Pancerne hobbyJózef Czudek, Rudy 102 i Szarik... fot. Beata Schönwald/Głos Ludu Czasy II wojny światowej pamięta niemiecki „hakl“. fot. Beata Schönwald/Głos Ludu Skąd się biorą czołgi – Pierwsze lata spędziłem na załatwianiu licencji, dokumentów... W tym czasie rozglądałem się za eksponatami, które mógłbym później kupić – mówi pan Józef. W Republice Czeksiej istnieją cztery firmy handlujące bronią. Czołgów nie kupuje się jak samochodów. Okazów gąsienicowej techniki wojskowej do nabycia jest niewiele. Sporo z nich dawno skończyło już na złomowisku, albo znalazło swoich nabywców za granicą. Na to, co jeszcze zostało, czyhają kolekcjonerzy. Dlatego też Czudek nie chce zdradzić, na jakie kolejne eksponaty ma chrapkę. W każdym razie obecnych 25 sztuk transporterów, czołgów oraz wozów technicznych to nie koniec jego kolekcji. – Najcenniejszym eksponatem jest T34. To czołg sowieckiej produkcji, ten sam, co Rudy 102. Sprowadziłem go ze Słowacji. Był w fatalnym stanie, pozostała mu tylko korba, wieża i lufa. Wyciągnęliśmy go z błota – wspomina. Od dwu lat remontuje go wspólnie z bratem i kolegami-zapaleńcami. Części sprowadza od kolekcjonerów w Polsce, na Słowacji i w Czechach. Niektóre robi sam, na miarę. – Czołg pochodzi z 1945 roku. Taki rok produkcji znalazłem na jego oryginalnych częściach – dodaje. Czasy II wojny światowej pamięta też niemiecki „hakl“. Kolejne eksponaty są już nowsze, produkowane po wojnie aż do lat siedemdziesiątych. Jest więc również w parku wojskowym Czudka czołg T54. To ten sam model co czołgi, które w 1968 roku przyjechały „wyzwalać“ Pragę... Wszystkie okazy zgromadzone w Nawsiu to nie atrapy, ani pomniki. Można nimi jeździć, ale nie da się z nich strzelać. 300 litrów ropy na 100 km Trzy razy w roku kilka eksponatów Czudka opuszcza Nawsie i rusza w świat. – Najbardziej prestiżową imprezą, którą regularnie odwiedzamy, jest pokaz techniki wojskowej „Operacja Południe“ w Bielsku-Białej. Tam nasz „hakl“ cieszy się zwykle wielkim powodzeniem – mówi pan Józef. Aby „pokazać“ się z czołgiem na poligonie, trzeba najpierw załatwić transport. Czołgiem nie da się jechać po ulicy. Śmiało natomiast można przejechać się po łące rozciągającej się pomiędzy salonem samochodowym skody a główną drogą prowadzącą do Żyliny. Pan Józef przebiera się w spodnie wojskowe i wchodzi do czołgu. Wkrótce BVT-VT-90 ruszy z miejsca. Już słychać ryk silnika. Wszędzie wokół unosi się zapach spalin. Bardzo intensywny zresztą. Nie dziwota, skoro takie cudo pali 300 litrów ropy na 100 km. Teraz ja wchodzę. Staję na siedzeniu, tuż za „kierowcą“. Głowa i ramiona pozostają mi na zewnątrz. To dobrze, przy okazji będą mogła podziwiać Beskidy... Kiedy czołg rusza, momentalnie jednak zapominam o urokach krajobrazu. Kurczowo trzymam się klapy i nieufnie spoglądam na pokonywany przez nas teren. Moje wyobrażenie o nudnej jeździe żółwim tempem kompletnie rozwiał wiatr. Czołg żwawo przemierza łąkę (40-50 km/godz.) i wcale nie wybiera najprostszej drogi. Rzuca na lewo i prawo, nie omija żadnych nierówności, pokonuje napotkane kopczyki. W końcu to pojazd gąsienicowy, do tego przystosowany – tłumaczę sobie w duchu. Ale teraz to już czysta złośliwość! Przed nami szeroki rów z wodą, bajoro. Jeśli ten czołg zaraz go nie wyminie, to utknie w nim na dobre, a jeśli nie utknie, to mnie kompletnie ochlapie! (W przypływie paniki nie przychodzi mi do głowy proste rozwiązanie – zrobić przysiad i schować się w czołgu.) Pozostaję więc niezmiennie w pozycji „jedna trzecia na zewnątrz“ i obiecuję sobie jakoś to wszystko przetrwać. Czołg niebezpiecznie dla mojego żołądka przechyla się do przodu, wjeżdżamy w błoto i... chyba tę pancerną bestię polubię! Na moich oczach otwiera się bardzo praktyczny błotnik, który rozgarnia błoto i pozwala mi wyjechać z bajora z suchą głową. Nie muszę chyba dodawać, że kiedy powtarzamy wjazd do rowu, jestem już o wiele spokojniejsza, a na końcowe pytanie „jak było?“ odpowiadam radosnym uśmiechem. – W sumie to była wolna jazda, ten czołg rozwija prędkość nawet 80-90 km/godz. – uświadamia mnie Czudek. Rudy, Gustlik i Szarik Na przejażdżkę czekają kolejni chętni. W przyszłym roku będzie ich o wiele więcej, kiedy zostanie tu otwarte muzeum ciężkiej techniki wojskowej. W tym celu wybudowano już bunkier. Po zagospodarowaniu będzie służyć jako zaplecze muzeum. Na otwarciu zjawią się podobno również Janek, Gustlik oraz pies Szarik. Ten już przygotowuje się do swojej roli. Ma budę tuż obok Rudego i... śledzi postępy jego remontu.
|
reklama
|
co te obrazy zwiastują ...?
co pani wie o wojnie i tych narzędziach MORDU ?
co pani wie o wojnie i tych narzędziach MORDU ?
Polubiłam Józefa Czudka od pierwszego czytnięcia !
Ja też się uczyłam historii przez oglądanie niesamowitych przygód czterech czołgistów i ich sabaki.
A o tajemnicach wywiadów , kontrwywiadów i o sowieckich partyzantach wiem wszystko dzięki Klossowi, Brunerowi i Sztyrlicowi. II wojna światowa dzięki tym serialom jest teraz dla mnie bez zagadek.
Taka byłam rozmiłowana w tej historii, że zamierzałam postudiować na Uniwerku ale nie wiem czemu po krawiectwie nie dopuszczono mnie do egzaminów wstępnych. Teraz oglądam z zamilowaniem wszystkie części "Gwiezdnych Wojen" na wideło, bo poczułam pociąg do astronomii. Myślicie, że dam radę na Studiach ? A może powinnam jeszcze oprócz oglądania kaset coś poczytać ?...
rączkami kobiet ...?
dziwie się, ze Polacy to akceptują...?
dlaczego upadło to pozytywne oddziaływanie...?
ma wolne ...?
ale kaszana.
Dodaj komentarz