Henryk Sawka: Tysiące przerysowanych godzin i 25 tys. rysunków na swoim koncie!Rysunki Sawki trafiają do ludzi w wieku 40+. Młodsi, owszem czytują i przeglądają je, jednak nie z aż tak dużym zainteresowaniem. fot. Maciej Kłek W pracy zawsze kieruje się zasadą dobrego smaku. - To jedyna granica, jaką wyznaczam sobie przy tworzeniu kolejnych rysunków - komentuje Sawka. fot. Maciej Kłek Na swoim koncie ma 25 tys. rysunków. Choć jak sam mówi "rysowanie jest czystą czynnością fizyczną" to do każdego ze swoich obrazków jest w stanie opowiedzieć historię. W każdym z rysunków jest coś niepowtarzalnego, co wyróżnia go na tle pozostałych. Co nie zmienia faktu, że w swojej kolekcji ma swoje perełki. Dzieła wyjątkowe. - Byłem w 1993 Moskwie na wystawie, przygotowywałem obrazki, był pośród nich rysunek, co do którego miałem wątpliwość, by go pokazywać. Borys Jelcyn miał strasznie skacowaną twarz. Po konsultacjach postanowiłem go ściągnąć. W Polsce mógłbym go wystawić, jednak tam byłem gościem, nie wypadało mi. Potem okazało się, że zupełnie inny obrazek wywołał oburzenie, został opacznie zrozumiany - wspomina satyryk. Rysunki Sawki trafiają do ludzi w wieku 40+. Młodsi, owszem czytują i przeglądają je, jednak nie z aż tak dużym zainteresowaniem. - W swojej pracy muszę odwoływać się do tego, co państwo wiedzą, bo inaczej trafiłbym kulą w płot. Będąc na festiwalu w Międzyzdrojach zobaczyłem Piotra Adamczyka. Nagle przyszło mi do głowy, żeby coś narysować. Komentarz do rysunku brzmiał "Habemus paparazzi". Potem, jak na scenie politycznej pojawił się Janusz Palikot zrobiłem podobny rysunek, tyle, że polityk to samo mówił z okna sejmu - opowiada Sawka. Gdyby nie występy w teatrze, trwające ponad godzinę spotkanie potrwałoby znacznie dłużej. Satyryk płynnie przechodził od jednej opowieści do drugiej. Każdy z jego rysunków opatrzony był jakąś historią. Ta z kolei wywoływała kolejną. Odpowiedzi na pytania wiązały się z coraz ciekawszymi anegdotami z życia artysty. Publikacja "Po bandzie", prezentowana podczas spotkania, jest swoistym zbiorem, jak określił to Sawka, hardcorów. Rysunków graniczących z wyczuciem dobrego smaku, dobitnie opisujących rzeczywistość. - Z Hitlera, czy Stalina możemy się już teraz śmiać, mniej lub bardziej oficjalnie. Wielu najcenniejszych, hardcorowych rysunków nie mam, bo stały się już nieaktualne, zdarzenia sprzed 10 kwietnia 2010, które nie mogły zostać opublikowane, a teraz są już po prostu nieważne - wyjaśnia. Henryk Sawka z niebywałą łatwością potrafi wychwycić aktualne wydarzenia społeczno-polityczne. Błyskawicznie reaguje na wszelkie otaczające go zdarzenia. W mig potrafi stworzyć coś z niczego. Trafnie, troszkę szyderczo opisuje nie tylko polską rzeczywistość. Zna wagę aktualnego dowcipu, wie kiedy coś wypada, a kiedy nie. Jest mile zaskoczony, kiedy jego rysunki odbierane są pozytywnie przez stronę ośmieszaną i ośmieszającą. W pracy zawsze kieruje się zasadą dobrego smaku. - To jedyna granica, jaką wyznaczam sobie przy tworzeniu kolejnych rysunków - komentuje Sawka.
|
reklama
|
Nie wiem co bierzesz, ale zmniejsz dawkę o połowę.
mam wrażenie że przez ostatni weekend bardzo dużo pozytywnej energii dotarło do naszej kochanej prowincji
Dodaj komentarz