Tęsknota za hokejem

O hokeju w Cieszynie od czasu do czasu robi się głośno. W obecnym sezonie zimowym znów ten temat powraca - zwłaszcza po sukcesach drużyny Czarne Pantery, która niedawno zakończyła bardzo udane dla siebie występy w rozgrywkach Beskidzkiej Amatorskiej Hokejowej Lidze, w której mierzyła się z podobnymi, amatorskimi zespołami z Czech.

Amatorski klub, który powstał dzięki determinacji jego zawodników oraz ich pieniądzom oraz środkom otrzymanym od sponsorów, w głowach wielu fanów sportu wzbudził prawdziwy głód sportowych przeżyć. Od dawna już w mieście brakuje emocji, które wyzwalałyby występy sportowców w grach zespołowych. Piłkarze Piasta tułają się po A klasie, w innych dyscyplinach nie jest wcale lepiej. Nie mamy sportu drużynowego, który dostarczałby przeżyć, a przy okazji promował miasto - a to już znana z wielu ośrodków praktyka, gdzie inwestuje się w sport, dobre przykłady można odnaleźć w całym kraju, i bynajmniej na takie "fanaberie" nie pozwalają sobie tylko duże metropolie.

Gdy odrestaurowano lodowisko, pojawiła się nadzieja, że wreszcie w mieście doczekamy się emocjonujących rozgrywek. Niestety szybko wszystkich fanów pozbawiono złudzeń - miasto nie jest zainteresowane inwestowaniem w ten sport tłumacząc, że polski hokej sięga dna, liga funkcjonuje z dnia na dzień, kluby idą w rozsypkę, ich składy uzupełniają emeryci z silniejszych lig, gdzie nie znajdują już dla siebie miejsca itd. To mocne argumenty, i wszyscy którzy śledzą polską ligę wiedzą, że sporo w tym prawdy, w dodatku w naszych rozgrywkach pojawiają też podejrzane mecze i szemrane wyniki. Po co jednak już z góry zakładać taki fatalizm i własne uczestnictwo w podejrzanych praktykach.

Fani z Cieszyna, którzy regularnie odwiedzają mecze w lidze czeskiej, z zazdrością spoglądają na kibiców z Trzyńca czy Ostrawy. I bynajmniej nie chodzi tu już tylko o rozgrywki ligowe i walkę o mistrzostwo w seniorskim hokeju. Zawodowa drużyna potrafi pociągnąć za sobą dzieci i młodzież. Tak dzieje się nie tylko w Czechach, ale również w Polsce, gdzie dzieci i młodzież regularnie trenuje, rozgrywa swoje mecze - słowem: ma fajne zajęcie, któremu można poświęcać choćby wolny czas. A wartość takich sportowych zajęć z najmłodszymi jest nie do przecenienia, zwłaszcza w dyscyplinach drużynowych.

Cieszyńska ślizgawka należy do tych ładniejszych i funkcjonalniejszych w całym regionie i trzeba zdawać sobie sprawę, że jest otwarta dla wszystkich. Jeśli miałyby działać tu drużyny, pewnie przez część dnia byłaby wyłączona z korzystania dla wszystkich chętnych. Ale akurat ten argument mało przekonuje, są bowiem godziny, gdy na lodowisku ślizga się zaledwie kilka osób. Wystarczyłby odpowiedni i czytelny grafik.

Starsi fani hokeja w Cieszynie twierdzą, że podobno zarządcy lodowiska boją się, że poprzez regularne rozgrywki mógłby ulec zniszczeniu... bandy. Teraz pojawiła się tablica, która zostanie wykorzystana na jednym z amatorskich turniejów, który odbędzie się w marcu.

W tym wszystkim jednak pada jeszcze jeden argument, który przemawia do wyobraźni, choć oczywiście, gdy "finansowa kołderka" jest za wąska i za krótka, brzmi demagogicznie. W wielu rozmowach pojawia się pytanie o zasadność wydawania kilkuset tysięcy złotych na goszczenie przez jeden dzień w roku Tour de Pologne, zamiast inwestowania w sport tutaj, w miejscowe drużyny oraz rozgrywki. A przecież wszystko można umiejętnie połączyć, wypracować strategię sportu dla Cieszyna.

I jeśli jesteśmy już przy hokeju, istotne jest, aby nawiązać do tradycji tej dyscypliny w mieście. A także znaleźć sposób, aby zatrzymać na lodowisku najmłodszych, którzy opanują już jazdę na łyżwach. Bo nawet najlepiej przygotowana ślizgawka, bez regularnych zajęć, bez rywalizacji, jak to w sporcie bywa, bardzo szybko może znudzić.