Jesteśmy zabiegani, ciągle stawiamy sobie nowe cele, a kiedy je osiągniemy czy potrafimy się tak naprawdę z nich cieszyć?
Zdrowie, które powinno być traktowane jak największy skarb schodzi na dalszy plan, bo wciąż jest coś do zrobienia. Kiedy już osiągniemy cel, do jakiego dążyliśmy pojawia się następny i tak naprawdę nie mamy czasu nacieszyć się tym, co nam się udało zrobić. Inaczej to wygląda wśród osób niepełnosprawnych. Będąc sama jeszcze w pełni sprawną osobą poznałam pewnego młodego człowieka z zanikiem mięśni, to, co mnie uderzyło to to, że było w nim więcej radości niż w niejednym zdrowym człowieku. Dziś już go nie ma wśród żywych. W mojej pamięci pozostały jego słowa: „ To nic, że nie mogę chodzić, cieszę się każdym dniem, tym, że mogę poznać kogoś nowego, chodziłem do szkoły i mogłem się dużo nauczyć. Kochająca rodzina, jaką mam to dla mnie szczęście, bo nie każdy ją ma. Pewnie, że pograłbym w piłkę z chłopakami, ale skoro nie mogę grać to przecież mogę patrzeć jak grają inni.”
Słuchając opowiadania pani, która opiekuję się niepełnosprawną dorosłą już córką usłyszałam w jej głosie i tym, co mówiła dumę z tego, co udało się samodzielnie wykonać jej latorośli. Dla jednego były by to nic nieznaczące czynności takie jak: skupienie uwagi na muzyce lub bajce, kontrolowane uchwycenie przedmiotu w dłoń. Uśmiech i radość, jaka towarzyszy jej podczas wykonywania tych czynności a opisywana słowami przez mamę pokazała, że to, co dla jednego jest zwykłą czynnością to dla innego może być czymś, co daje szczęście.
Są dzieci, które z powodu choroby mają problem nawet z nauką samodzielnego ubierania się, ale kiedy im się to udaje po wielu próbach to ich radości z wykonanej czynności nie da się opisać.
Nasuwa się pytanie – czy warto tak się spieszyć, czy to, co osiągniemy nie powinno przynosić nam szczęścia? Nie tylko duże osiągnięcia są ważne, te drobne w większości składają się na nasze życie trzeba je tylko docenić.
Dodaj komentarz