Cień Czarnej JulkiLecz przede wszystkim Morcinek doskonale ukazuje jak to małe dzieci z polsko-niemiecko-czeskiego pogranicza starają się na początku XX w. odnaleźć swój własny kolor w tym wielobarwnym świecie, gdzie nawet szkoła, choć powinna, to nie zawsze jest w stanie w tym pomóc. Bo nauczycielowi Michnikowi na przykład (który był wszak „starym renegatem”) „lepiej (…) się gadało w gwarze aniżeli językiem książkowym, przeto jął prawić ‘po naszemu’”. – (...) Jako prawiłech, wojocy bydą strzelali z gwerów, a hornist bydzie trąbił do angryfu, a my polecimy i bydziemy wrzeszczeli hura!, a sam najjaśniejszy pan cesarz z generałami bydzie stoł na kopcu i bydzie się dziwoł przez perfechta, jak wojocy pierą nieprzyjaciela. W wielobarwnym świecie dręczą jednak boleśnie te trzy kardynalne pytania: skąd przychodzimy? kim jesteśmy? dokąd zmierzamy? – My jesteśmy polskimi Ślązakami! – rzekła Julka twardo i hardo. – Tyś przecież Talianka! – ośmieliłem się zaprotestować. – Psińco! Polską Ślązaczką jestem, i zbyte! A jeżeli ci się coś nie podoba, to gichnę cię w gryzok, aż ci zęby zadkiem wylecą! – zaperzyła się groźnie. A potem jeszcze dodała: – Ze mnie jest pół Talianki po ojcu, pół Niemki po matce, a w całości to jestem polską Ślązaczką! Wiesz? Symbolem tej wypowiedzianej na głos deklaracji staje się postać inżyniera Celestyna Racka, który zginął podczas wybuchu metanu w kopalni, idąc na ratunek zasypanym wcześniej górnikom. I na jego grobie któregoś roku w dzień Wszystkich Świętych zapłonęły dwa tuziny świec, które kupiła Julkowa banda za sprzedane na targowisku jajka… I stoję tak sobie przed Rackowym grobem i naraz widzę jak na ulicy do małego Gustlika podchodzi Frau Szuściszka i kupuje od niego „fryszne wajca”, które rychło okazują się być z zawiązkami małych kurcząt i... Gdzieś przez hałdy i pola biegnie kilku chłopców, a przed nimi dziewczyna, „podobna trochę do wrony, trochę do sowy, trochę do czarnego kota” i śpiewają na zmianę dwie pieśni. Tę pierwszą o Maryi Dziewicy i tę drugą o Czerwonym Sztandarze. Z każdym krokiem stają się coraz bardziej niewyraźni, ich głosy nikną, postaci rozpływają się w powietrzu. Skazani na zapomnienie przez Polaków i przez Czechów, przez polskich i czeskich Ślązaków. Marzy mi się pomnik Czarnej Julki. Może gdzieś w okolicy kościoła św. Piotra z Alkantary? Albo przynajmniej turystyczny szlak jej imienia, który prowadziłby ze starej Karwiny, przez Sowiniec, Darków, Łąki do Cieszyna… Wciąż wędruję za jej cieniem… *** Cytaty za: Gustaw Morcinek, "Czarna Julka"; Czytelnik, Warszawa 1962 www.kurjer.salon24.pl
|
reklama
|
Czytam "Czarną Julkę jestem na 189 stronie i tak jak Julka ,Gustaw i reszta chłopaków czytam bolesne te słowa i jest mi bardzo smutno i jeżeli nie będę mogła pojechać na cmentarz w Karwinie to od tego roku będę zapalała świeczkę za nich
warto by się zainteresować twórczościa Morcinka.Przecież górnictwo na tych terenach ma długoletnie tradycje.
Warto by się zainteresować. Popieram. Warto też by regionalne zespoły folklorystyczne z cieszyńskiego bardziej pochyliły się nad szybko zanikająca śląsko- cieszyńską kulturą i folklorem Zagłębia Karwińskiego i wplotły strój rozbarski wraz z całą tradycją tego środowiska do swoich programów. To ogromna praca i wezwanie do choreografów, regionalistow i kierowników zespołów. Wspartą takze przez etnologów z UŚ. Dzi ękuję za powyższy tekst autorowi.
że nie czytałem ale to się szybko zmieni. Dzięki za artykuł.
robi się popularna: http://lubczasopismo.salon24.pl/zaolzie/post/212336,waldemar-matlan-czar...
Znakomity spektakl Gustawa Morcinka i Janusza Klimszy pt. "Czarna Julka" wystawiła w 1993 roku Scena Polska Těšínského divadla - http://www.e-teatr.pl/pl/realizacje/2275,szczegoly.html Tłumów nie było, widzowie przyjęli spektakl bez szczególnych owacji. W następnym roku jury Festiwalu „Na Granicy” nagrodziło cieszyński zespół „Złamanym Szlabanem”.
Dla mnie do dziś tamto przedstawienie jest wydarzeniem, zresztą Janusz Klimsza nawiązał do tamtej poetyki w najnowszej "Brenpartii" - http://www.divadlo-arena.cz/repertoar/brenpartija
Miałam przyjemność obejrzeć to przedstawienie w Bielsku-Białej, przy okazji wernisażu wystawy zaolziańskich plastyków w Muzeum czyli na zamku. Rzeczywiście znakomite i słusznie otrzymało Złamany Szlaban. Dlaczego sztuka nie miała powodzenia "u siebie", na Zaolziu? Zapewne zbyt ambitna dla widowni, która od "swojego" teatru oczekuje głównie circenses czyli igrzysk. Wszak wcześniej już ta widownia kręciła nosem nad jednym z największych współczesnych polskich poetów, Tadeuszem Różewiczem, bo był chyba dla niej po prostu za trudny... A może powód jest inny? Ten, który sprawia, że nikt nie jest prorokiem we własnym kraju? Tu bym widziała lekarstwo takie: gdyby Morcinka doceniono w Warszawie, wtedy i Zaolzie by sobie o nim przypomniało. Więc trzeba by go, istotnie popularyzować, ale najpierw z dala od Śląska. Coś mi się także kołacze (choć przyznam, dość niewyraźnie), że dawno temu (za czasów Bronka Liberdy) wystawiała jakąś baśń/baśnie? Morcinka Bajka , ale tu pewności nie mam.
Dodaj komentarz