Skoczów: Podpalali, żeby ugasić?Straty, do jakich doprowadził szereg podpaleń, zostały oszacowane na blisko pół miliona złotych. - 20-latek, chciał wyjeżdżać do poważnych akcji zamiast usuwania powalonych drzew lub plam oleju na drodze. Zaczął podpalać stodoły. Później wciągnął w to kolegę - mówi o motywach podpaleń st. asp. Rafał Domagała, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji. Do pierwszego pożaru doszło pod koniec kwietnia 2013 roku w Kiczycach przy ulicy Kormoranów. Spłonęła stodoła i zabudowania gospodarcze. Straty wyniosły około 70 tysięcy złotych. Wtedy jeszcze nie było wiadomo, że to początek serii podpaleń, z jakimi przyszło zmierzyć się strażakom, policjantom i mieszkańcom gminy Skoczów, obawiającym się o swój dobytek. Płonęły budynki gospodarcze, stodoły i garaże wraz ze znajdującym się w nich wyposażeniem. Pomimo wysiłków strażaków, zabudowania ulegały niemal doszczętnemu spaleniu. W jednym z pożarów w Kiczycach spalił się koń. Po kolejnym pożarze śledczy podejrzewali już, że to efekt świadomych podpaleń. Strażacy nieustannie otrzymywali zgłoszenia o innych podpaleniach w Kiczycach, Kowalach, Pierśćcu, Pogórzu, Wilamowicach i Ochabach. Przeprowadzone zostały szczegółowe ekspertyzy i dokładne oględziny miejsc, w których doszło do pożarów. Mundurowi prowadzili obserwację tego rejonu. Również mieszkańcy gminy oraz członkowie ochotniczych straży pożarnych aktywnie włączyli się do poszukiwań podpalacza. Władze samorządowe wyznaczyły nagrodę dla osoby, która wskaże sprawcę. Niestety, pomimo podjętych działań nie udało się wtedy ustalić, kim był podpalacz. Policjanci ze skoczowskiego komisariatu mieli kilka wytypowanych osób, które podejrzewali o podpalenia. Lecz w tym czasie śledczy nie dysponowali jeszcze takim materiałem dowodowym, jak teraz. Wszczęte postępowania w sprawie podpaleń zostały umorzone z powodu niewykrycia sprawcy. Przełom w tej sprawie nastąpił na początku maja tego roku. Z dyżurnym straży pożarnej skontaktował się anonimowy rozmówca, który zgłosił pożar w Kiczycach. Wszczęto alarm. Kilka zastępów straży wyjechało do pożaru, którego nie było. O tym fakcie powiadomiony został skoczowski komisariat. Podczas prowadzonego śledztwa, policjanci referatu kryminalnego tej jednostki ustalili właściciela telefonu komórkowego, z którego zadzwonił sprawca fałszywego alarmu. Po dokładnym przeanalizowaniu zgromadzonego materiału dowodowego, kryminalni zatrzymali we wtorek dwóch młodych mieszkańców Pierśćca. Obaj należą do miejscowej ochotniczej straży pożarnej. Jeden z nich, 21-latek, przyznał się do wywołania fałszywego alarmu za namową swojego o rok młodszego kolegi. 21-letni mężczyzna przyznał się jeszcze do udziału w podpaleniu dwóch obiektów w gminie Skoczów, m.in. tam, gdzie straty były największe. Były to stodoły w Wilamowicach oraz Pogórzu. Z kolei 20-latek usłyszał 14 zarzutów dotyczących m.in. pożarów, uszkodzeń mienia przez podpalenia,usiłowania podpaleń obiektów i wywołania fałszywego alarmu. 20-latek najpierw wybierał miejsce. Poruszał się samochodem albo pieszo. Podjeżdżał sam lub ze swoim kompanem do upatrzonego obiektu. Następnie przy użyciu substancji łatwopalnych wzniecał ogień. W niektórych przypadkach sprawcy po podpaleniach brali udział w akcjach gaśniczych. Po fałszywym alarmie w Kiczycach również brali udział w poszukiwaniu zarzewia ognia. Wobec 21-latka prokurator zastosował policyjny dozór. Natomiast na wniosek śledczych drugi ze sprawców, 20-latek został tymczasowo aresztowany. Obu podpalaczom grozi kara do 10 lat więzienia.
|
reklama
|
Dodaj komentarz