Śmigus-dyngus kiedyś i dziśŚmigus i Dyngus przez długi czas były odrębnymi zwyczajami. Z czasem przestały być praktykowane osobno i zapomniano, co konkretnie się z nimi wiązało. Słowo dyngus wywodzi się od niemieckiego słowa "dingen”, co oznacza "wykupywać się", a dyng to "datek”. Z kolei słowo "śmigus" jest formą słowa Schmackostern (smakować, smagać). Śmigus polegał na symbolicznym biciu witkami wierzby lub palmami po nogach i oblewaniu się zimną wodą, co oznaczało wiosenne oczyszczenie z brudu i chorób, a w późniejszym czasie także i z grzechu. Z kolei Dyngus wywodził się od zwyczaju składania wzajemnych wizyt u znajomych i rodziny po zimie połączonych ze zwyczajowym poczęstunkiem. W wyniku tego w wielu regionach Polski oraz wschodnich Czech Poniedziałek Wielkanocny może być jeszcze określany bądź śmigusem, bądź dyngusem, a tradycyjne odwiedzanie domostw jest określane jako chodzenie po śmiguście (śmigusowanie) lub dyngusie (dyngusowanie / dyngowanie). Pierwsze wzmianki o zwyczajach śmigusowo-dyngusowych w Polsce pochodzą z XV wieku. Słowiański zwyczaj przetrwał również w pobliskich krajach środkowej Europy, ale z pierwotnymi tradycjami. Na Morawach jest znany jako szmigrus lub oblevacka. Współcześnie zwyczaje Śmigusa i Dyngusa nie tylko zatarły się w jedno, ale też gruntownie się zmieniły. Dziś oblewają się wszyscy - na wsiach i w miastach i bez względu na to, czy się znają. Podobna dowolność wiąże się z rodzajem polewania - tu pomysłowość nie zna granic. Jednak do najbardziej uciążliwych zwyczajów należy oblewanie przechodniów kubłami wody czy rzucanie w nich woreczkami foliowymi napełnionymi wodą. Początkowo serdeczne i zabawne zwyczaje słowiańskie obecnie przeszły sporą ewolucję. Choć dalej śmigus-dyngus może przysporzyć dużo radości, niepokojące są obwieszczenia policji i straży miejskiej, które co roku apelują o umiar i straszą mandatami. Wszystko to sprawia, że współcześnie najbezpieczniejsze okazuje się spędzenie Poniedziałku Wielkanocnego w domu i przy zamkniętych oknach...
|
reklama
|
Dodaj komentarz