Przetańczyli już 60 latU nas drzewa zaczynają tańczyć — Przygotowanie artystyczne nie jest potrzebne. Trzeba mieć samozaparcie i wierzyć w to, że się uda. Mieliśmy osoby, które na początku nie bardzo nadawały się do zespołu, a teraz są jednymi z lepszych tancerzy i tancerek. Śmiejemy się, że u nas drzewa zaczynają tańczyć — mówi dyrektor zespołu Karolina Małysz. Początki zespołu sięgają 1950 roku. Z inicjatywy Danuty Juraszek-Baranowskiej powstała wówczas grupa taneczna złożona z ośmiu par, występujących podczas uroczystości przy Spółdzielni Spożywców „Konsum Robotniczy” w Cieszynie. Po objęciu kierownictwa nad zespołem przez Janinę Marcinkową, w tym samym roku odbył się w pierwszy koncert w teatrze z okazji Międzynarodowego Dnia Spółdzielczości. Uznanie zdobyte na odwiedzanych później festiwalach i przeglądach zaowocowało założeniem w 1953 roku ZPiT Ziemi Cieszyńskiej, którego pierwszym dyrektorem została Janina Marcinkowa. Pierwszy skład zespołu liczył 110 osób. Obecny skład to 186 członków. Złożony jest z grupy dziecięcej, kapeli młodzieżowej, kapeli dorosłej, chóru jubileuszowego i grupy tańczącej. Z okazji jubileuszu powstała kolejna grupa taneczna złożona z byłych członków zespołu, licząca 12 par. Najstarszy śpiewający członek zespołu ma 86 lat, a cztery osoby są związane z zespołem od początku. Jest wśród nich Ludwik Mendroch, człowiek orkiestra, który gra na pile, gajdach, okarynie, fujarce. Nie tylko scena i machanie nogami Na repertuar zespołu składają się przede wszystkim tańce, melodie i pieśni regionu cieszyńskiego, ale też beskidzki folklor, tańce podhalańskie, górnicze, łowickie oraz narodowe. Ale, jak mówi dyrektor zespołu, „praca w zespole to nie tylko scena i machanie nogami”. — Przede wszystkim są wyczerpujące próby, które udoskonalają technikę kroków, układów tanecznych. Ponieważ jesteśmy zespołem amatorskim, każdy poświęca swój wolny, prywatny czas, bo to po prostu lubi. Najważniejsze w zespole są chęci i zamiłowanie do folkloru. Mamy na tyle dobrych choreografów, akompaniatorów, dyrygentów, że umiejętności przychodzą z czasem — przyznaje Ewelina Bałdys, która tańczy w zespole już 18 lat. Członkowie zespołu nie zarabiają na występach, a wręcz dokładają do interesu, bo wyjazdy po części opłacają sami. — W ciągu kilku ostatnich lat zainteresowanie folklorem wzrasta. Kiedyś jasełka wystawiane były tylko raz w roku, teraz robimy cztery koncerty i jeszcze jest zapotrzebowanie. Jesteśmy trochę ograniczeni, bo w zespole są osoby, które pracują, studiują, a próby i koncerty pochłaniają dużo czasu. Przed koncertem tancerze muszą sami wyprasować stroje. Dziewczyny muszą zadbać o siebie i o partnerów, partnerzy dbają o buty partnerek. Ten mechanizm jest tak nakręcony, że nie ma zamieszania i jest współpraca — mówi Karolina Małysz. Największym zainteresowaniem cieszą się grupy dziecięce. — Zaczyna się sierpień i rodzice od razu dzwonią i pytają kiedy będzie nabór. Zależy nam na tym, aby w zespole było jak najwięcej dzieci. Jest nadzieja, że jeśli same będą żyły tym folklorem, a nie tylko dlatego, że rodzice im każą, to powstaje baza do kształtowania zespołu dorosłego — dodaje Karolina Mazur.
|
reklama
|
brawo!!cudownych wspomnień czr
tak trzymać !
tylko PO !
...ja znam ten przepis ale ci nie dam...
Wszędzie swój ślad zostawi: Bronek do broni!
Gratulacje i slowa wielkiego uznania dla
wszystkich czlonkow zespolu.
Jubileuszowy koncert byl cudowny.
Wyjątkowo w tym temacie zgadzam się z "mamą"
Jubileuszowy występ jest zazwyczaj tym co zespól ma najlepszego ,co stanowi przekrój jego możliwości w zakresie tańca, śpiewu czy muzyki i oczywiście stroju. A ze stroje zespół ma piękne gala wypadła wyśmienicie. Z dużym uznaniem należy się także odnieść do prezentacji folkloru lubelszczyzny i tańców rzeszowskich czy najbliższego sąsiedztwa folkloru ziemi żywieckiej. Trzeba przyznać ,że koncert galowy to ogromne przedsięwzięcie logistyczne i z tego zakresu kierownictwo zespołu jak i jego członkowie a także weterani spisali się znakomicie. Gdybym mial coś krytycznego powiedzieć, chociaż w czasie całego koncertu przecierałem łzy ze wzruszenia i zachwytu ,to oczywiście jako cieszyniokowi zabrakło mi tych elementów które łączą zespół z publicznością ,która przecież przyszła oglądać swoich i głównie rodzimy folklor -dobrze ,że przynajmniej w końcówce pokazały się gorolskie beskidzkie stroje wśród tych cieszyńskich - i tu w finale aż się prosiło by razem z publicznością zaśpiewać Płyniesz Olzo ,Ojcowski dom czy Szumi jawor. Niewątpliwie zespół jest w dobrych rękach a jego kierownictwo myślę ,że po jubileuszu nadal będzie poszukiwał elementów folkloru rodzimego i tym głowniw wzbogacał repertuar. "Ziemia Cieszyńska to także zagłębie karwińskie skąd wywodzi się cała twórczość i obyczaj górniczy Śląska Cieszyńskiego, tak pięknie opisany przez Gustawa Morcinka ,ćzy utrwalony w kompozycjach Stanisława Hadyny. Odnosząc się z wielkim uznaniem do solistów zespołu- głosy nadal śliczne aż się prosiło ,by obok "Lipeczki" Pan Gajdzica ząśpiewał "Kosa"- to mu na pewno pasowało i o wykonanie jak i interpretację nie trzeba się było martwić. Życzę sukcesów wszystkim pracującym z zespołem choreografów i sięgnięcia mimo wszystko do starej tradycji górniczego obyczaju gdzie obok stroju męskiego górniczego kobiety przywdziewały strój cieszyński - patrz Zespół "Suszanie"
Wars ,pewnie myślał o piosence Hej kole Cieszyna stoi lipeczka... ja miałem obok zachwytu także wątpliwości , że Ziemia Cieszyńska jako zespół znudziła się folklorem miejscowym. W zasadzie to występ miał charakter rewii niż prezentowania własnego folkloru. A przecież tematów i opracowań lokaalnych legend opowiaedzianych tańcem i wyrażonych śpiewem uzbierało by się na ten trzygodzinny program. Ja widzę to inaczej niż Wars. Pewnie także inaczej widziało jubileusz wielu z pośród publiczności. Zgadzam się jednak ,że cieszyńskich elementów w programie mogło być znacznie więcej.
Dodaj komentarz