Hokej uczy normalności

CEZ Arena w Ostrawie. fot. Marcin Mońka

Klub z Trzyńca grał w ostatnim tygodniu wyjątkowy mecz - z lokalnym rywalem z Witkowic. Spotkały się dwie na razie najlepsze ekipy w tegorocznym sezonie: klub z Ostrawy, jako wicelider, podejmował dotychczasowego lidera z Trzyńca. Po wyrównanym pojedynku zwyciężyli gospodarze, i to oni od wtorku zaczęli liderować w tabeli czeskiej ligi.

Hala w Witkowicach wypełniła się ponad dziewięcioma tysiącami kibiców, którym emocje sportowe towarzyszyły w każdej tercji. Doping nie ustawał choćby na chwilę, fanów do euforii doprowadziło pięć goli, w tym dwa naprawdę niezwykłej urody.

Hokej od lat to dyscyplina narodowa Czechów, ich liga należy do jednych z najlepszych na świecie. Zwycięstwo w niej od razu oznacza, że klub jest na ustach kibiców nie tylko w kraju, ale i Europie, a o najlepszych graczy bój rozpoczynają kluby z NHL. Ot, normalność w sytuacji, gdy sportowcy mają umiejętności, grają dla kibiców, i przede wszystkim potrafią stworzyć widowisko.

Wielu rzeczy możemy uczyć się od Czechów. Także hokeja. I przede wszystkim całej związanej z nim otoczki. Bo chyba marzeniem każdego tzw. normalnego kibica (w nomenklaturze kiboli zwanego "piknikiem") jest, aby przyjechać na mecz swojej drużyny, także wyjazdowy, usiąść wygodnie, obejrzeć pasjonujące widowisko, w przerwie wypić piwo, a w wolnej chwili pogadać z kibicami, także tymi z drużyny przeciwnej. Tak właśnie robi się to w Czechach. Bo sport to również sposób na życie. Nie tylko na wyładowanie własnych frustracji.

Ten klimat wyczuwają także fani sportu z Polski, którzy regularnie jeżdżą "na hokej" do Czech. Także ci ze Śląska Cieszyńskiego. Na miejscu okazuje się jednak, że taka turystyka stadionowa nie jest tylko naszym udziałem. Właśnie w Ostrawie można spotkać fanów, którzy do Polski przyjeżdżają choćby na mecze siatkarzy, m.in. do Jastrzębia Zdroju.

Prawdziwi fani są bowiem wszędzie. I potrafią wyczuwać się na odległość. Gdyby tak u nas było więcej takiej normalności, także w sportowym wymiarze, może bylibyśmy szczęśliwsi, a nasze dyskusje nie zmierzałyby nieuchronnie w stronę kłótni. I dysput o tym, czy hokeiści Stoczniowca Gdańsk przegrali sensacyjnie mecz Pucharze Polskim z Toruniem, bo wcześniej obstawili własną porażkę w zakładach bukmacherskich...