Dobra prowincja (felieton Andrzeja Drobika)Zawsze skrycie podziwiałem Andrzeja Stasiuka, między innymi za to, że rzucił Warszawę i podjął decyzję o przeprowadzce na głęboką prowincję. Interesował mnie fenomen Wydawnictwa Czarne, które funkcjonuje całkiem dobrze, mimo, że jego główna siedziba znajduje się w Wołowcu, położonym daleko od Warszawy, gdzieś w Beskidzie Niskim. Nasza gwiazda literatury, Jerzy Pilch, żyje co prawda w Warszawie, ale o Wiśle i swoich korzeniach mówi nadzwyczaj często. W jednym z wywiadów stwierdził nawet, że jest w Wiśle na tyle mocno zakorzeniony, że swobodnie może zachować pewną ciekawość świata, a jego przeprowadzka do Warszawy jest uzasadniona, a nawet wskazana. Swojego Stasiuka na razie nie mamy, ale mamy wiele innych osób, które świadomie postanowiły bądź to pozostać, bądź wrócić, bądź przeprowadzić się na naszą prowincję. Może dlatego, że po dwudziestoletnim zachłyśnięciu globalizacją i europejskością dochodzimy powoli do wniosku, że życie na prowincji nie musi być wcale karą, ale świadomym wyborem. Nie próbuję oceniać tych, którzy świadomie wybrali życie na prowincji, tak samo jak nie będę oceniał tych, którzy z niej zrezygnowali. Dobrze jednak, że dzisiaj mamy wybór i że mieszkanie na prowincji zupełnie w niczym nas nie ogranicza. I choć faktycznie możliwości rozwoju zawodowego w dużych miastach wydają się większe, to znajdą się i tacy, którzy w niewielkim Cieszynie, w jeszcze mniejszym Ustroniu czy Wiśle, a zresztą we wszystkich miejscowościach Śląska Cieszyńskiego znajdą swoją drogę. Wierzę, jestem nawet pewny, że już niedługo prowincja przestanie się w Polsce źle kojarzyć i może stać się synonimem świadomego wyboru drogi życiowej. Chciałbym jednak, żebyśmy my wszyscy - samorządowcy, lokalni działacze i mieszkańcy, uwierzyli w nasz region, przełamali mentalne bariery rozwoju i przestali powtarzać (co i mi niestety często się zdarza): "tutaj to się nie uda, to nie ma sensu". Ma sens i się uda - jeśli tylko uwierzymy w ogromny potencjał naszego regionu i w siłę, która w nim drzemie. Jak już wspomniałem, jestem z naszej prowincji niesamowicie dumny, czego zresztą bardzo często nie rozumieli moi znajomi z większych miast. Nie rozumieli dlaczego ciągle mówię o Ustroniu i Cieszynie, nie rozumieli dlaczego chcę mieszkać właśnie tutaj, a nie w większym (w ich rozumieniu nowocześniejszym) mieście. Rozumieli dopiero, kiedy mieli okazję mnie odwiedzić. Nie mamy więc się czego wstydzić, Śląsk Cieszyński jest prowincją, ale nie w tym negatywnym znaczeniu. Może więc warto powiedzieć sobie: "Jestem z prowincji, ale nie myślę prowincjonalnie"?
|
reklama
|
Z tego Przewodniczącego PE to chyba tak bardzo dumni nie jesteśmy,chyba że ktoś nie interesuje się "osiągnięciami" Buzka a jedynie dostrzega jego eksponowane i prestiżowe stanowisko
Jak może Śląsk Cieszyński porównywać z głęboką prowincją? ?? ?? co za dziennikarzyna... ludzie, zlitujcie się!
Twierdzenie, że ktoś jest "opóźniony w rozwoju cywilizacyjnym" tylko dlatego, że nie mieszka w dużym mieście, jest moim zdaniem całkowicie błędne. Bywam w wielu miastach, znam sporo ich mieszkańców i z całym przekonaniem mogę powiedzieć, że akurat mieszkańcy SCI nie mają się czego wstydzić. Bliżej nam tu do kultury europejskiej (choćby Niemców) niż do reszty kraju. Musimy o tym pamiętać i być z tego dumni. To ta ziemia wydała Przewodniczącego PE, to tu "narodził się" geniusz Pilcha, to my stworzyliśmy pierwszy organ państwa polskiego i nasz krajan postanowił założyć jedno z pierwszych w Europie muzeów! To tylko niektóre z elementów, z których możemy być dumni. Jednak warto o nich pamiętać i trzymać głowę wysoko.
a przeciwności ci u nas dostatek ;) . Ja też jestem dumny z bycia Cieszyniokiem. I spotkałem na swej drodze wiele osób z poza naszego pięknego regionu, którzy są pełni podziwu dla Ślaska Cieszyńskiego.
Właśnie chodzi o to by poczuć, że Śląsk Cieszyński nie jest prowincją. Owszem są mniejsze możliwości, trzeba się czasem bardziej głową w mur przebijać. Jednak mamy piękny region i z roku na rok uważam, że jest lepiej mimo przeciwności losu.
Powiedzmy to sobie otwarcie - Śląsk Cieszyński jest jest na pograniczu Polski i Czech.
yo
raczej chcą zapomnieć
ile prawdziwych warszawiaków jest w warszawce albo ile krakowian w krakówku? tak naprawdę to przyjezdni, którzy szybko zapominają skąd są.
Aspirujący do nobilitującego tytułu "młodego wykształconego z dużego miasta" raczej ukrywają jak sadzę swój prowincjonalizm.
Dodaj komentarz