Szybszym tempem w "okręgówce"Spadek do A klasy był dla klubu ciosem, który przyczynił się do przebudowy drużyny. W poprzednim sezonie nie miała sobie równych i wygrała ligę w cuglach. Do pewnego momentu kroku starały się jej dotrzymać rezerwy Beskidu Skoczów, lecz i one w końcowej fazie nie zdołały utrzymać narzuconego im Tempa. Trzy lata banicji wprawdzie nie mogły się równać z 10-letnią tułaczką Odyseusza, ale wierni fani wyczekiwali swych ulubieńców w okręgówce z nie mniejszym utęsknieniem niż Penelopa Odyseusza. Klasa A dla klubu z takimi ambicjami robiła się za ciasna, a liga okręgowa zdecydowanie bardziej mu odpowiada. W tym momencie sytuacja prezentuje się następująco: Puńców ma okręgówkę, Cieszyn nie. Naprawdę ciężko w języku piłkarskim nazwać tę wioskę ubogim krewnym Cieszyna. Tamtejszy Piast raczej za niedługo również wydobędzie się z kolein ultraprzeciętności i zagości na tym poziomie, ale póki co na derby trzeba poczekać. W sobotę 5 sierpnia Tempo Puńców zainaugurowało rozgrywki AP-Sport Bielskiej Ligi Okręgowej meczem przeciwko Góralowi Żywiec. Nie ma to jak rozpoczynać ligę z zespołem zaliczającym się do ścisłej czołówki, którego barwy w przeszłości reprezentował były wybitny reprezentant Polski – Tomasz Hajto. Na pierwszą połowę puńcowianie wyszli jak króliki na dopalaczach i stworzyli sobie kilka dogodnych okazji bramkowych. Ostatecznie strzelili zaledwie jednego gola, więc króla Midasa, zamieniającego wszystko jednym dotknięciem w złoto, nie przypominali. Druga odsłona przyniosła drugą bramkę dla Tempa i zawodnicy poczuli się zbyt pewnie, co przyczyniło się do porażki 2:4. Już to pokazało, że okręgówka wymaga więcej wyrachowania, wybiegania i cierpliwości. Tej kibicom nie brakuje, bo rozumieją, iż A klasę ich pupile mogli połknąć jak szpak soczystą szarańczę, ale wyższa liga ma strawność drewnianego kołka. Naturalnym celem jest utrzymanie, które wydaje się być jak najbardziej osiągalne. Ważne, że kadra z poprzedniego sezonu została w dużej mierze utrzymana, a do tego wzmocniona „młodymi wilczkami”: Kacprem Brachaczkiem i Mateuszem Wigezzim, a także bardziej doświadczonym (co nie jest równoznaczne ze starym przy 24 latach na karku) Mateuszem Szusterem. Umiejętności graczom nie odmówię, ich gra naprawdę może się podobać, choć nie może zabraknąć im walki i zaangażowania. Atmosfera do robienia wyników, jak na moje oko (wcale nie babskie), jest naprawdę bardzo fajna. Tempo przypomina rodzinny klub, na którym nie ciąży presja porównywalna z sąsiadami z Cieszyna. Oczywiście pewne oczekiwania występują, lecz kibicom na razie wystarczy, że poczują się w towarzystwie Wisły, Czechowic-Dziedzic albo Żywca jak domatorzy. Tak zresztą mogli zacząć się czuć, gdy 12 lat temu oddano do użytku nowoczesne boisko na miarę ligi okręgowej. Wówczas skończył się okres wiecznych spotkań wyjazdowych, a zawodnicy zaczęli nosić się z myślą, iż przyjdzie im grać w Puńcowie na czymś lepszym niż klepisku, jakie mogłoby służyć Flinstonom. Klub zaczął być traktowany coraz poważniej, a i na kilka lat udało się w „lidze marzeń” utrzymać. Później nadeszły gorsze czasy, ale Puńców znów wraca do gry i nie zamierza stawać jako chłopiec do bicia. Wręcz przeciwnie, zamierza wziąć bat i pokazać komu się da, że u siebie tanio skóry nie sprzeda. To pokazał pierwszy mecz i myślę, że podobnie będzie w następnych. W końcu kibice zarówno ci spokojni, jak i ci wyrywający sobie włosy z głowy pragną, by zakończyć sezon (jakby to powiedział wspomniany Tomasz Hajto) truskawką na torcie.
|
reklama
|
świetny artykuł ale strasznie stare foto. FORZA Tempo!
Dodaj komentarz