, poniedziałek 13 maja 2024
Polacy z Zaolzia chcą odzyskać zagrabione majątki
Józef Szymeczek od sześciu lat jest prezesem Kongresu Polaków w Republice Czeskiej. fot. Wojciech Trzcionka 



Dodaj do Facebook

Polacy z Zaolzia chcą odzyskać zagrabione majątki

WOJCIECH TRZCIONKA
Zaolziańskie organizacje chcą odzyskać majątki zagrabione przez komunistyczne władze Czechosłowacji. Polacy rozważają nawet wejście na drogę sądową z czeskim państwem.
Mówi o tym otwarcie i głośno Józef Szymeczek, prezes Kongresu Polaków w Republice Czeskiej, który przygotowuje swoją organizację do zjazdu 12 kwietnia w Strzelnicy w Czeskim Cieszynie. Dyskusja na temat zwrotu byłych majątków polskich organizacji, przejętych po wojnie jako tzw. poniemieckie ma być jednym z wiodących tematów zjazdu delegatów z całego Zaolzia.

Polskim działaczom kończy się już cierpliwość. Walczą o byłe majątki od 20 lat. — Wielkie nadzieje rokowały rozmowy z rządem Jarosława Kaczyńskiego, ale ten po dwóch latach zakończył swoją pracę. Przedstawiliśmy też nasze problemy nowemu premierowi Donaldowi Tuskowi podczas jego wizyty w Ostrawie. Premier zaś poruszył niedawno niektóre z tych tematów w Pradze podczas rozmów z premierem Mirkiem Topolánkiem. Ale tak już jest, że z każdym nowym rządem jak gdyby rozpoczynamy rozmowy od zera... Wszystko wskazuje zatem na to, że będziemy musieć zastanowić się nad nową strategią w tej sprawie — mówi w rozmowie z „Głosem Ludu" Józef Szymeczek.

Problem jest duży. Komunistyczne władze Czechosłowacji odebrały majątki (wcześniej zagrabione przez hitlerowców) aż 300 polskim organizacjom. Były to kamienice, sklepy, domy kultury, hotele... — To majątek wart miliony dolarów — szacuje Kongres Polaków. Jego restytucja jest mało prawdopodobna, bo wiele budynków ma nowych, prywatnych właścicieli, albo zostało zburzonych, gdyż dotknęły je szkody górnicze. Ostały się nieliczne, jak np. schronisko na Kozubowej, czy Dom Nauczyciela w Czeskim Cieszynie.

— Dlatego będziemy chcieli walczyć o rekompensaty. Ale mamy też inne pomysły. Czeski rząd w ramach zadośćuczynienia mógłby stworzyć na Zaolziu fundację, która pomagałaby polskim organizacjom lub też wybudować Dom Polski— mówi Gazeciecodziennej.pl Józef Szymeczek. Dodaje, że jeżeli Kongres Polaków nie dojdzie z czeskim rządem do porozumienia, wtedy odda sprawę roszczeń do sądu. Konieczna jest do tego jednak uchwała kwietniowego zgromadzenia ogólnego Kongresu Polaków.
Komentarze: (100)    Zobacz opinię czytelników (0)    Dodaj opinie
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy pozostawionych przez internautów. Komentarz dodany przez zarejestrowanego użytkownika pojawi się na stronie natychmiast po dodaniu. Anonimowy komentarz zostanie opublikowany z opóźnieniem, po jego akceptacji przez redakcję. Komentarze niezgodne z regulaminem będą usuwane.

Czasami w historii jest tak, najczęściej, że rzeczy ustawnowione w wyniku wojny są w analogicznym trybie rostrzygane. Trudno, przy całym szacunku i zrozumieniu, wojny i rewolucje to nie epidemie. Choć, zdrugiej strony, znamiona pandemi mają dość oczywiste. Zawsze jest jakaś przyczyna takowych wybuchu. Do niej z kolei przyczyniają się ludziska, ich przywary, wady, miłości, chciwości a niekiedy... i zalety. Nie każda postać bowiem znajduje swój czas i miejsce a często ginie w rewolucyjnej zawierusze jako i u Nas było niedawno. Nie każdy też majątek był "miłością i słusznością" zdobywany. NIejedno wielkie polskie wielkie nazwisko (ród) by nieco ucierpiało gdyby ukazać (nomen omem "ukaz") wszystkie okoliczności wejścia w tego majątku posiadanie, poszerzanie lubo jego utrzymanie. Zważmy zatem aby "słuszne" nie nabrało wymiaru szkodliwego dla całej polskiej nacji. Może znajdzie się kiedyś grupka historyków-prawnków która obiektywnie oceni właściwości dochodzenia swoich racji. Kiedyś mówiono "od Sasa do Lasa" dzisiaj "od poszkodowanych (prześladowanych) do..." no właśnie, racje mogą być wielce subiektywne. Nasze stosunki z sąsiadami, wiecie jakie bywały. Zaolzie ani za bardzo się na tej mapie nie wyróżnia pozytywnie ani szczególnych powodów do smutku nie ma. Ot, brakuje czasami chęci poznania wszystkich okoliczności. A ponieważ tam gdzie dwóch "naszych" tam trzy zdania, sami widzicie, że nierychłe wyjaśnienie. Starajcie się zatem bo przynajmniej jest okazja przypomnienia rzeczy pewnych. Ale baczcie abyście nie byli... postrzegani jako chcecie. Nie wszyscy Was zrozumieją, to pewne.

ale o co Panu chodzi?...

Brawo - o swoje trzeba walczyc. Polska powinna spierac Zaolziakow.

a co na to boska Erica?

A Niemcy powinni wspierać mniejszość niemiecką w Polsce. I domagać się zwrotu Gdańska, Wrocławia itd. Wiedeń z kolei powinien wspierac cieszynioków stela i p. Makowskiego i A. Pustelnika i żądać powrotu portretu Cesarza FJ do sali posiedzeń cieszyńskiego Ratusza. Pod groźbą wypowiedzenia Księstwu Cieszyńskiemu wojny.

No wyborco to właśnie urok życia na styku kultur, narodów czy w tym przypadku ludów bardzo sobie podobnych. I to nasze szczęście że my "cieszyńskie Ślonzoki mieszkomy kaj mieszkomy". Na studiach miałem się okazję spotkać się z nacjonalizmem potomków polskich mieszkańców, kiedyś polskiego, Lwowa. Tragedia. Nienawiść do wszystkiego co ukraińskie. Zniszczyć, odebrać, wypędzić. Dla studenta lat 90tych takiego jak ja, który chętnie wyjeżdżał za granicę takie myślenie to było jakieś zdziczenie. Ci studenci ze Lwowa mieli swoje racje, ale mieli przede wszystkim jednak klapki na oczach, liczyła się tylko "polskość Lwowa". Ale gdyby wszyscy pokrzywdzeni po zawierusze wojennej mieli "dochodzić" w ten sposób swoich praw, to ja z "tego pociągu wysiadam". Inga Ty właśnie prezentujesz post endecką mentalność, którą dzisiejsza normalniejsza część społeczeństwa powinna wykorzeniać i to stanowczo. Ciekawe czy też popierasz potomków polskich Żydów, którzy chcą odzyskać swoje dobra? "Polska powinna spierać Zaolziaków" Ci się napisało... Pewnie miałeś na myśli "wspierać", ale wyszło jak wyszło. A właśnie kacze obietnice względem Polaków za Olzą prowadziły do "spierania" czyli konfliktowania z czeskimi mieszkańcami tych ziem. Ja wiem, że i oni maja swoje racje, ale my jako naród powinniśmy dmuchać na zimne czyli tonować takie zapędy. Na początku napisałem, że powinniśmy się cieszyć że mieszkamy gdzie mieszkamy. I raz jeszcze to podkreślę. Konflikty polsko-czeskie o ziemie wokół Olzy to naprawdę tematy złożone, ale cieszy mnie bardzo że my polskie i czeskie Ślonzoki nie zgotowaliśmy sobie na naszej ziemi piekła w tamtych czasach i że się na ogół po prostu lubimy i umiemy razem żyć.

Kiedyś polski Lwów, kiedyś polski Trzyniec, kiedyś polskie Łużyce... Ja ja, czasy sie zmieniają :-/

zanim ktoś palnie kolejne historyczne głupstwo, zapytajcie polityka nr 1 w RP, prof.Bartoszewskiego, co o tym myśli...?

Not. Masz wiele racji. Nie mamy granic to sukces.Każdy wie kim jest,co czuje i w co wierzy. nie przenośmy jednak naszych wizji na naszych sąsiadów. Zakladając ,że oni też wiedzą kim są, co czują i w co wierzą.Europa będzie tam gdzie ludzie umieją się porozumieć, współpracować i cieszyć się ze wspólnego dziedzictwa.Tu ludzie pamiętają ,że przez dziesięciolecia w monarchi Austro-Węgierskiej umieli się porozumieć zachowując dziedzictwo i tradycję ojców.

Cytuje za Not-em:" Ale gdyby wszyscy pokrzywdzeni po zawierusze wojennej mieli "dochodzić" w ten sposób swoich praw, to ja z "tego pociągu wysiadam. Ciekawe czy też popierasz potomków polskich Żydów, którzy chcą odzyskać swoje dobra?."
Niestety kolego Polska zwraca majątki gminom żydowskim. Wystarczy, że zbierze się pewna ilość żydów w jakiejś miejscowości i dostają zwrot dawnych synagog, cmentarzy, budynków, nieruchomości. Mówi się nawet o pewnej "turystyce gmin", która po sprzedaży nieruchomości rozpada się z braku wyznawców. Potomkowie Żydów mieszkających w Polsce również starają się o zwrot majątków i prędzej czy póżniej je otrzymają. Problemem są natomiast organizacje żydowskie z USA, które nie mając tytułu prawnego do spadków w Polsce żądają wypłaty 65 MLD USD od Polski tylko z tytułu, że reprezentują one naród żydowski. W Szwajcarii im się to już udało.
Jeśli myślisz kolego, że tzw. wypędzeni Niemcy zrezygnowali już z roszczeń wobec Polski za utracone majątki tylko z tego powodu, aby Europa uważała ich za nowoczesnych ludzi z klasą to jesteś lekkomyślny.
Pani Inga ma Rację.

"Związek Gmin Żydowskich w Polsce zaczął odzyskiwać od państwa polskiego majątki żydowskie, zgodnie z ustawą restytucyjną z 20 lutego 1997 roku. Stare, zniszczone synagogi, szpitale, mykwy, szkoły, natychmiast po przejęciu zaczęto sprzedawać. Dla Żyda sprzedać synagogę to tak jak dla Katolika sprzedać kościół. Proceder ten trwa dalej w najlepsze"

takie pieniądze idą na remonty kirkutów.
To jest dziedzictwo, o które trzeba zdać!

Prawo własności powinno być szanowane- to miara cywilizacji i stosunek do prawa. To co bezprawnie ktoś przejął winno wrócić do właściciela i to niezależnie czt właścicielem był Czech, Polak Niemiec ,Żyd .

lata niewoli, okupacji, zaborów, prawo pistoletu,
Dekalog wisiał tylko na elewacjach kościołów,
ogólnie grzech zaniechania głoszenia Ewngelii, nie głoszenie nauki Jezusa, tylko śmiertelnego człowieka...
gloryfikowanie człowieka zamiast Boga!
Wnóstwo czynników składa się na wypadkową, jaka nam się trafiła...

naród bez objawienia (WIZJI) ...u p a d a !

Wprowadzenie
Tylko w Onet.pl. fragment książki "Jan Paweł II. Analiza krytyczna", która ukaże się w księgarniach 7 lutego

Nie podejmował dialogu ze swoimi krytykami, z których niejeden był poważnym teologiem, rzetelnie przygotowanym do profesjonalnej debaty. Wolał raczej, piszę to z pewną dozą ironii - brać dzieci na ramiona, błogosławić, rozdawać różańce. Ojciec i jego dziatwa - taką relację ustanawiał z otoczeniem.

Tadeusz Bartoś

Książka
• Jan Paweł II. Analiza Krytyczna

O autorze
• Tadeusz Bartoś

Inne
• Jan Paweł II. Analiza krytyczna - spis treści

Moje pokolenie wzrastało w cieniu wielkiego papieża. Kiedy został wybrany w 1978 roku miałem jedenaście lat. Pierwsze spotkanie podczas pielgrzymki do Polski na błoniach w Gnieźnie było jak objawienie - nowy nieznany wcześniej świat. Milion ludzi, radość, nadzieja, modlitwa, inny styl, inny klimat. Później lata pontyfikatu, dyskretna obecność człowieka, który przemawiał do ludzi jak człowiek.

"Z dalekiego kraju" - tak powiedział o sobie przedstawiając się Rzymianom po wyborze na stolicę Piotrową. Był tam na Watykanie, ale czuliśmy (lub chcieliśmy czuć), że jest pośród nas. Wzrastając wraz z nim, słuchając jego słów, zwłaszcza tych wygłaszanych w czasie pielgrzymek, czytając jego encykliki, ja sam wkraczałem coraz pełniej w życie Kościoła.

Okres fascynacji młodzieńczej nie może jednak trwać wiecznie. Papież dialogu, otwarcia na świat, odsłonił z czasem przede mną inne, wcześniej nieznane oblicze. Choć w dialogu ze światem, odwrócony od tych, którzy byli najbliżej: braci w kapłaństwie. Jakby nieczuły na ich problemy, wzywał raczej do dyscypliny, karcił, upominał.

Zastanawiałem się nad tym przez wiele lat jak to jest w istocie? Nadszedł moment, kiedy nie sposób było ignorować dłużej podobnych opinii, zbyt wielu świadków powtarzało: nie da się z nim porozmawiać o sprawach, które mu są niewygodne. Lista tematów tabu nie była krótka: ewolucja teologii (nowe prądy i idee), reforma Kościoła, teologia wyzwolenia, wolność w Kościele, antykoncepcja, wychowanie duchownych (tj. destrukcyjne elementy ich życia), celibat, rozumienie prawdy, rozumienie wolności. Na te sprawy dziwnie zamknięty był ten nadzwyczaj otwarty człowiek.

Nie podejmował dialogu ze swoimi krytykami, z których niejeden był poważnym teologiem, rzetelnie przygotowanym do profesjonalnej debaty. Wolał raczej, piszę to z pewną dozą ironii - brać dzieci na ramiona, błogosławić, rozdawać różańce. Ojciec i jego dziatwa - taką relację ustanawiał z otoczeniem. Potrzebował więc dzieci, dużo dużych dzieci. Relacja partnerska? - cóż, ci którzy się sprzeciwiali, byli upominani, a wreszcie usuwani z katedr teologii. Ilu ich było? Znający temat mówią, że nie mniej niż setka i pytają czy aż tylu heretyków było wśród kadry teologów katolickich?

Dobrą ilustracją działania wypływającego z takiego sposobu myślenia o Kościele jest obecna struktura synodu biskupów: dokument końcowy redaguje papież, a sami uczestnicy zgromadzenia nie mają bezpośredniego wpływu na jego treść. Centralizm demokratyczny, chciałoby się powiedzieć. Dialog, owszem, ale jedynie w atmosferze odgórnie ustanowionej zgody i poparcia. Bez możliwości zajmowania efektywnie stanowiska przeciwnego.

Skutki takiego stylu rządzenia okazały się bolesne. Stan Kościoła, stan episkopatu światowego, jak potwierdza wielu obserwatorów życia kościelnego, daje do myślenia. Życzliwi komentatorzy broniąc papieża stwierdzają, że aby wyjść do ludzi świadomie pozostawił kurię rzymską samej sobie. Dlatego nie zajmował się nominacjami biskupów, nie przyglądał się funkcjonowaniu urzędów. Czy jednak godziło się pozostawić bez nadzoru taką scentralizowaną i wszechwładną strukturę? Wątpliwości narastają, gdy przyjrzeć się z bliska owocom.

Miast decentralizować Jan Paweł II wzmocnił jeszcze papieski monopol w systemie nominacji kościelnych. Za jego pontyfikatu ostatnie kapituły katedralne w Europie pozbawione zostały przywileju wskazywania biskupa w procesie nominacji.

Upokorzenie, uprzedmiotowienie - oto uczucia, które wywołuje styl rządzenia ufundowany na braku zaufania. Wielu katolików żyjących w wolnym świecie pisało i mówiło o tym otwarcie. Szkody poczynione są znaczące. Jeśli żyjemy w świecie zwanym przez Zygmunta Baumana "płynną nowoczesnością", to raczej zachęta niż nakaz, promocja i elastyczność bardziej niż dyscyplinarne zakazy są metodami skutecznego działania. Czy nie będzie za późno kiedy to zrozumiemy?

Efekt zaniedbań okazał się dla funkcjonowania Kościoła kłopotliwy. Garnitur biskupów to przedmiot zmartwienia nie tylko aktywistów katolickich w Polsce. Podobne głosy dochodzą z wielu części świata, Hiszpanii, Irlandii, Ameryki Południowej, Stanów Zjednoczonych. "BMW - bierny, mierny, ale wierny" - to hasło okazało się być w jakimś sensie przewodnią ideą "polityki kadrowej" za czasów JPII.

Nie chcę oskarżać, nie lubię roli sędziego. Przywołać jedynie pragnę opinie, które choć w naszym kraju prawie nieobecne, poza jego granicami bywają uznawane za oczywistość. Także ten mur trzeba zburzyć, by otworzyć się na spotkanie z tym, co obce i nieznane, choć nie zawsze przyjemne, o czym może chcielibyśmy nie słyszeć, wyprzeć, zapomnieć. Uczciwość intelektualna domaga się konfrontacji choćby i z obcą, kłopotliwą perspektywą.

Tymczasem mając inną historię, inne doświadczenie, nie dajemy tym głosom posłuchu. Od lat powtarzane przez krytycznych obserwatorów życia kościelnego poglądy nie docierają łatwo do polskiej opinii publicznej. Zbyt wiele dla nas znaczył, zbyt wiele dobra dla Polski przyniósł jego pontyfikat, by małodusznie zajmować się takimi "drobiazgami". To nasza perspektywa, polska racja. A jednak trzeba uczyć się perspektywy innych. Tylko tak możliwe jest zrozumienie, potrzebne by wspólnie budować.

Zadanie jest trudne. Kto podejmuje się w Polsce analizy krytycznej niektórych aspektów pontyfikatu papieża Polaka ryzykuje wpisanie do grona antyklerykalnej i napastliwej lewicy spod sztandarów takich pism jak "Nie" czy "Fakty i mity". Brakuje krytyki poważnej, która nie jest ani klerykalna ani antyklerykalna, ale merytoryczna. Dominują pochwały bez liku.

Odwagi w podjęciu trudnego tematu dodaje mi przekonanie, że tylko krytyczna recepcja może być twórcza. By zrozumieć trzeba zmierzyć się z autorem, poddać myśl ogniowej próbie analizy. Bez tego pozostaje powtarzanie słów, ze znikomą gwarancją zrozumienia treści. Dopiero, gdy opis jakiegoś zjawiska jest wielostronny pojawia się szansa na obiektywizm. Trzeba więc mieć odwagę, żeby nie tylko powtarzać i komentować na kolanach, ale podchodzić do przekazu papieskiego, jego nauki i dokonań w sposób analityczny. By budzić w sobie pytania i wątpliwości.

Podważenie, kwestionowanie to droga do lepszego zrozumienia, do poczynienia dystynkcji: przyjęcia i odrzucenia. "Dobrze rozróżnić" - to fundamentalna praca intelektualna. "Sapienti est distinguere" - mawiali w średniowieczu: celem mądrości jest oddzielać to, co oddzielić trzeba, innymi słowy: nie mieszać tego, czego mieszać nie wolno. Chciałbym więc, byśmy potrafili tak budować naszą przyszłość, aby był w niej obecny nurt refleksji, która nie boi się zakwestionowań, która krytykę uznaje nie za bluźnierstwo, ale naturalny sposób docierania do prawdy.

Nie chodzi więc o jakąś złośliwość wobec Jana Pawła, ale o rzetelność. Badając myśl każdego filozofa czy teologa, czy to Arystotelesa, czy Tomasza z Akwinu, Kanta, Hegla czy kogokolwiek innego, z reguły poddajemy ich dzieło krytycznej analizie. Podobnie powinno się postępować z myślą polskiego papieża. Jednak Jan Paweł II odbierany jest jednak w naszym kraju najpierw jako postać święta, Boży posłaniec: wielki prorok schyłku drugiego tysiąclecia. A z prorokami się nie dyskutuje. Pozostaje jedynie słuchanie. Taka postawa nadaje ton. Bardzo to demoralizujące.

Mrożek pisał kiedyś, że Polska jest "na wschód od Zachodu i na zachód od Wschodu". Nie wiadomo gdzie jest naprawdę: "ni pies ni wydra" - jakieś "pomiędzy" się wkrada. Stoimy - można by powiedzieć - w niebezpiecznym i bolesnym rozdarciu. Warto w tym kontekście przyjrzeć się znaczeniu papieża w historii naszej ojczyzny. A ta jest - co tu dużo mówić - w ostatnich kilkuset latach pełna klęsk: nie umieliśmy utrzymać państwa, byliśmy przedmiotem kpin sąsiadów, itp. Wieloletnie poniżanie, doprowadzone do apogeum w tzw. Polsce ludowej skutkuje zakompleksieniem. Jan Paweł II podbudowywał więc naszą dumę, był jakby wybawieniem z niewoli niższości. Kiedy w epoce komunizmu tożsamość narodowa Polaków była systematycznie nadwątlana przez panującą indoktrynację, wtedy właśnie pojawił się On – był odpowiedzią na wszystkie te zapotrzebowania, bolączki, kompleksy.

Panuje swoista narodowa zgoda, że dokonał w naszym kraju wielkich rzeczy. I dlatego jego postać, dzieło, które spełnił, tak ważne w naszych dziejach, są jakby zwierciadłem, w którym odbija się obraz Polaków. W historii jego życia skupiają się istotne wątki naszej historii. Także dlatego krytyczna recepcja dziedzictwa Jana Pawła II wydaje mi się ważna dla przyszłości naszej narodowej samoświadomości.

Bezkrytyczność ma tendencję do pączkowania. Rozlewa się jak rzeki na wiosnę, gdy schodzą śniegi. Dosięga nas samych, tak że tracimy z oczu popełniane przez naród błędy w historii: nie widzimy ciągle tych samych narodowych wad. Kult Jana Pawła II nie powinien umacniać tego poczucia wyższości, które jest reakcją obronną na bolesne doświadczenia przeszłości. To byłoby niebezpieczne. Trzeba widzieć granice: najpierw własne, a później także zachować możliwość dostrzegania ograniczeń innych ludzi. Bez tego nie zdobędziemy się na człowieczeństwo zdolne do współczucia.

***

Zamieszczone poniżej teksty są świadectwem przeżywanej przeze mnie ambiwalencji w odbiorze pontyfikatu Jana Pawła II. Staram się dociekać złożoności jego misji. Widząc wielkość postaci, ogrom dokonanego dzieła, nie umiem stracić z oczu błędów, zacietrzewień, złych decyzji, niezdolności do dialogu, braku wsłuchania się w argumenty przeciwne.

Był Jan Paweł II wielkim człowiekiem. Może zbyt wielkim? Ostatecznie pozostał tylko człowiekiem.

Tu piszcie krótkie wypowiedzi i na temat. Chcesz smucić załóż swój blog. Cieszyński Szkot.

Puńców bez granic. Właśnie dzisiaj zlikwidowano przejśćie turystyczne w Kojkowicach .5.02.2008 r. Zlikwidowano całkowicie posterunek, WC, wraz z osadnikiem na fekalia. Teraz tylko gospodarzom gminy Goleszów wypadało by położyć nową nawierzchnię asfaltową. Co z resztą budek na granicy.???

Dodam ,że likwidację posterunku wykonała firma czeska.

Dodam ,że likwidację posterunku wykonała firma czeska.

NOT!
Cieszyniacy nie mówią ,,cieszyńskie Ślonzoki mieszkomy kaj mieszkomy,, ale ,,cieszyniocy miyszkajóm tam kaj miyszkajóm,,.

Zaolzie to DRUGA POŁOWA Śląska Cieszyńskiego a więc żaden styk kultur czy inne tam pierdu pierdu chyba że przyjmiemy iż np. takowa Brenna to właśnie istny styk takowych kultur narodów etc.
Twoje doświadczenia studenckie nie kolidują z obszarem ŚC albowiem to zupełnie inny świat i inne realia!Cały czas rozmawiamy o ziemi rozdartej na PÓŁ i uwierz mi że to naprawdę zupełnie coś innego aniżeli zywczajny zabór który ty przytaczasz. Widzisz Czesi dokonali tylko z połowy owy zabór w odwrotnej sytuacji granica byłaby w Bielsku ale nie o tym dziś mowa a w rzeczy samej o tym iż majątki skradzione Polakom - Cieszyniakom powinne wrócić na swe pierwotne miejsca.Wstyd ogromny że Polak Polakowi w zasadzie odmawia naprawy krzywd kosztem tzw. dobrosąsiedzkich stosunków.Widać wyraźnie że nie znasz ziemi cieszyńskiej i nie masz zielonego pojęcia co dzieje się za rzeką Olzą.
A ha...i jeszcze jedna uwaga nie ma czegoś takiego jak ,,czeskie Ślonzoki,, w społeczeństwie czeskim nie ma wcale świadomości iż jakikolwiek Śląsk istnieje. Dla przykładu cieszyński Frysztat to północne MORAWY. Pozdrawiam i dziękuję za podkopywanie nóg :-(

Panie not,
tu chodzi o majątek przejęty nielegalnie przez komunistów i skoro władze czeskie np. oddały część ziemi i zamków swoim szlachcicom, np. obecny minister spraw zagranicznych Schwarzenberg odzyskał kilka tysięcy hektarów, to powinny także rozpatrzyć sprawy Polaków !

Fajnie Wars, że podjąłeś temat o losie pojemnika na fekalia na byłym posterunku. rzeczywiście post tym razem napisany z sensem i na temat.
PS. Czy pojemnik był pełen?

a Tesinske Slezsko?

...w społeczeństwie czeskim nie ma wcale świadomości iż jakikolwiek Śląsk istnieje.........A Tesinske Slezsko?

Czy pojemnik był pełen?.. ....Tak był pełen. Aż tam dochodzą strażnicy miejscy pełnićcy wartę na byłej granicy

Czy pojemnik był pełen?.. ....Tak był pełen. Aż tam dochodzą strażnicy miejscy pełniący wartę na byłej granicy

Czesil nie po raz pierwszy jesteś moim oponentem i stwierdzam, że niestety jesteś osobą mało w tym temacie obiektywną. Tak mi sie przynajmniej wydaje. Kolego czesil jak Ty tu nie widzisz żadnego styku "kultur" na naszej ziemii to gratuluję.
Historia mojej rodziny jest mocno skomplikowana. Jako Oberschlesier nie będę tu wprowadzał tego wątku bo i po co.
Uważasz że coś takiego jak "cieszyńskie Ślonzoki" (i stosuj "odpowiednią" sobie pisownię) nie istnieje? To gdzie Ty żyjesz?
Ja byłem naście razy w Terlicku (wiem pewnie jedyna obowiązująca nazwa to Cierlicko) i piłem nie raz piwko z miejscowymi, którzy określali siebie mianem Ślonzoków cieszyńskich, więc inne poprawne politycznie zdania mnie nie obchodzą.
Jako nacjonalista masz swój świat. To Twoje prawo, ale naprawdę okopujesz się na wysepce (ja nikogo nie podkopuję) i prawie nikt w dzisiejszych czasach takich ludzi - "zapalników" nie popiera i nie toleruje. Jeśli w czasie tych wszystkich nieszczęść (a prawdopodobnie tak) Ty czy twoja rodzina ponieśliście straty czy doświadczyli innych przykrości to współczuję, ale dla dobra ogółu musisz odpuścić. Pozdrawiam.

Wars, o matko ale tyś nie kumaty. To była ironia.

Panie Not, proszę nie zarzucać Czesilowi bzdur.
Nie jest nacjonalistą. Rozumiem, że dla pana Ślónzoki sa narodowością, ale zaręczam że dla 99% Czechów nie.
I Ślónzoki w Czechach nie mają praw mniejszości narodowej, zaś Polacy tak.
Na Zaolziu część mówiących po naszymu Ślązaków uważa się za Polaków, część za Czechów, garstka za Ślunzoków jako naród

I co się dziwicie.Najpierw Monarchia austrowęgierska.Poddani cesarza, potem Polska. Potem Czech, znowu Polska, potem Niemcy i zaś Cześi i Polocy. AS jedynym wyznacznikiem ludzi tu stela bylo manifestowanie ,że są ślązokami bo za każdym razym kiedy się wychylili i opowiedzieli się cza którymś z narodów dostowali po dupie. Dlatego mówiąc gwarą mówią ,że godają po naszymu. Bo są ludźmi tu stela mocno skrzywdzeni przez historię. Dlatego gwara ,stosunek do pracy i pluralizm stal się ideą Ślązoka, kiery je naprowdę euiropejczykiem. Bo dobrze wiedzioł ,ze jak kiery mu lufe przyłożył do glowy , a w sytuacji wojny życie i wartość uciętej glowy nie wiele znaczy był ślązokiem bo chcioł żyć. A życi to dar Bozy i nie warto go narazać w imię racji cząstkowych wobec racji uniwersalnej jakim jest Bóg miłujacy pokój.

Kumam .Kumam. Ja jednak podpisuję swoje posty Rybo. Zastanów się Ty z kim korespondujesz.

1. Tak jest ŚC to styk kultur w końcu jakżeby inaczej ale podkreślam cały ŚC a nie tylko jej lewobrzeżna część dlatego jako przykład posłużyła mi Brenna. 2. Tak w Cierlicku mieszkają Cierliczanie ale proszę zdradź mi jakim językiem komunikowaliście? Zapewne gwarą cieszyńską a więc językiem który nie ma nic wspólnego z ,,TERLICKEM,, - nawiasem mówiąc co za absurdalna nazwa. Nadal nie pojmuję czemu POLAK nie używa nazw polskich pierwotnych a w zamian stosuje te pokraczne formy??? Czy ja kalę HAŻLACH HAJŹLEM? Nie ponieważ obdarzam szacunkiem swą ziemię.
3. Pisałeś ,,czeskie Ślonzoki,, a ja stanowczo podtrzymuję że czegoś takiego w świadomości Republiki Czeskiej NIE MA! I chyba nie uważasz że w Cierlicku mieszka Cieślar - czeski ślónzok.
4. Co do okopywania wiem swoje gdyż właśnie ,,dobrosąsiedzcy,, Czesi zamykają nam chociażby polskie szkoły:-( Tak się składa Panie Krótkowzroczny że za paręnaście lat w wspominanym Cierlicku już się nie dogadasz ponieważ nikt nie będzie rozumiał twego języka.
5. Okazuje się iż Polska to kraj niewdzięczny i w zasadzie wychodzi na to że lepiej było kiedy swoich rodaków dzieliły szczelne granice bowiem wtedy nie musieliśmy walczyliśmy na dwa fronty.
Pozdrawia i mocno ściska Czesław.

Ale się rozwinęło pieknie! Widzi Pan Panie Redaktorze co w Nas siedzi. To są te sprawy tutejsze wplątane w światową całość. Można tak siedzieć, sączyć jakiś napój i godać, godać...
Mnie nawet cieszy to, że osobnik mi podobnej płci mówi... "Okazuje się iż Polska to kraj niewdzięczny...", przynajmniej szczerze - co do wątpliwości. Z pewnością lepiej niż słowa bufonów, pełne fałszywych pattriotycznych frazesów do czasu bycia "na fali" i obecności przy odsłanianiu kolejnych pomników. Trzeba by oczywiście zdefiniować owe "kiedy było lepiej" ale z pewnością była by to kolejna "bomba" w narodowym garze. Poeta już ten kocioł opisał, wraz z kucharzami których wielu, bardzo wielu przy nim było. Stąd te nasze bigosy i zupy wielosmakowe, bowiem szczelność granic receptur, bodaj nigdy, nie była Nam dana. Prawie zawsze musieliśmy "walczyć" przy kotle narodowej zupy, nie tylko na dwa fronty, czasami znacznie więcej. Patrzajcie, już inaczej śpiewamy o znanym Cyntrum. A jeszcze troszkę wstecz można było dostać "bez pysk" jak by Kto powiedział: "One tyz majom swoje racje". Świetnie powiedziano niżej o własności i jej... świętości. Przypomnę jednak, że własność nie jest bezwzględną. Obwarowana wieloma przepisami i zobligowaniami dla posiadacza. Zauważcie też, że zakres owej "bezwzględności" jest stale ograniczany. Trzeba jednak porządkować, to pewne, mało, konieczne. Mamy zresztą (od 1 stycznia) kolejne przepisy o zmianie prawa użytkowania wieczystego w prawo własności. Ciekawe, czy te kolejne "uwłaszczenie" zaskutkuje właściwie? A może będzie tak jako bywało. Ważna Osoba wykupiła grunta za tzw. psie piniondze i głosiła, wszem i wobec, że wszystko jest w porządku. Przepraszam, pomuliłem się, macie rację: Tych osób było więcej: raz, dwa... sto... chyba więcej. Czy tego chcemy? Należałoby powiedzieć: TAK. Tego chcemy: aby Nas robiono w tzw. trąbę. Będzie okazja ponarzekać. A jak będzie normalnie i sprawiedliwie (sorki: słusznie, sprawiedliwość należy do kategorii ambiwalentnych odczuć)... na to jakie to szczęście?
Ide na piwo... ponarzekać.

Tak jak przypuszczałem masz mocno emocjonalny stosunek do tematu, więc z tego powodu Ciebie rozumiem. Tak nawiasem, piszesz że w czeskiej świadomości "cieszyńki Ślonzok" nie istnieje. Tych Czechów napływowych to na pewno. A w polskiej świadomości istnieje "cieszyńki Ślonzok"? Jastrzębioki napływowe wywieszają na meczach "tu nigdy nie było Śląska", a to właśnie Śląskowi zawdzięczają skok cywilizacyjny swoich rodzin, najczęściej z popegeerowskich upadłych wiosek. Krakusy w większości uważają, że Sosnowiec to Śląsk. Tak to z tą świadomością jest niestety. Pojęcie "cieszyńki Ślonzok" to jednak bardzo lokalne określenie. Życzę powodzenia i raz jeszcze podkreślę, że cieszę się że żyję w takich czasach, a nie innych. Pozdrawiam.

W kwestii formalnej Czesilu: "not" określa siebie jako Oberschlesier, nie jako Polak.
Tzw. polski Niemiec to nie Polak.

Warsie strzeliłem ale żle wycelowałem. Przepraszam.

Tomku Oberschlesier to nie tzw. polski Niemiec. Czy człowiek stela to już też nie Polak. Albo jak ktoś mówi, że jest Kaszubem, to już nie jest Polakiem tylko tzw. kim? Proszę nie mylić pojęć.

Stela to nie narodowość.
Gdybyś nie by Niemcem, to byś o sobie powiedział "Ślązak", "Ślązok". "Ślunzok",
nie "Oberschlesier".
A tak to jesteś

Tylko kolego narodowości śląskiej też póki co nie ma (tak orzekły sądy). Idąc Twoim tokiem myślenia stela=Oberschlesier. Pojęcie Ślązak (Schlesier) jest pojęciem szerszym niż Oberschlesier, więc ich proszę nie myl.

Zwazcie ludzie stela że był czas kiedy ludzie jechali w cieszynskie "do Rajchu na roboty". Niejeden ojcowski dom robił za stare jak świat dzielenie na "lepszych igorszych" Troche pokory w tym waszym stelizmie. Choć troche bp granice dobrego smaku -przekroczyliscie juz dawno

Przypominam, że tematem jest zwrot zagrabionych majątków na Zaolziu, a nie semantyczne rozważania. Coś mało Cieszyniaków popiera słuszne działania naszych rodaków. Dominują tutaj jednak opinie ludzi ukształtowanych w duchu europejskości jak mniemam czytelników GW. Kiedyś Rybiński o nich pisał: "Kto ty jesteś? Polak Mały, Jaki znak twój? Ukłon stały.

Nikdo se nezamyslel na tím, že české straně těšínska za uplynulých 60 let ubylo polsky mluvících obyvatel.
Zmizeli ?
Ne, jejich potomci (třeti generace) jsou pořád zde ale mluví již česky. Jestliže se jedná o majetky polských spolků a organizací před 60 lety, tak se to týká i nás jejichž předci mluvili polsky a byli členy těchto spolků v té době.
Není možné se domáhat o navrácení majetku jenom proto že mluvím polsky a nezeptat se na názor všech potomků těchto organizací bez rozdílu řeči ať už polské nebo české.

Já se domnívám, že majetek polských organizací byl zabrán v roce 1939 Němci, a po roce 1945 se stal majetkem českého státu proto, že v roce 1938 Polsko zabralo českou část Slezska neoprávněně, byla to agrese podobná jako v roce 1939 Německem. Poláci i Češi nevracejí majetek Němcům, kteří byli po 2. světové válce odsunuti, s tím tzv. poským majetkem je to podobné. Nelze to však srovnávat s návratem majetku Židům, kteří byli pronálsedováni, odváženi do koncentračních táborů a likvidováni, Židé byli obětmi německého režimu.
Takže já považuji tento požadavek Kongresu Poláku za nesprávný.Dále se domnívám, že nejsou schopni se o nějaký majetek samostatně postarat, viz případ hotelu Piast, který asi raději prodali, protože finančně nebyli schopni udržet jeho provoz. Jo, kdyby jim stát postavil tzv. Polský dům, třeba v Českém Těšíně, a financoval jeho provoz, to by bylo jiné!
Polské organizace dostávají na svou činnost od českého státu nemalé dotace.

Velice si cením diskuze pod články vaší Gazety codziennej, je velmi otevřená. Navrhoval bych, aby podobná diskuze byla na internetovém Głosu ludu k jednotlivým článkům, to mi tam velice chybí.

Polacy w Republice Czeskiej są lojalnymi obywatelami Panstwa Czeskiego. Płacą podatki panstwu . Zatem ,mogą oczekiwać ,że to pństwo będzie je wspierało w realizacji konstytucyjnych praw . Z drugiej strony ,co wcześnie już powiedziałem wlasność jest sprawą świętą i nienaruszalną. I to niezależnie czy jest to wlasność państwowa ,czy prywatna czy też organizacji, polska ,czeska niemiecka czy żydowska. Własność ma wrócić do właściciela a co on z nią postanowi zrobić to jego niezbywalne prawo do dysponowania własnością. Wojna dla wszystkich ludzi była krzywdząca.Państwa nie mogą zawlaszczac prywatnej własności niezależnie czyją ona by była.

Warsi, takže souhlasíte, aby Polsko vrátilo Němcům jejich majetky. U nás se jedná o majetek sudetského obyvatelstva, které asi nebylo loajální s republikou?

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.
  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <em> <strong> <cite> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.

Więcej informacji na temat formatowania

Image CAPTCHA
Wpisz znaki widoczne na obrazku.
reklama
reklama