Uczestnicy Szkoły Języka i Kultury Polskiej UŚ napisali sprawdzian z polskiegoInspiracją do stworzenia tegorocznego tekstu dyktanda stała się obchodzona w 2013 roku setna rocznica urodzin Witolda Lutosławskiego, wybitnego polskiego kompozytora i dyrygenta. - Postanowiliśmy jednak ułożyć tekst poświęcony nie samemu artyście, bo dane biograficzne częstokroć mogą trochę nużyć, ale o muzyce - opowiada dr Marcin Maciołek z Katedry Międzynarodowych Studiów Polskich, który wspólnie z dr Małgorzatą Smereczniak ze Szkoły Języka i Kultury Polskiej, był autorem tegorocznego tekstu dyktanda. "Skrzypek Szczepan przeciągnął smyczkiem po napiętej strunie, wprawiając ją w lekkie, ledwo dostrzegalne drżenie. Dopiero co zaczął, a już prawie zgubił rytm, gdyż nieopatrzenie spojrzał w fiołkowe oczy siedzące na wprost prześlicznej wiolonczelistki Joli. Ocknął się jednak po chwili, bo puzonista żwawo zadął w instrument, wydobywając zeń donośny ton. Wnet zadudniły bębny, zahuczały waltornie, zapiszczały flety. Jedynie delikatne pobrzękiwanie dzwonków niknęły w nawałnicy dźwięków" - to fragment tekstu, z którym musieli zmierzyć się cudzoziemcy. - Dyktando mogło sprawić trudność cudzoziemcom ze względu na mnóstwo wyrazów dźwiękonaśladowczych, z którymi obcokrajowcy najczęściej mają kłopot. Dodatkowo specjalnie tak skonstruowaliśmy zdania, aby zastosować konstrukcje imiesłowowe. Dzisiaj rzadkie, szczególnie w języku mówionym, a interpunkcja zdań, które zawierają tego typu formy językowe, również mogą być kłopotliwe dla cudzoziemców - podkreśla współautor dyktanda. Najlepszym spośród piszących, chociaż i on nie ustrzegł się drobnych błędów, był Mário Kysel' ze Słowacji. - Nie spodziewałem się, że pójdzie mi tak dobrze, tym bardziej jestem szczęśliwy, że wygrałem - powiedział zdobywca tytułu Cudzoziemskiego Mistrza Języka Polskiego w sprawdzianie z polskiego, który jest studentem piątego roku Uniwersytetu w Bratysławie, gdzie studiuje język polski i angielski, a w przyszłości chce być tłumaczem. - Pochodzę z Liptowskiego Mikulasza, a w dzieciństwie bardzo często spotykałem się z Polakami, stąd wzięła się moja miłość do Polski i języka polskiego - opowiada. Co jest dla niego największą trudnością w nauce języka polskiego? - Myślę, że oprócz gramatyki, która w języku słowackim jest podobna do polskiej, trudniejsza jest wymowa i fonetyka - odpowiada. Dodając, że w tegorocznym dyktandzie najwięcej trudności sprawiały mu przecinki, które często stawiał... losowo. "Sprawdzian z polskiego" to jedno z najważniejszych wydarzeń letniej szkoły języka, literatury i kultury polskiej organizowanej przez Szkołę Języka i Kultury Polskiej Uniwersytetu Śląskiego. W dwudziestotrzyletniej historii wydarzenia konkurs ortograficzny został zorganizowany już po raz szesnasty. W czwartkowe przedpołudnie dyktando napisało 120 cudzoziemców z 32 krajów. - To ważne dla nas, bo dyktando pisane przez tak różne narodowości uczy nas, na jakie rzeczy mamy zwracać uwagę przy uczeniu pisania, a także słyszenia i rozumienia ze słuchu w różnych grupach narodowościowych - zwraca uwagę prof. Jolanta Tambor, dyrektorka Szkoły Języka i Kultury Polskiej UŚ. Wszyscy uczestnicy konkursu otrzymali pamiątkowe słowniki, zaś zwycięzca - Cudzoziemski Mistrz Języka Polskiego - będzie mógł bezpłatnie uczestniczyć w przyszłorocznej letniej szkole. Treść dyktanda dla cudzoziemców pt. "Jubileuszowy koncert"W wypełnionej po brzegi nowo otwartej filharmonii wszyscy oczekiwali od dawna zapowiadanego koncertu. Wtem przygasły światła i zamarły wszelkie szepty. Zapanowała wszechogarniająca cisza. Z wolna poczęła rozsuwać się kurtyna i w tym momencie zgromadzeni melomani ujrzeli usadzoną w półokręgu orkiestrę. Rozżarzyły się bladożółte światła reflektorów, a na scenę wszedł sławny dyrygent, odgarniając z czoła rozwichrzone włosy. Prowadzony oklaskami publiczności, zajął należne mu miejsce i, unosząc rękę ku górze, śmignął w powietrzu batutą. Zabrzmiały pierwsze akordy symfonii. Skrzypek Szczepan przeciągnął smyczkiem po napiętej strunie, wprawiając ją w lekkie, ledwo dostrzegalne drżenie. Dopiero co zaczął, a już prawie zgubił rytm, gdyż nieopatrznie spojrzał w fiołkowe oczy siedzącej na wprost prześlicznej wiolonczelistki Joli. Ocknął się jednak po chwili, bo puzonista żwawo zadął w instrument, wydobywając zeń donośny ton. Wnet zadudniły bębny, zahuczały waltornie, zapiszczały flety. Jedynie delikatne pobrzękiwania dzwonków niknęły w nawałnicy dźwięków. Niespodziewanie muzyka przycichła. Pochopnie można by sądzić, że to już finał, bo też artyści zastygli w bezruchu, wpatrując się uważnie w dyrygenta. Ten jednak, przeczekawszy półnutową pauzę, machnął pałeczką, malując przed sobą niewidzialne esy-floresy. Tak rozpoczęło się radosne scherzo. Upojona muzyką publiczność z zapartym tchem wsłuchiwała się w mistrzowsko zharmonizowane takty. A gdy koncert dobiegł już końca, rozległy się rzęsiste brawa. Cała sala tonęła w powodzi ochów i achów.
|
reklama
|
Dodaj komentarz