Tylko dwa rozwiązania: Ratownik GOPR, albo ratownik narciarskiTaki obowiązek na właścicieli ośrodków narciarskich nakłada prawo górskie. Ustawa z 18 sierpnia 2011 roku obowiązuje od poprzedniej zimy, natomiast w tym sezonie zimowym obowiązuje pełny zakres tej ustawy. W szczególności dotyczy on kwestii służby ratowniczej i zabezpieczenia na stokach narciarskich. - O ile w zeszłym sezonie możliwe było w zamian za umowę z GOPR, czy TOPR (w zależności od tego, gdzie dany ośrodek narciarski się znajduje) lub ratowników narciarskich, których nie było w zeszłym sezonie, można było skorzystać z usług ludzi, którzy posiadają uprawnienia do tzw kwalifikowanej pierwszej pomocy m.in. strażaków lub policjantów. W tym sezonie obowiązują tylko dwa rozwiązania. Wyciąg narciarski podpisuje umowę z GOPR lub TOPR, albo musi zatrudnić ratowników narciarskich, których jest niewielu - mówi Jerzy Siodłak, naczelnik Grupy Beskidzkiej Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego i dodaje, że sporo ośrodków narciarskich przespało ten rok czasu, wielu prowadzących nie wie, że zmieniło się polskie prawo i wielu z nich jest zdziwiona. - W Beskidach w 80 proc. sprawa jest opanowana, ale spora część, zwłaszcza mniejszych ośrodków narciarskich i wyciągów nie zapewnia, zgodnie z ustawą, bezpieczeństwa. Wyciągi kursują, są czynne, ale trudno powiedzieć na jakich zasadach. Czym to grozi? Jeżeli narciarz dozna uszczerbku na zdrowiu w takim ośrodku narciarskim i sprawę skieruje do sądu, to taki ośrodek narciarski jest postawiony na z góry przegranej pozycji, ponieważ prowadzi działalność niezgodną z polskim prawem. Bezpieczeństwa narciarzy i snowboardzistów na stokach mogą strzec tylko ratownicy górscy oraz ratownicy narciarscy. Takie przepisy wiążą się jednak z pewnymi utrudnieniami. - Są większe wyciągi, gdzie podpisywane są umowy z ratownikami GOPR, jednak opłacenie takiego ratownika, to bardzo wysokie kwoty. Taki ratownik otrzymuje średnio 25 zł na godzinę. Podliczając kwoty, to wydatek często nawet w granicach 15 tys. zł miesięcznie - mówi właściciel wyciągu Klepki w Wiśle-Malince i dodaje, że na wyciągu Klepki będzie obecny ratownik narciarski. Jeden z pracowników został już skierowany na specjalny kurs, dzięki któremu zdobędzie odpowiednie kwalifikacje. Władze samorządowe mogą nie dopuścić do użytkowania wyciągu, jeśli wymogi dotyczące ratowników nie są spełnione, ale nowe przepisy nie regulują tego, kto ma kontrolować prawidłowe funkcjonowanie stacji.
|
reklama
|
Gratulacje dla p. van der Coghena :-(
Tytuł sugerował podanie jakiś przydatnych informacji dla narciarzy o nieczynnych wyciągach. Zamiast tego znalazłem tylko rozważania o kompetencjach.
Jakaś taka coraz bardziej restrykcyjna ta nasza rzeczywistość /tego nie wolno, tamtego, kary, obostrzenia..../ czekam na obowiązkowe /płatne/ przeglądy techniczne nart i wiązań w uprawnionej stacji kontrolnej oraz przymusowe szkolenie z korzystania z wyciagu narciarskiego aha i jeszcze koniecznie TUV od szewca na buty narciarskie a od krawca na spodnie.......
Urzędników (dzięki wiadomo komu) coraz więcej, mnożą się w postępie arytmetycznym. Każdy urzędas jakąś aktywnością musi się wykazać.
Ciekawe co taki ratownik narciarski zrobi przy poważnym urazie, osobiście wolałbym być ratowany prze ratownika ze wsparciem całej organizacji a nie jedną osobę.
Dodaj komentarz