Nie walczę z rządem, walczę o mój dom…Jak to się stało, że stanąłeś na czele „spaceru przeciw zamkniętym granicom”? Co skłania człowieka pracy, do tej pory nieangażującego się społecznie i politycznie, do wyjścia na ulicę i przyjęcia postawy lidera? To przede wszystkim poczucie patriotyzmu lokalnego. Wiele razy wyjeżdżałem z kraju i włóczyłem się po Europie. Bywały momenty, że przyjeżdżałem tutaj tylko po to by odpocząć, na wakacje. Jednak przywiązanie do miejsca jest we mnie silniejsze i postanowiłem, że będę żyć tutaj. Do miejsca tak naprawdę przykuwają nas ludzie, a tu spotkałem tych najfajniejszych, życzliwych i pomocnych. To przestrzeń w której nie brakuje stowarzyszeń, fundacji, życia kulturalnego, choć to dopiero powoli się budzi. Region po tej polskiej jak i po czeskiej stronie traktowałem jak swój dom i tak już pozostanie. Bez względu w jakich warunkach przyszło mi mieszkać to i tak miałem poczucie, że jestem w domu. Te protesty traktujesz jako swoją sprawę, czy tych powodów by być współorganizatorem jest więcej? Szedłem w imieniu swoim, swoich znajomych i wszystkich tych którzy z powodu zamkniętych granic zostali narażeni na utratę pracy. Szedłem w imieniu tych którzy przeżywają wielkie dramaty. To miejsce, na mapie nawet całego świata, jest dla mnie najważniejsze i tu rodzą się więzi które są nierozerwalne. Na ulicy, podczas spaceru byliśmy równi. Nie ważne kto ile posiada i w co wierzy, połączyła nas wspólna sprawa. Szedłem w imieniu tych, którzy pozostali po drugiej stronie granicy, rozdzieleni z rodziną bo utrata pracy byłaby jeszcze większym dramatem. Spacery które miały pomóc w decyzji o otwarciu granic, to tylko część tego co robicie na co dzień. Wiem, że pomimo swojej trudnej sytuacji pomagacie też innym. Jak wygląda taka pomoc? Zaczęło się od krótkiego filmu w którym poruszyłem temat trudnej sytuacji w jakiej się znalazłem. Nie zrobiłem tego po to by się nad sobą użalać, ale mam świadomość, że podobna sytuacja dotyka wielu osób. Rozdzwonił się telefon, a chęć pomocy była bardzo duża. Ludzie oferowali paczki żywnościowe, pomoc nawet finansową, ale jako kawaler nie potrzebuję wiele. Jestem silnym mężczyzną więc sobie poradzę, choćby w wspierając się pracami dorywczymi. Jednak wiedziałem, że są ludzie którym ta pomoc przyda się bardziej. Uzyskaną pomoc przekazywałem więc dalej innym. Mój przyjaciel Artur i Stowarzyszenie Anielski Młyn , już wcześniej organizowali taką pomoc. Dzięki jego działaniom pomoc przyszła dla wielu poszkodowanych rodzin. Obecnie na stałe cztery rodziny i kilkanaście osób doraźnie w razie potrzeby. Ludzie okazali się być solidarni a to świadczy o tym, że jest to dobre miejsce do życia. Obecna sytuacja spowodowana pandemią obnażyła w jak kiepskiej kondycji politycznej finansowej jest nasz kraj. Do kogo i o co macie największy żal? Sposób w jaki radzi sobie nasz kraj z pandemią pozostawia wiele do życzenia. Niedofinansowana służba zdrowia, pochopne decyzje, które w efekcie uderzyły w gospodarkę to tylko część problemu. Brak testów jest największym zarzutem, ale również otaczająca nas dezinformacja sprawia, że coraz częściej poddaję pod wątpliwość istnienie wirusa na taką skalę jak mówią. Skutki wielu decyzji rządu będziemy odczuwać jeszcze przez wiele lat. Wystarczył miesiąc by drastycznie wzrosło bezrobocie, upadło wiele firm, a ceny w sklepach poszły w górę. Po otwarciu granic, mimo zapowiadającego przez rząd wielkiego powrotu rodaków do kraju, zacznie się migracja za pracą. Ludzie nie tylko będą chcieli lepiej zarabiać, ale zaczną z Polski uciekać całymi rodzinami. Tarcza antykryzysowa rysowana przed nami najpiękniejszymi kolorami okazała się być dziurawa jak durszlak, a z pewnością była pozorna i pełna pustych obietnic. Rząd rozdaje pieniądze według własnego uznania, ale wciąż zapomina, że nie rozdaje swoich. Rząd nie ma własnych pieniędzy, to jest iluzja, bo to są nasze pieniądze. Dopóki wszyscy sobie tego nie uświadomimy nadal w kraju będzie zgoda na trwonienie funduszy, kosztowne miesięcznice, ochronę posłów i dziwne milionowe umowy podpisywane z rodziną czy kolegami. Tu właśnie nie ma mojej zgody. Widząc jak bardzo ucierpiały całe rodziny i jak bardzo wpłynie to na ich przyszłość, mam w sobie dużą niezgodę. Mam żal nie tylko do rządu, ale również do samorządu. Wielu ludzi nie otrzymało pomocy nawet we własnym mieście. Odsyłani od drzwi do drzwi zostawali sami sobie. Nie wierzę już politykom nawet na szczeblu miejskiego samorządu. Mówią do nas tak by stwarzać po raz kolejny pozory, ale nie ma to przełożenia na rzeczywistość. Wierzysz w lepsze jutro? Niestety coraz mniej. Czuję się trochę pokonany przez system i rozczarowany zachowaniem ludzi na których głosowałem. Przed każdymi wyborami chcemy wierzyć, że osoba, która dostaje szansę na urząd dobrze ją wykorzysta. Opadła kurtyna i minęło trochę czasu. To co widzę jest smutne i pokazuje, że nie mamy zbyt dużych szans na zmianę. Obecna władza nie ma pomysłu na to miasto i z pewnością ich priorytetem nie są mieszkańcy. Każdy kolejny burmistrz realizuje swój plan i pomysły, ale nikt nie słucha tego, czego potrzebują i oczekują mieszkańcy. Powoli opada we mnie wola walki i wiara, że można coś zmienić. Coraz bardziej rysuje się w mojej głowie pomysł by jednak z Polski wyjechać. Mam wrażenie, że nie czeka mnie tutaj już nic dobrego.
|
reklama
|
Dodaj komentarz