Oceláři Trzyniec: Ósme zwycięstwoTo, że zespół z Trzyńca będzie w tym sezonie hokejowej Ekstraligi bardzo mocny wiedzieliśmy od dawna. Jednak nikt nie przypuszczał, że kolejne spotkania staną się nie tylko manifestacją siły ale i pokazem efektownej, mądrej taktycznie i przemyślanej w najdrobniejszych szczegółach gry. Właściwie od miesiąca w każdym meczu rywale potrafią co najwyżej dorównać Stalownikom kroku w pierwsze tercji. Gdy jednak zespół się rozkręca, na razie w lidze nie ma takiej siły, która mogłaby go zatrzymać. Bardzo mocny i zarazem wyrównany skład, gwarantujący silną obsadę na każdej pozycji w każdej formacji sprawia, że nawet trzynieccy liderzy nigdy nie mogą być pewni miejsca w pierwszych dwóch atakach. W ostatnim tygodniu Stalownicy rozegrali trzy kolejne mecze, goszcząc dwukrotnie la lodowiskach najlepszych dwóch zespołów w poprzednim sezonie. Najpierw uporali się z drużyną Komety Brno, choć ten pojedynek nie należał do łatwych. Na szczęście drużyna mogła liczyć na niezawodnych Zbynka Irgla i Martina Adamskiego, których bramki pomogły odnieść cenne zwycięstwo. O tym, który z zespołów dominował świadczy statystyka strzałów: 30 do 20 na korzyść Trzyńczan. W miniony wtorek po raz pierwszy w sezonie zmierzyli się z mistrzowską ekipą PSG Zlin, która jednak w obecnym rozgrywkach nie przypomina nawet własnego cienia. Gracze z miasta Baty zajmują ostatnie miejsce w tabeli z zaledwie 6 punktami, a wśród kibiców krąży od niedawna powiedzenie: "Jeśli potrzebujesz punktów to jedź do Zlina". Wprawdzie Stalownicy nie potrzebowali punktów "na śmierć i życie", jednak zwycięstwo na stadionie mistrza smakuje zawsze znakomicie. Zwłaszcza, że PSG Zlín to dla trzynieckiej drużyny od dawna bardzo niewygodny rywal, a w ostatnich sezonach jej prawdziwe przekleństwo - to właśnie hokeiści PSG regularnie eliminowali Trzyńczań w fazie play off w trzech ostatnich sezonach. Pierwsze w tym sezonie starcie jednak zdecydowanie należało do Oceláři. Gole w wygranym 4:0 meczu strzelali Adam Rufer, Martin Adamský, Jakub Orsava oraz Zbyněk Irgl. Aż dwa gole Trzyńczanie strzelili, grając w osłabieniu. Ten element gry opanowali niemal do perfekcji - dziś drużyny grające przeciw Oceláři drżą, gdy jeden ze Stalowników zjeżdża na ławkę kar. Pomiędzy meczami z finalistami poprzednich rozgrywek Stalownicy gościli w Werk Arenie graczy stołecznej Slavii. Prascy zawodnicy starali się nawet dzielnie bronić w pierwsze tercji, jednak tuż przed jej zakończeniem byliśmy świadkami szybkiego nokautu, który okazał się przełomowym wydarzeniem. W 17 min Adam Rufer, po bezpardonowym ataku Tomasa Beňovicia na Jiříego Polanskiego błyskawicznie zaatakował praskiego rywala i mocnym ciosem powalił go na lód. Obaj hokeiści otrzymali 10 minutowe kary, jednak ta sytuacja zdecydowanie lepiej umotywowała Trzyńczan. Zwycięstwo 4:0 to zasługa całej solidnie grającej drużyny ze szczególnym uwzględnieniem roli Daniela Rákosa - najlepszego gracza meczu - strzelca dwóch goli i autora asysty przy trafieniu Jabuba Orsavy. Swoją bramkę dorzucił również Jiří Polanský. W tym spotkaniu bramkarz Simon Hrubec zachował trzecie koleljne czyste konto. Zresztą wszystkie statystyki potwierdzają siłę HC Oceláři: zespół wygrał 8 kolejnych ligowych spotkań, jest niepokonany od 19 września,w październiku rozegrał 5 pojedynków, strzelając 20 i tracąc zaledwie jedną bramkę.
|
reklama
|
Dodaj komentarz