Pogrążeni w ciszyOd samego początku widz zaatakowany jest w światem natężonych i niezbyt miłych dźwięków, musi więc włożyć nauszniki ochronne. I dopiero wtedy dostrzega to, co niewidoczne na co dzień. Jest to spektakl poświęcony komunikacji i wykluczeniu. Aby pokazać procesy wyobcowania człowieka poprzez język, reżyser wybrał środowisko głuchych, o którym przeciętny teatralny widz wie naprawdę niewiele. Nasza nieznajomość języka migowego skazuje nas na wieczny brak porozumienia i zmusza osoby głuche do życia na uboczu. Atakując nas chaosem dźwięków, Ziajski skupia uwagę publiczności na obrazie, czyli podstawowym medium osób głuchych. Najważniejszą rolę odgrywają dłonie ubranych na biało aktorów - czterech głuchych i jednego głuchoniewidomego. Obsypane kolorowym pyłem, opowiadają prawdziwe historie tych osób, pokazując tym samym ich miejsce w świecie. Są to proste opowieści - o dorastaniu, miłości, lękach, pracy, sposobach funkcjonowania w zwerbalizowanym świecie. Przekazują podstawowe problemy i prawdy związane ze środowiskiem osób głuchych. Dzięki temu spektakl ma dużą wartość edukacyjną dla widza, który nie zetknął się dotąd z tym tematem, a jednocześnie podejmuje próbę obalenia pewnych stereotypów. Choćby takiego, że osoba głucha nie jest wcale niema. Jej barwny, dynamiczny język migowy, określony symbolem trzepoczącego motyla, jest takim samym środkiem komunikacji, jak każdy inny. Dlaczego Adam Ziajski dotyka właśnie tego tematu? „Od dawna chodził mi po głowie pewien problem. Dotyczy języka. Atmosfera wokół nas niepokojąco gęstnieje. Język nam się zohydził i zdegenerował. Dominuje w nim duch konfrontacji, nienawiści, przemocy. Z ekranów i głośników sączy się narodowa paplanina pełna frazesów, hipokryzji, przeinaczeń, wulgarności i wzajemnych pomówień. Na tej powodzi językowego błota żerują wszyscy. Politycy, media, a nawet drobni rzemieślnicy od kijów baseballowych. To wszystko tylko nas oddala od siebie. Dzisiaj nawet zwykła rozmowa z dawno niewidzianym znajomym może przypominać taniec saperów na polu minowym. Naszą narodową dyscypliną stało się wzajemne wykluczanie. W życiu prywatnym, publicznym, a szczególnie w sieci. Dookoła wszystko spsiało. Bardzo mnie to smuci i martwi. Długo myślałem nad tym, kogo bym upoważnił do zabrania głosu w tej sprawie. Wybrałem ludzi głuchych, bo to najbardziej wykluczona grupa społeczna. Wydało mi się to bardzo istotne również z teatralnego punktu widzenia. Bo język migowy jest niezwykle choreograficzny. Trójwymiarowy. Na początku czułem się zawstydzony tym jak reaguję i co o nich wiem. Dzisiaj chciałbym krzyknąć: wybieram milczenie! Ale jak tu wykrzyczeć takie wyznanie?” – mówi reżyser. Spotkanie z taką formą teatru dla wielu było czymś nowym. Ale na pewno czymś niezwykłym i bardzo edukacyjnym. Może dzięki temu będziemy bardziej wyrozumiali i otwarci?
|
reklama
|
Fajnie byłoby, gdyby pan Adam Ziajski umieścił w swoim przedstawieniu "taniec saperów na polu minowym".
Bo ja w życiu czegoś takiego nie widziałem. To pewnie taki sam biały kruk jak żonaty kawaler.
Dodaj komentarz