Tauron Nowa Muzyka: Kameraliści i "tłuste bity"Podczas tegorocznego edycji festiwalu, uczestnicy mieli okazję przekonać się, jaka siła drzemie w aranżacji przestrzeni w Dolinie Trzech Stawów. fot. Anna Pilch Tegoroczna edycja zakończyła się sukcesem nie tylko ze względu na repertuar, w którym fani muzyki odnajdywali propozycje rozpalające ich wyobraźnię. fot. Anna Pilch Część wykonawców w Katowicach daje pierwsze koncerty w Polsce i od razu "kupuje" sobie publiczność. fot. Anna Pilch Festiwal potrafi połączyć gusta bardzo różnej publiczności: od fanów Orkiestry Kameralnej Aukso, która w na tegorocznej edycji zagrała znakomity koncert z Chilly Gonzalesem po miłośników "tłustych bitów". fot. Anna Pilch Bo stolica województwa od dobrych kilku lat pracuje na miano muzycznego miasta, w którym nie tylko działają znakomite formacje grające tzw. muzykę klasyczną. Od dobrych paru lat, gdy zawitały tutaj zarówno Off Festival, organizowany przez Artura Rojka jak i Nowa Muzyka właśnie, Katowice stały się miejscem do którego latem pielgrzymują wielbiciele muzyki, nie tylko zresztą z Polski. Nie inaczej było również i w tym roku, a po raz pierwszy obie imprezy połączyła lokalizacja - zarówno lipcowy Off jak i zakończony w niedzielę Tauron Nowa Muzyka swój przyczółek odnalazły w Dolinie Trzech Stawów. Z tą tylko różnicą, że Off po przeprowadzce z Mysłowic jest tam już na stałe, natomiast TNM korzysta wyjątkowo z praw gościnności, ponieważ jego naturalną przestrzenią jest teren po kopalni Katowice. W tym roku jednak prace przy budowie nowej siedziby Muzeum Śląskiego uniemożliwiły organizację imprezy właśnie w tym miejscu. Organizatorzy deklarują jednak, że w przyszłym roku na pewno TNM powróci w poprzemysłowe rejony Katowic. Tegoroczna jej edycja zakończyła się sukcesem nie tylko ze względu na repertuar, w którym fani muzyki odnajdywali propozycje rozpalające ich wyobraźnię - poza "murowanymi" faworytami koncertowymi co roku w programie pojawiają się przecież wykonawcy, którzy szerszemu gronu słuchaczy mówią niewiele aż do chwili rozpoczęcia koncertu. Część z takich wykonawców właśnie w Katowicach daje pierwsze koncerty w Polsce i od razu "kupuje" sobie publiczność - a taka sytuacja wydarzyła się właśnie w tym roku, gdy na jednej z "nowomuzycznych" scen pojawił się niemiecki Brandt Brauer Frick Ensemble, występujący w 10-osobowym składzie, grający na jak najbardziej "żywych" instrumentach, które łączy z klubowymi brzmieniami. Właśnie takie koncerty udowadniają, że termin "nowa muzyka" nie jest zarezerwowany wyłącznie dla wykonawców lubujących się głównie w dźwiękach generowanych z komputerów. O tym zresztą wierna publiczność TNM przekonuje się już od dobrych kilku lat, a fanów imprezy z roku na rok przybywa. Bliskość Katowic sprawia, że licznie odwiedzają ją także festiwalowicze z naszego regionu, którzy zresztą pamiętają jej pierwsze, cieszyńskie odsłony. - Jestem pierwszy raz na TNM od czasu przeprowadzki festiwalu z Cieszyna do Katowic i muszę przyznać jedno: Cieszynie, żałuj, że oddałeś "do adopcji" imprezę, która teraz pokazuje jaki drzemał w niej potencjał i z jak wielkim zainteresowaniem teraz się spotyka. Obecnie panuje moda na takie imprezy, młodzi ludzie, ale nie tylko młodzi, jeżdżą z festiwalu na festiwal. Nie byłem na TNM, gdy odbywał się on na terenie kopalni, zatem nie mam porównania, ale Dolina Trzech Stawów wydaje się dobrym miejscem na tego typu imprezy. Będąc tam widać jak miasto inwestuje w imprezy, dzięki którym staje się ono atrakcyjne dla młodych ludzi, którzy wiążą z nim swoją przyszłość, a nie w każdej możliwej chwili myślą o ucieczce - przyznawał Tomasz z Cieszyna. Na festiwalu pojawiają się też słuchacze z Niemiec czy Wielkiej Brytanii. W tym roku można było usłyszeć też rozmowy w języku czeskim. - Przyjechałyśmy z Brna i Ostrawy. Jesteśmy pierwszy raz na Nowej Muzyce, ale byłyśmy już w Katowicach na Off Festivalu. Macie tutaj lepsze festiwale niż w Czechach, a przede wszystkim tańsze. Bardziej nam się opłaca przyjechać tutaj, nawet jeśli doliczymy koszt dojazdu. Nową Muzykę, pod względem organizacyjnym, można porównać do naszego Colours of Ostrava. Fajnie, że teren nie jest jednak taki wielki jak w Ostrawie. Słyszałyśmy, że kiedyś ta impreza odbywała się w Cieszynie i bardzo żałujemy, że już jej tam nie ma. Miałybyśmy zdecydowanie bliżej i więcej Czechów pewnie by przyjechało - mówiła Hana Fekmarova, która na TNM przyjechała w towarzystwie koleżanek. Zarówno ona, jak i większość innych uczestników w tym roku miało okazję przekonać się, jaka siła drzemie w aranżacji przestrzeni w Dolinie Trzech Stawów, gdzie zlokalizowano aż 5 scen, a muzyką można było cieszyć się niemal do rana. Festiwal bardzo się rozrósł w porównaniu do pierwszych edycji, gdzie w koncertach uczestniczyło po kilkuset słuchaczy. Dziś jest ich o wiele, wiele więcej. Festiwal potrafi połączyć gusta bardzo różnej publiczności: od fanów Orkiestry Kameralnej Aukso, która w na tegorocznej edycji zagrała znakomity koncert z Chilly Gonzalesem po miłośników "tłustych bitów". - Największym plusem jest oczywiście muzyka. Mouse on Mars, Gaslamp Killer, Brandt Bauer Frick Ensemble, TNGHT czy moje prywatne odkrycie Gnucci zdecydowanie spisali się na medal. To takie koncerty, które długo zapamiętam, podczas których chciałem, by trwały i trwały. Kolejnym pozytywem tegorocznego "Taurona" to świetne zaaranżowanie terenu Doliny Trzech Stawów. Możliwość pójścia na koncert, oprócz sceny głównej, z piwem w ręku to rzecz miła. Z drugiej jednak strony, ilość scen i nagromadzenie w tak małym miejscu czasami powodowało, że jeden koncert przeszkadzał drugiemu. Chciałbym, aby w przyszłym roku festiwal powrócił na stare miejsce, bo teren kopalni ma w sobie coś magicznego - mówił Tomasz Makowski z Katowic. Tegoroczna edycja festiwalu zakończyła się w niedzielny wieczór - specjalny koncert zamykający wydarzenie dał King Krule w katowickim Kościele Ewangelickim. Już dziś organizatorzy zapewniają, że w przyszłym roku TNM powróci na teren przy kopalni Katowice.
|
reklama
|
Jak festiwal był w Cieszynie to nikt tego nie doceniał, bo ludzie nie wiedzieli z jaką perełką mimo że może i trochę niszową się stykają, a organizatorzy poszli tam gdzie ktoś dał więcej kasy po prostu. Inna sprawa że wtedy festiwal się rozkręcał, a na drugiej edycji organizatorzy zawalili promocję i mieli frekwencyjną wtopę i dostali po kieszeni więc poszli do większego....
Ja widziałem w tym festiwalu ogromną szanse dla cieszyna na pozbycie się fatalnej "postgutkowskiej" traumy i nowe otwarcie , ale niestety...
Dodaj komentarz