, środa 1 maja 2024
Carpie bijem
Darek Jedzok jest felietonistą. fot. ARC 



Dodaj do Facebook

Carpie bijem

DAREK JEDZOK
Dzisiaj krótko, zwięźle i na temat. Na początku wyznanie wiary – nie jestem nawiedzonym ekologiem, nie przytulam drzew i nie kąpię się w deszczowej wodzie. Jem mięso. Jednak jako iż los braci mniejszych nigdy nie był mi zupełnie obojętny, z roku na rok z coraz większą dezaprobatą obserwuję zimowe święto krwawego młotka.
Lubię jeść ryby, ale nigdy nie przekonałem się do karpia, tłuste to i zalatujące mulistym dnem. Rozumiem, gusta są różne. Okazuje się jednak, że wielu ludzi wcina biedaka pomimo tego, że wcale im nie smakuje. A przecież wystarczy kupić filet z ryby, która została miłosiernie stracona od razu po wyłowieniu i nie musiała znosić kilku dni gehenny.

Nie przekonuje mnie argument tradycji, ponieważ sami nie uznajemy go w dyskusji na temat hiszpańskiej corridy albo koreańskiego zwyczaju zjadania żyjątek na surowo i na żywo. A nasz coroczny zwyczaj masowego dręczenia karpi nie jest wcale mniej nieczuły.

Trudno mi doszukać się elementów magii świątecznej w na wpół śniętej rybie taszczonej do domu w torbie na zakupy. Rybie, która wcześniej przez kilka dni tłukła się po beczkach, następnie spędza jakiś czas w wannie, dręczona przez najmłodsze pociechy, by w końcu zostać mozolnie ubita w piwnicy przez jakiegoś domorosłego rzeźnika. Bo cóż oddaje lepiej atmosferę nostalgii i pojednania, niż obraz taty, wujka czy szwagra, goniącego z nożem karpia, który obudził się w połowie procedury dekapitacji? Jaka tu symbolika? Analogia do walk pierwszych chrześcijan z bestiami? Alegoria rzezi niewiniątek? A może zemsta za Jonasza?

Uważamy się za ludzi cywilizowanych, pomyślmy więc o Świętach jako o dniach radości i miłosierdzia. Nie katujmy fauny. Nie kupujmy żywych karpi, nie dawajmy w prezencie szczeniaków i kociaków, które już w styczniu znudzą się i pójdą w kąt tak, jak każda nowa zabawka.

W przeciwnym wypadku wolę nie myśleć o tym, co się stanie, gdy pewnej Wigilii zwierzęta rzeczywiście przemówią ludzkim głosem. Możemy się dowiedzieć kilku bardzo nieprzyjemnych rzeczy.

www.blog.jedzok.com
Komentarze: (53)    Zobacz opinię czytelników (0)    Dodaj opinie
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy pozostawionych przez internautów. Komentarz dodany przez zarejestrowanego użytkownika pojawi się na stronie natychmiast po dodaniu. Anonimowy komentarz zostanie opublikowany z opóźnieniem, po jego akceptacji przez redakcję. Komentarze niezgodne z regulaminem będą usuwane.

Temat jak temat. Jedni widzą: wypełniacz cieszyńskiego beztemacia, tzw. zapchajdziura, inni stwierdzą: przecież to normalne a na tle korridy, hodowli kurcząt, to wręcz pikuś- Pan Pikuś!
Zgadzam się z autorem, że najwyższy już czas, aby w ślad za uznaniem kobiety za równouprawnioną mężczyźnie postawić dalsze kroki. Jestem za tym, aby zwierząt nie dręczyć i widzieć w nich braci mniejszych. Można oczywiście zacząć od karpia, byle nie skończyć na tym, że na wzór amerykańskiego prezydenta, nasz premier czy prezydent, (niektórzy powiedzą, że to nie ich prezydent i tym bardziej premier) w świetle jupiterów wypuści żywego karpia do rzeki Wisły, gdzie niechybnie nastąpi jego śmiertelne zejście w skutek zatrucia pestycydami… Inni spytają, co z psami i ich właścicielami? Jak traktowane są zwierzęta w zoo, w tuczarniach, jak wieloryby, jak rekiny? Jak traktujemy się wzajemnie? Co człowiek oferuje światu? Życzę Autorowi, a i Wam Wszystkim pogodnych i radosnych Świąt Bożego Narodzenia, niezakłóconych wyrzutami sumienia powodowanych czynionymi bezeceństwami wobec bliźnich i tych większych, tych mniejszych i tych całkiem malutkich!!!

a każdy zrobi, jak uważa. złowione ryby zabijam przed opuszczeniem jeziora, bo też nie uważam, że trzeba je męczyć.

"...obraz taty, wujka czy szwagra, goniącego z nożem karpia....Jaka tu symbolika?" - otóż taka, że mięsko nie bierze się ze sklepu... tylko z jakiegoś stworzenia, które trzeba zabić by zjeść. Kiedyś ludzie nie mieli czasu na takie pseudo intelektualne rozważania. By coś zjeść musieli iść, upolować, zarżnąć. Dziś nie trzeba polować, zarzynać (no może na wsi i z wyjątkiem świąt). Wszystko kupujemy w marketach. Wygodnie, czysto i bezkrwawo. Ale nie wpadajmy w "różowo-zielony" trans pseudo-ekologiczno-filozoficzny. Inaczej nasze dzieci będą myślały, że mleko bierze się nie z krowy tylko z kartonu.

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.
  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <em> <strong> <cite> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.

Więcej informacji na temat formatowania

Image CAPTCHA
Wpisz znaki widoczne na obrazku.
reklama
reklama