, sobota 28 września 2024
Grzegorz Wójkowski: Każdy ma prawo dostępu do informacji publicznej
Grzegorz Wójkowski, prezes Stowarzyszenia Bona Fides, był gościem O!Świetlicy, gdzie przeprowadził szkolenie z dostępu do informacji publicznej. fot: O!Świetlica



Dodaj do Facebook

Grzegorz Wójkowski: Każdy ma prawo dostępu do informacji publicznej

JAKUB MARCJASZ
- Pytajmy się, bo dzięki temu mamy większą wiedzę na temat tego, co się dzieje w naszym mieście i gminie, z drugiej strony jest to też jakaś forma kontroli urzędu - mówi Grzegorz Wójkowski, prezes Stowarzyszenia Bona Fides, które zajmuje się m.in. badaniem przejrzystości życia publicznego.

W Polsce od kilku lat obowiązuje Ustawa o dostępie do informacji publicznej. Co w praktyce oznacza zapis mówiący, iż każdy ma prawo dostępu do takiej informacji?
Mamy prawo pytać i przyglądać się tamu jak funkcjonują instytucje publiczne: urząd gminy, urząd miasta, starostwo powiatowe, sąd, czy szkoła. Mamy prawo pytać się praktycznie o wszystko, czyli co robią, jak robią, jak wydają pieniądze publiczne, na co, z kim i na jaką sumę podpisują umowę. Tak naprawdę mamy prawo pytać o wszystko co nas interesuje, przykładowo kto reprezentował gminę podczas konferencji zagranicznej, ile kosztował taki wyjazd, jaka firma i za jaką kwotę wyremontowała miejski dom kultury, jakie procedury zastosowała policja po przyjęciu anonimowego telefonu ze zgłoszeniem o dokonaniu rozboju na jednej z ulic miasta itp.

Od kilku lat Stowarzyszenie Bona Fides monitoruje jak prawo dostępu do informacji publicznej realizują urzędy w województwie śląskim. Jak wygląda sytuacja?
To zależy. Jest coraz więcej urzędów transparentnych, które chętnie i sprawnie odpowiadają na pytania mieszkańców i nie mają przed nimi nic do ukrycia. Cały czas jest jednak duża grupa urzędów, która ignorują ten temat. Pracujący w nich urzędnicy często uważają, że zadając im pytania marnujemy ich czas, bo udzielanie informacji niczemu ich zdaniem nie służy i jedynie odciąga ich od codziennych obowiązków. Zapominają jednak, że urzędy publiczne finansowane są z naszych podatków i w związku z tym mamy prawo interesować się tym, jak wywiązują się z zadań, które wykonują. Te różne podejście do tematu informacji publicznej widzieliśmy dobrze w trakcie organizowanych przez nas w ciągu kilku ostatnich miesięcy szkoleń dla urzędników. Chociaż były one bezpłatne, to przedstawiciele urzędów, które od lat wypadają najgorzej w prowadzonych przez nas badaniach, w ogóle na nie nie przyjeżdżali, za to mieliśmy bardzo wielu chętnych z urzędów "średnich" i "dobrych".

Jak na tle województwa śląskiego wypadają urzędu z terenu powiatu cieszyńskiego? Który z urzędów możesz pochwalić, który wręcz przeciwnie. Jakie są przykłady dobrych, a jakich złych praktyk?
Pochwalić należy przede wszystkim gminę Istebna, która w naszym ostatnim badaniu, przeprowadzonym kilka miesięcy temu, zajęła 14 miejsce wśród wszystkich 167 gmin i miast województwa śląskiego. Wysoko uplasowały się także gminy Dębowiec i Brenna, które znalazły się w okolicy 20 miejsca. Warto w tym miejscu wspomnieć, że odpowiadając na pisemny wniosek zadany przez „tajemniczego klienta” gmina Dębowiec, oprócz obszernej odpowiedzi, zamieściła też dodatkowo bardzo szczegółową informację i dane kontaktowe do urzędnika, który w razie jakichkolwiek wątpliwości i dodatkowych pytań ze strony wnioskującego, będzie mógł mu pomóc w uzyskaniu odpowiedzi. Jest to na pewno dobra praktyka, którą warto propagować. Bardzo słabo na tle innych urzędów w województwie wypadł za to Urząd Miasta w Cieszynie. Wśród 167 jednostek znalazł się na 142 miejscu. Urzędnicy zignorowali pytanie o informację publiczną wysłane drogą elektroniczną, nie udzielili także odpowiedzi na pytanie zadane przez telefon. Wiele do życzenia pozostawia także jakość obsługi interesantów. Urzędniczka, która odebrała telefon, przełączyła osobę dzwoniącą do innego pokoju, nie informując jej o tym. Wiele pracy w zakresie udzielania informacji publicznej czeka też urzędników w Ustronie, Wiśle i Goleszowie.

A jak jest ze świadomością samych mieszkańców w kwestii dostępu do informacji publicznej.
Niestety, my mieszkańcy tego prawa nie znamy, nie wiemy, że możemy się pytać, że możemy wiedzieć się co się dzieje w naszej gminie i w związku z tym czasami jesteśmy różnymi rzeczami zaskakiwani. Dlatego nasze stowarzyszenie organizuje w całym województwie szkolenia, na których informujemy mieszkańców o ich prawach.

Czasem jednak wniosek o informację publiczną może skutecznie sparaliżować pracę urzędu. Przykład z ostatnich dni. Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Poznaniu przyznało rację gminie Komorniki, która odmówiła radnemu udostępnienia informacji publicznej, uzasadniając, że realizacja tylko części wniosków zajęłaby urzędnikom ponad rok pracy.
No cóż, ja zawsze podkreślam podczas moich szkoleń dla mieszkańców, żeby korzystali ze swojego prawa do informacji tylko wtedy, kiedy naprawdę coś ich interesuje. Pamiętajmy o tym, że urzędnicy mają co robić w pracy i zadawanie przykładowo setek bardzo szczegółowych pytań w celach walki politycznej z wójtem czy burmistrzem nie koniecznie jest działaniem rozsądnym. Z drugiej strony pamiętajmy, że urzędnik nie ma prawa nas się pytać, po co są nam informacje, o które pytamy, więc każda osoba sama, we własnym sumieniu, musi rozstrzygnąć czy warto jakieś pytanie zadać czy nie.

Mimo wszystko jesteś ogromnym zwolennikiem prawa o dostępie do informacji publicznej.
Pytajmy się, bo dzięki temu mamy większą wiedzę na temat tego, co się dzieje w naszym mieście i gminie, z drugiej strony jest to też jakaś forma kontroli urzędu. Kiedy urzędnik ma świadomość naszych praw, to zawsze jest to jakaś forma przeciwdziałania pewnym nieprawidłowościom, kumoterstwu, korupcji, które niestety cały czas się się u nas zdarzają. Jeśli urzędnicy odpowiadają na nasze pytania to urząd działa bardziej transparentnie i jest lepiej postrzegany przez mieszkańców. Przykładem jest Urząd Miasta w Radzionkowie. Jest on nie tylko wysoko w naszych rankingach, ale chwalony jest również przez samych mieszkańców, którzy mówią, że kontakt z urzędnikami jest dobry, że są zadowoleni z ich pracy, bo bycie przejrzystym jest częścią kontaktu z mieszkańcami.

Komentarze: (6)    Zobacz opinię czytelników (0)    Dodaj opinie
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy pozostawionych przez internautów. Komentarz dodany przez zarejestrowanego użytkownika pojawi się na stronie natychmiast po dodaniu. Anonimowy komentarz zostanie opublikowany z opóźnieniem, po jego akceptacji przez redakcję. Komentarze niezgodne z regulaminem będą usuwane.

od informacji publicznej w uprzywilejowanej pozycji są media..na temat sprawy B.Słupczyńskiego GZC milczy - to pismo nie odzwierciedla prawdziwie tego czym żyje Cieszyn i powiat, etos zawodowy dziennikarzy (na szczęście nie wszystkich - myślę oczywiście o naczlstwie z P.Wysockim i oddelegowaną przezeń naczelną tego tygodnika i dekretarzu redakcji), pozostawia wiele do życzenia... no może inaczej - GZC odzwierciedla w mało wiarygodny sposób obraz rzeczywistości, jeżeli chodzi o rangę ważności wydarzeń...a może jestem w błędzie,gdyż zespół redakcyjny spręża się do skoku, jeżeli chodzi o wyrażoną symbolicznie haniebnym zwolnieniem B.Słupczyńskiego, sytuację cieszyńskiej kultury? Wątpię - włączy się dopiero, gdy sprawa stanie się o wiele bardziej głośna i nie będzie można już jej nie zauważyć... Oj, brakuje śp. Andrzeja Żurka...,

Mam ambiwalentne uczucia gdyż czytam że słowa "braku" Pana Andrzeja w cieszyńskiej przestrzeni publicznej. To może niepokoić o tyle, ze z faktu ewidentnego braku Kogoś, wynikać może nie tylko żal, lecz także stany depresyjne. Jeśli tak to nie można tego wspierać. Nie można wspierać stanów bezradności. Sobie znanym i nieznanym dał red. Żurek przede wszystkim słynną konstatację: "już mnie w tym Cieszynie". To nie były słowa depresyjne, a jedynie zabarwiona na gorzko konstatacja cieszynioka o życiu w ukochanym miejscu. Powinniśmy, a przynajmniej niektórzy, pamiętać słowa i opisu stanu rzeczy, które rozszerzały nie tylko tak zatytułowane felietony. Nie wspomnieć o przejściach uliczkami Miasta i innych formach zachowań. Tu już nie chodzi o informację publiczną czy jakikolwiek przekaz. Tu raczej brakuje swobody myśli i ocen w czasie reglamentowanego rozpasania. W czasie krzykaczy, nadwyraz spolegliwych, a najczęściej siermiężnej hipokryzji. Trudno mówić za Pana Andrzeja ale można być przekonanym że poczynaniom wielu dzisiejszych nominalnych osobistości nie byłby skłonny dać poklasku. Kultura to jednak skomplikowane zjawisko. Plątanina idei i komercji. Często, niestety, używana do prymitywnych celów. Nie ma jednak dyskusyjności ocen. Z samego tylko faktu nikczemnej liczby ludzi z nie korzystających oraz niezbyt wysokiego poziomu "języka medialno-publicznego" wychodzi jedna konstatacja: kultura leży. Jakikolwiek program naprawczy nie może opierać się na takiej podstawie, że wytniemy resztę aktualnej "kultury" w pień, sprowadzimy menagerów i od pewnego dnia, np. rocznicy urodzin miejscowego Notabla, ogłosimy powszechnie obowiązującą Kulturalną Szczęśliwość Wszystkich Cieszyniaków.
Już mnie w tym Cieszynie...

niech najpierw w cieszynie zrobią biuro podawcze i obsługi klientów z prawdziwego zdarzenia a nie jakieś płyty karton gips postawili i myślą że to wystarczy....
poza tym - nie rozumiem jak urzędnik który powinien służyć obywatelom może nie udzielić odpowiedzi na pytanie petenta czy to mailowo czy telefonicznie - rozumiem że może poprosić o sformułowanie na piśmie, że może poprosić o zadzwonienie później w celu zebrania informacji ale żeby ignorować, niepojęte :(

UM Cieszyn 142 miejsce na 167 miast i gmin woj, śląskiego - hmm...zobaczymy, jak zachowa się, reagując na prośbę o ujawnieniu pełnych danych na temat kursu na stanowisko dyrektora COK Dom Narodowy w Cieszynie...oj, trzeba urzędników magistratu przywołać do porządku!

Tzw. dostęp do informacji, to porażka demokracji w Polsce

Krótka ale jakże naganna wypowiedź. Nie ma podanych żadnych przykładów ale już podają ciężkie słowa. Czy Szanowny przedmówca przynajmniej wie o czym mówi? Prawie na pewno nie bo dostęp do informacji jest dla każdego. Także w Cieszynie. Problemem jest mierna jakość pracy Osób zajmujących stanowiska funkcyjne lub pochodzące z wyboru. Tu Cieszyn ma liderów aż nazbyt dużo. Nie wymagajmy od szeregowych urzędników bo to nawet pytającemu nie wypada. Instytucja każda ma swojego Szefa i to On odpowiada bezpośrednio za dostęp do informacji publicznej. Nie ma żadnej porażki. Są tylko nieprawidłowe zachowania pytających i wskazana mierność poczynań ww. Osób. Porażka dotyczy wyłącznie Tych wyborców, którzy zafundowali Nam takie Osoby, których poczynania skutkują ocenami w typie "porażka demokracji". Poza tym nie można tak mówić bowiem demokracja nigdy nie ponosi porażki. Ona po prostu jest jedną z form publicznego funkcjonowania. Tylko tyle. Ocenie może podlegać wyłącznie nasze nikczemne jej pojmowanie

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.
  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <em> <strong> <cite> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.

Więcej informacji na temat formatowania

Image CAPTCHA
Wpisz znaki widoczne na obrazku.
reklama
reklama