Słoneczny świat pana AntoniegoBudowa domu rozpoczęła się w 1996 roku. Niektórzy patrzyli na Antoniego Michałka jak na szaleńca, bo środków na budowę prawie nie miał, a chciał stworzyć duży ośrodek, w którym będą mieszkały dzieci specjalnej troski. — Uparłem się i dzięki Bożej Opatrzności się udało — mówi. Zamiast matury - więzienie Życiorys Antoniego Michałka jest bardzo bogaty. Chciał zostać nauczycielem, chodził do Liceum Pedagogicznego w Cieszynie, jednak naukę musiał przerwać, bo trafił do więzienia. W 1949 roku, w klasie maturalnej, został skazany na 10 lat odsiadki za działalność szpiegowską. Korzystając ze specjalnej przepustki, odbierał listy od kuzyna zza Olzy, który był zaangażowany w działalność wymierzoną przeciwko władzom komunistycznym. Z więzienia wyszedł po 6 latach. Częściowo spełnił swoje marzenia. Pracował z dziećmi i młodzieżą, również z tą trudną, która potrzebowała pomocy. Po upadku PRL został zrehabilitowany. Dostał od państwa odszkodowanie. Wszystkie pieniądze przeznaczył na budowę domu. Zapytany dziś, dlaczego go zbudował odpowiada, że ziemię dostał od rodziców i musiał ją wykorzystać na jakiś szczytny cel. — Już moi rodzice chcieli tu stworzyć dom opieki. Skrzywdzony przez prawo W 1996 roku założył fundację Nasz Dom - Dzieciom Szczególnej Troski im. Ojca Pio. Jej celem było zbudowanie domu i opieka nad trudną młodzieżą. W budowie pomagali znajomi Antoniego Michałka z całej Polski. To oni rozpropagowali idee fundacji i zbierali na jej rzecz pieniądze. Sam pan Antoni przez wiele lat żył bardzo oszczędnie po to, aby dziś dwupiętrowy dom mógł tętnić życiem. Niestety, ośrodka do dziś nie udało się stworzyć. — Nie tworzymy nowych placówek wychowawczych, idziemy z postępem i szukamy rodzin zastępczych, a nie nowych zbiorowych domów. Pan Michałek chciał stworzyć dom dla dzieci specjalnej troski i bardzo go podziwiamy, jednakże dom nie jest dla dzieci przystosowany. Szkoda, że osoby o tak wielkim sercu są krzywdzone przez prawo, ale my jako instytucja, która stoi na jego straży, musimy go przestrzegać — mówi Kazimiera Kawulok, dyrektorka Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie. Płacą tyle, na ile ich stać — Dom jest na razie wyposażony w to, co otrzymałem od ludzi dobrej woli. Mam nadzieję, że w przyszłości każdy pokój uda się wyposażyć w nowe meble, tak żeby dzieciom było tutaj dobrze — mówi Michałek. Nie poddaje się. — Choć moje marzenie się nie spełniło, to jednak dom tętni życiem. 16 pokoi mieszkalnych czeka na dzieci specjalnej troski czy całe grupy niepełnosprawnych, które tutaj przyjeżdżają. Na poddaszu pan Antoni zorganizował dzieciom pokoiki marzeń. Każdy liczy kilka metrów kwadratowych. — To takie komnaty skarbów przeznaczone tylko dla dzieci, taki ich świat — mówi 82-latek. Z gościnności Antoniego Michałka mogą skorzystać wszyscy, którzy wraz z niepełnosprawnym dzieckiem przyjadą do Istebnej. — Każdemu wręczam numer konta bankowego. Goście płacą tyle, na ile ich stać — mówi mieszkaniec Andziołówki. Goście Antoniego Michałka na pożegnanie otrzymują słonecznik. — To na szczęście i pamiątkę — kwituje Michałek wręczając mi charakterystyczny duży kwiat z żółtymi płatkami.
|
reklama
|
Nie może przyjmować bo nie "czarny",proste.Czarni nie lubią konkurencji!!
czyz jest jakis temat by ten cham nie zabral glosu chamsko?
Po uderzeniu w stół odezwały się nożyce !!
ap ma niestety rację czarni to mafia
A ty chamie nawet się nie podpisałeś.
A p.Kawulok szczerze współczuję.
zmień się i to ksywę...!
razem z pszenicą...Każdy wie, jakiego ma patrona?
Pan Kawulok mówi, że każdy płaci na ile go stać, ale niech nie mówi tak głośno, bo zaraz skarbówka się przyczepi i będzie liczyć przychody i obliczać domiary...... Panowie ciiiiiiicho!!
Pana Michalka pozdrawiam i mam nadzieje,ze ktos da mu wskazowke, jak pominac prawo, by pomoc potrzebujacym. Powodzenia.
Trzymam kciuki za działalność Pana Antoniego Michałka i życzę 200 lat w zdrowiu i jak najmniej przeszkód na drodze jego poczynań.
Gdyby było więcej ludzi życzliwych na świecie, wszystkim nam żyłoby się lepiej...
JEZUSA! Amen.
O tej porze to sie ogląda jak Chelsea gromi Bordeaux a nie spozywa alkohol.
Wysłałem ten artykuł na adres mailowy Pani Mirosławy Nykiel Posłanki z Bielska i bardzo jestem ciekaw, czy będzie jakaś reakcja.
Nie ma wystarczającej ilości miejsc w istniejących placówkach opiekuńczych dla dzieci niepełnosprawnych ani dla dzieci trudnych.
Zadowolonych z istniejących rozwiązań zapraszam na katowicki dworzec PKP, zwłaszcza w ferie. Zobaczą, ile jest dzieci "niczyich", bezdomnych lub z domów, w których na powrót dziecka się nie czeka. Urzędnicy są w biurach, problemu nie widzą.
Dodaj komentarz