Nie głosujesz? Nie masz prawa głosu.Faktem jest, że w Polsce od roku 1989 głosuje około 50% uprawnionych do głosowania, nawet często poniżej. Na przykład w roku 2005 w wyborach parlamentarnych wzięło udział rekordowo mało uprawionych, bo tylko 40%, a najwięcej w roku 1989 i 2007 odpowiednio 62% i prawie 54%. W wyborach samorządowych i prezydenckich frekwencja wyglądała podobnie. Jest kilka przyczyn takiego stanu rzeczy i różniących się od siebie w zależności od okresu, w którym się odbywały. Teoretycznie w pierwszych wyborach parlamentarnych w roku 1989 frekwencja powinna być wysoka, co można było wnioskować z nastrojów społecznych. Ludzie domagali się zmian, chcieli „Solidarności” i otwarcia na zachód. Powinni to pokazać i mieli ku temu okazję w wolnych wyborach. Okazało się jednak, że nie wszyscy uwierzyli w możliwość przemian na lepsze, tym bardziej, że wiadomo było, co tak drastyczna zmiana będzie oznaczała. Pomimo to, Polacy są zadowoleni z demokracji i uważają ją za najlepszy z możliwych ustrojów i wysoko sobie cenią obywatelską broń w postaci kartki wyborczej. Ale to wszystko pozostaje w sferze teorii, bo w praktyce po prostu do wyborów nie chodzą. Nawet na szczeblu samorządowym nastąpiło załamanie zaufania do polityków. Zbyt wiele mieliśmy w ostatnich latach afer, awantur, niewyjaśnionych spraw, niezrealizowanych obietnic. Poza tym, nieustanna walka polityczna sprawiła, że nie tylko nie dyskutuje się o najważniejszych sprawach, ale ucieka w ciekawsze tematy zastępcze. Jest gorzej, bo równocześnie politycy, zamiast udowadniać swoją wyższość, prezentując lepsze argumenty, walczą, ciągnąc rywali w dół. W wyborach samorządowych frekwencja często jest niższa niż przy wyborach parlamentarnych, co jest pewnym zaskoczeniem. Mieszkańcy widzą problemy i mają możliwość dokonać realnej zmiany w swoim regionie właśnie przy wyborze samorządów. Oczekujemy więc zaangażowania społecznego w swoich gminach. Zazwyczaj jednak wypada to na odwrót. Niezmiennym od lat powodem jest brak wiary w to, że coś się zmieni i że władze samorządowe w ogóle tych zmian chcą. Dla Polaków polityka nie jest więc dyskusją o dobru wspólnym, docieraniem różnic, wspólnym szukaniem najlepszych rozwiązań. Polityka jest teatrem, w którym trwa wielkie przedstawienie – kto kogo obrazi, kto komu przypnie łatkę, kto kogo mocniej oskarży. I nikt nie zauważył, że wyborcom ten spektakl dawno się znudził. Pomysłów na poprawę frekwencji wyborczej jest coraz więcej, ale czy nawet wyższa frekwencja poprawi demokrację? Najlepszym sposobem na zmianę jest odbieranie niegłosującym obywatelom prawa do narzekań, oczekiwań i rozliczeń. Słusznie ktoś zauważy, że ten pomysł to łamanie demokracji ale łamaniem demokracji jest również wyborcza bierność. Jeśli więc chcemy przez kolejną kadencję mieć prawo głosu i prawo do niezadowolenia powinniśmy w niedzielę wrzucić swój głos do urny.
|
reklama
|
Dodaj komentarz