Chudy strzyże od pokoleńWojnę zakład przetrwał. Dopiero po wyzwoleniu przyszedł trudny okres. Rosjanie urządzili sobie w zakładzie stajnię. Zniszczyli marmury, powyrywali meble. Dopiero jak wyjechali fryzjer wszystko naprawił. fot. ER Dzisiejszy właściciel zakładu uczył się rzemiosła od dziadka i ojca. To była trudna nauka, bo rodzina stawia największe wymagania i najbardziej krytykuje. Ale zaprocentowało to w późniejszym czasie, szczególnie okresie hipisostwa, gdy ludzie zapuszczali długie włosy i omijali fryzjera, ale nie Chudego. Klientela do dzisiaj jest pokoleniowa. Niektóre rodziny strzygą się u Chudego od dziesiątków lat. — Z fryzjerem jest jak z dentystą albo krawcem. Jeżeli się czegoś nie zepsuje to ludzie będą przychodzili przez lata — mówi mistrz fryzjerstwa. Początkowo w salonie strzyżono wyłącznie mężczyzn. Jan Chudy, który fachu uczył się w Wiedniu, panie zaczął obsługiwać dopiero od 1933 roku. Pracował sam. Dzisiaj zakład zatrudnia osiem osób i mimo powiększającej się konkurencji ma się świetnie. Kiedyś rajcy miejscy, nauczyciele, lekarze codziennie przychodzili się golić. Mieli nawet własne pędzle, miseczki, brzytwy i płacili miesięczny abonament. Dzisiaj rzadko kto o to pyta, a jeżeli już, to pan Henryk nie odmawia. Panie natomiast robiły sobie kok albo trwałą żelazkową (żelazko grzało za pomocą płomieni z denaturatu). Dzisiaj włosy kobiet cieniuje się, strzępi, farbuje. Już inna technika, inne narzędzia. Klienci przyjeżdżają nie tylko z miasta i okolic. Bardzo wielu jest nawet z Bielska-Białej, Katowic, Sosnowca. — Klientów mamy nawet z Maiami. Jak tylko przyjeżdżają do kraju na wakacje, to pierwsze co robią, to umawiają się u fryzjera — śmieje się właściciel salonu. — Ludzie nas po prostu lubią, bo w naszym salonie jest atmosfera jak w rodzinie. Tu nie jest się anonimowym klientem, jak w jakimś zakładzie w hipermarkecie. Mimo że salon ma wyrobioną markę i rzesze wiernych klientów, pracownicy cały czas muszą podnosić kwalifikacje. — Mody się zmieniają, cały czas trzeba się więc szkolić — mówi pani Teresa.
|
reklama
|
Zadałem zagadkę kolegom na pytanie skąd pochodzę . Gdzie jest najstarszy salon fryzjerski w Polsce :)
Heniu pozdro z Wrocławia
a mi się bardzo nie podoba, że pan Henryk tak krzyczy po swoich praktykantkach. Byłam świadkiem jak tu ładnie do klientek, a za chwilę z zaplecza takie teksty...
Szkoda ze lysy jestem ;-)
dziadziuś i tak trzymać:))
Jak miło że jest / było / jeszcze trochę Chudych Janów na świecie
fajny zakład.
Świetny zakład bardzo tam miło i przyjemnie
atmosfera serdecznego zainteresowania....profesjonalizm,głowa dopieszczona .kobieta dowartościowana,serdeczności
Pełen profesjonalizm!!! Polecam!!
Najtrudniej było się strzyc u P. Heńka w stanie wojennym mieszkańcowi Chybia, bo musiał mieć przepustkę na wyjazd do Strumienia. Teraz u P. Wojtka to już Pikuś. Strzyżenie bez przepustki. Pozdrawiam wnuka P. Henryka.
Dodaj komentarz