Hokej: Walka trwa!Przed finałową serią to zespół z Brna był typowany przez fachowców jako faworyt do zwycięstwa. Kometa nie tylko broni tytułu sprzed roku, ale i przez tegoroczne mecze play-off w ćwierćfinale i półfinale przemknęła jak burza, oddając swoim rywalom zaledwie jedno jedyne zwycięstwo. Finały rządzą się jednak swoimi prawami, a że Stalownikom nie brak charakteru, więc w efekcie już w pierwszym meczu finałowej serii faworyci z Brna musieli przełknąć gorycz porażki. I to porażki dotkliwej, zdecydowanej, po meczu w którym to Stalownicy rządzili niepodzielnie w każdej części lodowej tafli. Zresztą wynik 5:1 mówi sam za siebie. Bardzo trudno jest zagrać dwa podobne mecze dzień po dniu, zwłaszcza gdy stawka jest niezwykle wysoka. Zatem drugi mecz finałowej serii, także rozegrany w Trzyńcu, miał już zupełnie inny przebieg. Mecz był wyrównany, o zwycięstwie Komety zdecydowały niuanse i nieco słabszy dzień trzynieckiej defensywy. Atmosfera finału udzielała się nie tylko kibicom, ale i zawodnikom na lodzie. Gdy wybrzmiała ostatnia syrena, a wynik rywalizacji brzmiał 3:2 dla gości, nerwowo zrobiło się pod bandami. Sprowokowani przez gości Stalownicy pokazali śląski charakter, a wojowniczym usposobieniem błysnął napastnik Aron Chmielewski. Dzień wcześniej zdobył gola pieczętującego okazałe zwycięstwo, w drugim meczu finałowym stoczył efektowną walkę z rywalem z Brna. - Widziałem, że dwaj rywale obkładają Jirkę Polanskiego, później zostałem sam przez jednego z nich sprowokowany do pojedynku na pięści. To jest finał, więc emocje są wielkie, nikt nikomu nie odpuszcza- mówił po meczu napastnik reprezentacji Polski. Te pozasportowe sytuacje są najlepszym dowodem, że finałowa seria rozkręca się coraz szybciej. Wprawdzie po dwóch meczach zawodnicy Stalowników otrzymali trochę wolnego od trenerów, jednak z pewnością myślami byli przy środowym i czwartkowym spotkaniu. W Trzyńcu nikt nie dopuszcza myśli, aby Oceláři z Moraw powrócili choćby bez jednego zwycięstwa.
|
reklama
|
Dodaj komentarz