, sobota 27 kwietnia 2024
Zuzanna i Jan Raszka z Wisły opowiedzieli o obróbce wełny
Uczestnicy spotkania czichrali wełnę, która następnie była krymplowana przez Jana Raszkę.  fot: Agnieszka Kaczmarczyk



Dodaj do Facebook

Zuzanna i Jan Raszka z Wisły opowiedzieli o obróbce wełny

Agnieszka Kaczmarczyk
Zuzanna i Jan Raszka z Wisły opowiedzieli o obróbce wełny

W Wiśle zorganizowano specjalne spotkanie, podczas którego twórcy zaprezentowali dawną obróbkę wełny, a uczestnicy mogli spróbować swoich sił podczas jej czichrania. fot. AK

6 czerwca, w Muzeum Beskidzkim im. A. Podżorskiego w Wiśle, odbyło się spotkanie z Zuzanną i Janem Raszką, którzy już od dziecka zajmują się tradycyjną obróbką wełny.

Muzeum nie musi kojarzyć się z nudą i wielkimi gablotami. W Wiśle zorganizowano specjalne spotkanie, podczas którego twórcy zaprezentowali dawną obróbkę wełny, a uczestnicy mogli spróbować swoich sił podczas jej czichrania.

Dawniej zapotrzebowanie ludzi na wyroby materialne, zaspakajane były twórczością domową, rzemieślniczą. Wiele rzeczy wytwarzano na własne potrzeby, przy użyciu własnych narzędzi i własnego warsztatu. Wicie nici z owczej wełny wymagało wielkiej cierpliwości. Przędzenie odbywało się za pomocą przęślicy i wrzeciona. Dopiero na przełomie XVIII i XIX w. pojawił się kołowrotek.

Czichranie, krymplowanie, nawijanie na motowidło i ściąganie z falfki, to czynności, które w starciu z nasilającą się produkcją przemysłową i postępem, zatracają się, powoli zanikają. Są jednak osoby, które przypominają młodym, jak wyglądała praca na kołowrotku, co można zrobić z owczej wełny dawnymi technikami, przy pomocy starych narzędzi. Zuzanna i Jan Raszka to fachowcy w tej dziedzinie. Od najmłodszych lat trudnią się tym kunsztem i nigdy nie pomyśleli nawet o tym, by z tego rezygnować. - Gdy zacząłem chodzić do szkoły, to podpatrywałem, jak starka i starzyk wykonywali swoją pracę. Dużo się człowiek wtedy nauczył - mówi Jan Raszka i dodaje, że latem zawsze mają dużo pracy w gospodarstwie, ale zimą siadają i zajmują się wełną. - Jak już mamy gotowe nici, robimy z nich skarpety, nawłoki do góralskiego stroju, które owija się koło nogi na kopyco i wiąże się, żeby kierpce nie pospadały. Można wełnę farbować i zrobić m.in. czerwone kućki do stroju.

Maszyny, na których pracują, są już zabytkami. Nie kupimy takich w sklepach. - Stare narzędzia jeszcze jako tako odnawiamy. Jak nas zabraknie, a przyjdą młodzi, to nie wiem, co z tym zrobią - mówi twórca. - Pragnę wnuczkę nauczyć tego, co robię, jak dorośnie. Mam nadzieję, że się uda, choć z młodymi jest pewien kłopot. Najpierw jest telewizor, komputer, sport. To wymaga uwagi, cierpliwości, której teraz młodzieży brakuje - przyznaje mistrzyni kołowrotka. - Trochę się nitka urwie, to już młody niecierpliwy i ucieka - dodaje z uśmiechem twórczyni.

Hodują swoje owce i pamiętają czasy, gdy takich jak oni, było wielu. - W Wiśle i Ustroniu było dużo owiec. Po wojnie wszystko upadało. W Wiśle kiedyś było 12 sałaszy, 8 większych i 4 mniejsze. W dużym często nawet do 800 owiec. W mniejszym od 100 do 150. Trzeba było tym wszystkim się zająć. Owce musiały być czyste, wypasane. Proszę sobie wyobrazić dojenie 800 owiec, trzy razy dziennie - śmieje się rzemieślnik. - Komu by się teraz chciało - stwierdza.

- Trzeba przyznać, że powoli to wszystko zanika. Dlatego póki jeszcze chodzimy po tej ziemi, pokazujemy innym, żeby w jakiś sposób podtrzymać dawne tradycje - przyznaje pani Zuzanna.

Uczestnicy spotkania czichrali wełnę, która następnie była krymplowana przez Jana Raszkę. Mistrzyni kołowrotka przędła wełnę, a także opowiadała do czego służy motowidło, i jak zrobić kopyca. Na co dzień związani są z Muzeum w Wiśle, swoje wyroby robią na zamówienie, często wystawiają je podczas jarmarków rzemieślniczych w Wiśle. Jak mówią o sobie z uśmiechem: - Jesteśmy amatorami, którzy od kilkudziesięciu lat tworzą.

Spotkanie odbyło się w ramach projektu "Nawijaj", realizowanego przez nieformalną grupę "Muza" działającą przy Muzeum Beskidzkim im. Andrzeja Podżorskiego w Wiśle. Projekt będzie realizowany od maja do września i ma na celu popularyzację najpiękniejszych wartości góralskiej kultury. Formą przekazu wartości ojcowskiego domu będzie przekaz tych wartości poprzez żywy kontakt odbiorcy z "czasem przeszłym", który potrafi przybliżyć już nieliczna garstka rdzennych górali.

Komentarze: (1)    Zobacz opinię czytelników (0)    Dodaj opinie
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy pozostawionych przez internautów. Komentarz dodany przez zarejestrowanego użytkownika pojawi się na stronie natychmiast po dodaniu. Anonimowy komentarz zostanie opublikowany z opóźnieniem, po jego akceptacji przez redakcję. Komentarze niezgodne z regulaminem będą usuwane.

A to już unikaty a szkoda że nas pochłania cywilizacja.

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.
  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <em> <strong> <cite> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.

Więcej informacji na temat formatowania

Image CAPTCHA
Wpisz znaki widoczne na obrazku.
reklama
reklama