, piątek 3 maja 2024
Cieszyn to moje miasto i kocham je
Tytuł jest dosyć przewrotny, długo się nad nim zastanawiałem, były przeróżne pomysły. fot: Prywatne archiwum Mirosława Gabrysia



Dodaj do Facebook

Cieszyn to moje miasto i kocham je

KAROLINA MARCINIAK
Cieszyniak, Mirosław Gabryś w zeszłym roku wydał swoją kolejną książkę „Na szczęście wszyscy umrzemy”, którą na świat wypuściło krakowskie Wydawnictwo Miniatura z Krakowa. Przeprowadziliśmy rozmowę z autorem na temat jego pracy i najnowszej książki, na którą składa się szereg specyficznych opowiadań.

”Na szczęście umrzemy”. Skąd taki tytuł?
Tytuł jest dosyć przewrotny, długo się nad nim zastanawiałem, były przeróżne pomysły, na przykład „Wszyscy jesteśmy klaunami”, „Opowiadania prawie komiczne”, a na końcu „Cierpimy i jesteśmy samotni, ale na szczęście umrzemy”, który uznałem jednak za zbyt dołujący. A dlaczego „Na szczęście umrzemy”? Każdy z bohaterów ma poważny problem bądź jest nieszczęśliwy, łączy ich jakiś smutek egzystencjalny, niektórzy kończą śmiercią i ta śmierć jest dla nich zbawianiem. Chociaż z drugiej strony, można potraktować ten tytuł z przymrużeniem oka.

Bohaterami każdego z opowiadań są nieszczęśliwi ludzie. Inspirował się Pan osobami, które spotkał w swoim życiu?
Starałem się, aby w przeciwieństwie do poprzedniej mojej książki, w tej była tylko fikcja. Nie do końca się udało. Mogę śmiało powiedzieć, że dwa są autobiograficzne: „Jak przestałem być gitarzystą” to historia z mojej wczesnej młodości, kiedy chciałem być gitarzystą rockowym. I teraz, jako facet po czterdziestce, po kilkunastu latach przerwy wróciłem do grania i założyłem zespół rockowy, co może trochę wyglądać na kryzys wieku średniego, ale po prostu uświadomiłem sobie, że granie sprawia mi najwięcej radości w życiu i teraz zajmuje mi ono więcej czasu niż pisanie. Drugie opowiadanie autobiograficzne to opowiadanie ostatnie, w którym przytoczone są moje historie z dzieciństwa, o tym, jak rozwaliłem sobie kolano kaflem piecowym czy zostałem uderzony krzesłem w oko, jest też tam zwrot do mojej nieżyjącej Mamy. Jednakże większość opowiadań to fikcja całkowita i nie wiem, czy miałem na myśli konkretne osoby - raczej różne postawy.

Opowiadania są bardzo zróżnicowane. Co łączy je wszystkie?
Zacznijmy od tego, że powstawały w różnych okresach. Najstarsze ma jakieś 10 lat, a najnowsze tylko rok i może stąd to zróżnicowanie. Dwa są eksperymentalne - „Pamiętnik znaleziony między uszami” i „Klemens Persil obchodzi czterdzieste urodziny” - starałem się w nich bawić językiem i trochę „rozwalić” polszczyznę. Piszę też wiersze, i te dwa światy - poezji i prozy - czasem się przenikają i wychodzi swego rodzaju proza poetycka, co widać w „Pamiętniku...”. Pozostałe opowiadania pisane są językiem prostym i bezpośrednim. A co łączy wszystkie? Tytuł.

„Neurotyk, melancholik, mizantrop. Sam sobie ścina włosy i farbuje na granatową czerń”. Dlaczego Pan tak o sobie mówi?
To fragment nieaktualnej już notki biograficznej, pochodzący z książki „Islandzkie zabawki”. Nigdy nie lubiłem poważnych notek biograficznych, zawsze robiłem sobie z nich „jaja”. Pisałem o sobie na przykład: „ponosił porażki w wielu ogólnopolskich konkursach literackich, wiele ogólnopolskich pism literackich nie zakwalifikowało do druku jego utworów”. Myślę, że to jest całkiem zdrowe.

Melancholia, czerń, zwłoki i śmierć w tytułach. Cieszyn tak na Pana wpływa?
Nie, absolutnie nie. Cieszyn to moje miasto i kocham je. Chodzi o oswajanie tematu śmierci, stąd jej tak dużo w moich opowiadaniach, które jednak niekoniecznie są posępne. Wydaje mi się, że śmierć lepiej opowiedzieć przez ironię i humor, tym sposobem możemy ją trochę ujarzmić.

Mirosław Gabryś - urodził się w 1973 roku w Cieszynie, pracował między innymi jako przemytnik wódki i papierosów, listonosz czy dziennikarz. Aktualnie zajmuje się tworzeniem poezji, prozy, a także muzyki. Niedawno ukazał się zbiór jego opowiadań pt. "Na szczęście umrzemy" - znalazły się w nim teksty publikowane wcześniej w prasie literackiej (m.in. w Twórczości, Wyspie i internetowym piśmie Szafa) oraz kilka tekstów premierowych. Wcześniejsze publikacje: "I inne wiersze kultowe", "Legendarna czarna kropka", "Podziemne skrzydła zegarów", "Islandzkie zabawki" oraz "Zwłoki monterów idą w miasto".

Komentarze: (8)    Zobacz opinię czytelników (0)    Dodaj opinie
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy pozostawionych przez internautów. Komentarz dodany przez zarejestrowanego użytkownika pojawi się na stronie natychmiast po dodaniu. Anonimowy komentarz zostanie opublikowany z opóźnieniem, po jego akceptacji przez redakcję. Komentarze niezgodne z regulaminem będą usuwane.

miasto moje a dni
zostawiłem tam
kolorowe sny

...

autorze sprawdź najpierw co piszesz, bo kalasz ten tekst...
"Mam, tak samo jak ty,
miasto moje, a w nim
najpiękniejszy mój świat,
najpiękniejsze dni,
zostawiłem tam kolorowe sny."

a to już nie wolno po swojemu?..

nie wolno...bo tommy, ma bardzo ścisły umysł... (na marginesie zespół "Who", skomponował kiedyś piękną rock-operę o tym tytule...)

"pracował jako przemytnik wódki"

to dobrze...przemyca też ciekawe idee...

aerumnarum plenus - cz. niemen

także Italiam, Italiam, albo Człowiek jam niewdzięczny...
Bema pamięci rapsod żałobny
Potęga.

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.
  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <em> <strong> <cite> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.

Więcej informacji na temat formatowania

Image CAPTCHA
Wpisz znaki widoczne na obrazku.
reklama
reklama