Wyjątkowo obrzydliwy tekst. Autor najpierw imputuje Siedlaczkowi pewne opinie, a potem podejmuje z nimi polemikę, istotę sprawy pozostawiając zupełnie z boku (wyraźnie widać to np.w sprawie statusu polszczyzny na Zaolziu). Równocześnie formułuje pod adresem Siedlaczka kilka nieprzyjemnych aluzji, ocierających się wręcz o insynuację. Kto pamięta prasę stanu wojennego, łatwo skojarzy taki sposób polemizowania. Namiętnie stosowali go funkcjonariusze frontu ideologicznego z "Trybuny Ludu", "Żołnierza Wolności" i pomniejszych komunistycznych agitek. Czyżby autor pobierał u nich nauki?
Wyjątkowo obrzydliwy tekst. Autor najpierw imputuje Siedlaczkowi pewne opinie, a potem podejmuje z nimi polemikę, istotę sprawy pozostawiając zupełnie z boku (wyraźnie widać to np.w sprawie statusu polszczyzny na Zaolziu). Równocześnie formułuje pod adresem Siedlaczka kilka nieprzyjemnych aluzji, ocierających się wręcz o insynuację. Kto pamięta prasę stanu wojennego, łatwo skojarzy taki sposób polemizowania. Namiętnie stosowali go funkcjonariusze frontu ideologicznego z "Trybuny Ludu", "Żołnierza Wolności" i pomniejszych komunistycznych agitek. Czyżby autor pobierał u nich nauki?