i motywacja nie sprawią, że będą mogli trenować tak jak trenuję obecnie. W Polsce nie mamy tylu trenerów, takiego zaplecza, różnych małych szczegółów jak np. suplementy diety, które wpływają na późniejsze wyniki. Obserwuję wszystko dokładnie - to co tutaj w szatni mają juniorzy nie mają nawet gracze w polskiej ekstraklasie. Od młodych lat jest więc inne szkolenie, inna mentalność, i oczywiście idą za tym pieniądze - gdyby polskie kluby je miały zapewne byłoby podobnie. Zawodnik w lidze czeskiej nie musi się o nic martwić, ponieważ pracuje z nim sztab ludzi odpowiedzialnych za najdrobniejsze elementy przygotowania. Skupia się jedynie na trenowaniu i grze. Jestem w Trzyńcu od kilku miesięcy i nie pamiętam abym wcześniej tak ciężko a jednocześnie chętnie pracował.

Jak wypadłeś na tle nowych kolegów z drużyny podczas przygotowań?
Fizycznie i kondycyjnie nie odbiegam od reszty chłopaków, nawet jestem trochę z przodu, wiedzą o tym również trenerzy. Jednak gdy weszliśmy na lód szybko dostrzegłem różnicę. Kolegom w drużynie, którzy w świetnych warunkach trenowali od najmłodszych lat wszystko przychodzi na lodzie łatwiej. Zarówno jazda na łyżwach, jak i wyszkolenie techniczne czy przegląd sytuacyjny - wiem, że mam parę rzeczy do nadrobienia.

Słyszałem, że bardzo fajnie zostałeś przyjęty przez trzyniecką szatnię. Z którym z zawodników masz najlepszy kontakt?
Musiałbym chyba wymienić z pół drużyny (śmiech). Zostałem tu znakomicie przyjęty, od razu potraktowano mnie „jak swojego”. Panuje u nas świetna atmosfera, często czas spędzamy razem nie tylko na treningu, ale również wychodzimy razem na obiad, kawę czy pograć w golfa, czyli dyscyplinę niesłuchanie popularną w Czechach. To kolejny bodziec by wytrwale pracować - odpowiada mi klimat w drużynie, więc chciałbym pozostać w Trzyńcu jak najdłużej.

Nie miałeś chyba większych problemów językowych?
W sporcie uczymy się wielu języków, w Niemczech przez rok nauczyłem się niemieckiego, z kolei grając w Cracovii, gdzie występowali Kanadyjczycy czy Finowie uczyłem się angielskiego. Z językiem czeskim nie mam problemów, podstawy wyniosłem z Krakowa, gdzie trenował nas Rudolf Rohaczek i mimo że najczęściej mówił po polsku, to jednak używał wielu czeskich słówek. Po przyjeździe do Trzyńca wydawało mi się, że będzie łatwiej z językiem, jednak gdy po raz pierwszy wsiadłem do klubowego autobusu przeżyłem szok. Większość zawodników pochodzi z głębi kraju, wychowanków posługujących się lokalnym językiem, mówiących mieszanką czeskiego, polskiego i śląskiego jest zaledwie dwóch, więc bariera na początku była. Teraz jednak potrafię już w miarę swobodnie porozmawiać. Choć oczywiście najłatwiej jest mi w kontaktach ze Słowakami czy Adamem Ruferem, który jest wychowaniem klubu i mówi „po naszymu”.

Jak oceniasz swoje szanse na regularne występy w trzynieckich barwach?
Trenerzy na pewno widzą, że nie jestem jeszcze takim graczem, który mógłby występować w pierwszej czy drugiej piątce. Na pewno moim sprzymierzeńcem nie jest też regulamin, który mówi o obecności pięciu młodzieżowców w składzie. Działacze i trenerzy chcieli jednak, abym dołączył do drużyny i liczę bardzo na to, że dostanę szansę aby pokazać swoje umiejętności i charakter. Na dziś jednak mam świadomość swoich braków, potrzebuję jednak jeszcze trochę czasu.
Gra w Trzyńcu to przecież same zalety, jest stąd blisko do Polski, a poza tym klub ma wszystko: nową halę, świetny skład, znakomite zaplecze, wiernych kibiców.

Znasz już smak złota z polskiej ligi, chyba więc nadchodzi czas by posmakować go w wersji czeskiej. Rozmawiacie z kolegami o celach na nadchodzący sezon?
Wszyscy w sztabie szkoleniowym a także działacze podkreślają, że mamy bardzo mocny skład. Oczywiście trudno składać mi dziś jakiekolwiek deklaracje, jednak wszyscy bez wyjątku pragną mistrzostwa w nadchodzącym sezonie. I myślę, że nie tylko zwycięstwo w lidze, ale także wygranie Champions Hockey League wchodzi tutaj w grę. Mamy nową halę i wszyscy pracują na razie tak, aby w tym premierowym dla nowej Werk Areny sezonie wywalczyć upragnione złoto.

Mimo że jesteś w klubie od niedawna, dostałeś duże wsparcie od kibiców z Polski, którzy np. pojawili się na meczu Steel Cup z Severstalą Czerepowiec. Czy taki doping, jaki prowadzili fani z Polskiego Fan Clubu Oceláři Trzyniec z Torunia, skandując twoje nazwisko, pomaga czy deprymuje?
To nieoceniona pomoc i duże wsparcie. Mogłem tylko żałować, że w tym meczu tak rzadko pojawiałem się na lodzie, byłem tego dnia trzynastym napastnikiem i zagrałem dopiero w drugiej fazie meczu, na szczęście tej lepszej.
Cieszę się z przyjazdu kibiców, to bardzo miłe uczucie, żałowałem bardzo że nie mogę pojawić się na lodzie gdy skandowali moje nazwisko. To kolejny element, który sprawia że warto trenować i grać, sprawiając radość sobie, rodzinie i kibicom, którzy przyjeżdżają na mecze. A z Polskiego Fan Clubu otrzymałem okolicznościową koszulkę i krążek oraz obietnicę, będą tu przyjeżdżać. Widząc na meczu flagę polskiego Fan Clubu poczułem, jak ciepło robi mi się na sercu.
Wiem, że bardzo wielu kibiców z Polski, ze Śląska Cieszyńskiego przyjeżdża na mecze do Trzyńca. Mam nadzieję, że nie zawiodę oczekiwań.

Dałeś się już poznać jako waleczny i nieustępliwy zawodnik. W mecz Europejskiej Ligi Mistrzów z SC Bern otrzymałeś jednak karę meczu i dyskwalifikację za atak na głowę rywala…
To była dyskusyjna sytuacja, jednak efekt jest taki że otrzymałem karę i dyskwalifikację na dwa spotkania. Gdy przychodziłem do Oceláři trenerzy pytali mnie czy potrafię grać ciałem. Zapewniłem że tak, a na testach siłowych wypadałem bardzo dobrze. Stąd też polecenie od trenerów przed tym spotkaniem, abym grał dużo ciałem i nie odpuszczał obrońcom rywali. Realizowałem polecenia i w efekcie mojej interwencji zawodnik rywali doznał kontuzji, lecz absolutnie nie było to moim zamiarem aby kogokolwiek nieprzepisowo zaatakować. Zagrałem barkiem a nie łokciem, więc wydaje mi się, że był to czysty atak.

Jesteś graczem polskiej kadry narodowej, która wiosną tego roku awansowała na zaplecze światowej elity. Jednak po tej euforii nie ma już właściwie dziś śladu. Z reprezentacją pożegnali się znakomici rosyjscy trenerzy - Igor Zacharkin i Wiaczesław Bykow, nie wiadomo kiedy i w jakim składzie wystartuje w tym sezonie polska ekstraliga. To musi budzić niepokój, także wśród zawodników…
Wszystko niestety zaczyna się od problemów finansowych. W polskim hokeju nie ma pieniędzy, a najgorsze jest to, że również Polski Związek Hokeja na Lodzie nie ma środków by zapewnić normalne funkcjonowanie tej dyscypliny, nie ma także pomysłów na zdobycie głównego sponsora. Jako zawodnicy wraz z trenerem Zacharkinem zrobiliśmy naprawdę wiele, by wywalczyć awans, postęp w naszej grze był widoczny, trener jednak deklarował że za kilka lat zagramy wśród najlepszych. PZHL nie potrafił jednak zatrzymać trenera, który dalej chciał z nami pracować, jednak trudno jest pracować gdy jedna ze stron nie wywiązuje się z kontraktu.
Jako zawodnicy wierzyliśmy, że tegoroczny awans poprawi sytuację polskiego hokeja, nic takiego jednak się nie stało. Jest to kolejna niewykorzystana w ostatnim czasie szansa. Dlatego wszyscy odczuwamy niepokój o przyszłość tej reprezentacji. Serce do gry mamy, charakter też, znaczenie gry w narodowym trykocie każdy z nas rozumie bardzo dobrze - dlatego o stronę czysto sportową jestem jednak spokojny.

Pewnie jak każdy sportowiec masz swoją wymarzoną ligę i klub, w którym chciałbyś kiedyś zagrać…
Gdy byłem młodszy oczywiście marzyło mi się, by grać w NHL, miałem nawet wymarzony klub, którego bluzę chciałbym przywdziewać, była to drużyna Washington Capitals. Przechodząc kilka lat temu do Cracovii trener pytał mnie o zespół, w którym chciałbym grać, i mówiłem mu o drużynie Capitals (śmiech). W tej chwili wydaje mi się, że nie mogłem dla siebie obrać lepszej drogi. I chciałbym pozostać tu, gdzie teraz jestem, na jak najdłużej, ponieważ jest tu wszystko, co może sobie wymarzyć hokeista. Oczywiście jeśli za trzy lata będę najlepszy w drużynie to znów poprzeczka powędruje wyżej (śmiech). Obecnie jakoś niespecjalnie ciągnie mnie za ocean, z dala od rodziny i przyjaciół.

Rodzina jednak już teraz ma daleką drogę do przebycia by zobaczyć twój występ. Rodzice już cię oglądali w akcji?
Niestety jeszcze nie, bo rzeczywiście z Gdańska do Trzyńca to już cała wyprawa. Wiem jednak, że już planują przyjazd. Natomiast odwiedzała nas już rodzina mojej żony, bo mają zdecydowanie bliżej.

Chyba jednak nie żyjesz tylko i wyłącznie hokejem i masz czas na inne zajęcia?
Oczywiście że tak, często udajemy się na wspólne wypady z żoną, ostatnio zaś pojawiło się nowe hobby, czyli golf. Z kolegami z drużyny gramy często na polach w Karwinie czy w Ropicy. Zainwestowałem już nawet w sprzęt do golfa. W Polsce to niszowa sprawa, natomiast w Czechach gra bardzo wiele osób, spośród mojego najbliższego otoczenia jest to połowa drużyny. Obecnie uczę grać żonę, aby zawsze mieć obok siebie partnera do gry.

Rozmawiał: Marcin Mońka

Komentarze: (0)    Zobacz opinię czytelników (0)    Dodaj opinie
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy pozostawionych przez internautów. Komentarz dodany przez zarejestrowanego użytkownika pojawi się na stronie natychmiast po dodaniu. Anonimowy komentarz zostanie opublikowany z opóźnieniem, po jego akceptacji przez redakcję. Komentarze niezgodne z regulaminem będą usuwane.

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.
  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <em> <strong> <cite> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.

Więcej informacji na temat formatowania

Image CAPTCHA
Wpisz znaki widoczne na obrazku.
reklama
reklama