Zaolziak zginął na EvereścieWeisser dodał, że nie ma na razie żadnych bliższych informacji o okolicznościach śmierci. Nie wiadomo także, czy Pěgřimek będzie kontynuował próby zdobycia Mount Everestu czy też zrezygnuje. Z himalaistą nie ma łączności. — To bardzo smutne zdarzenie. Niestety – każdy, kto wyrusza tak wysoko w góry, musi się liczyć z ryzykiem, że nie wróci — powiedział prezes klubu. Wiesław Chrząszcz miał 47 lat. Pracował w warsztacie mechanicznym Kopalni Armii Czechosłowackiej w Karwinie. Przed laty mieszkał z żoną i dwiema córkami w Karwinie-Łąkach. Po rozwodzie wrócił do Stonawy, skąd pochodził. Starsza z córek zdawała wczoraj egzamin maturalny w Gimnazjum Polskim w Karwinie. Wstrząśnięty śmiercią Wiesława Chrząszcza był wczoraj wójt Stonawy Andrzej Feber. — Pan Chrząszcz bardzo dobrze reprezentował naszą gminę, na swoje ekspedycje brał z sobą jej godło. Bardzo ciekawe były jego prelekcje o górach — powiedział „Głosowi Ludu”. Chrząszcz był doświadczonym wspinaczem. W 2007 roku stanął na Mt. McKinley (najwyższy szczyt Ameryki Północnej, położony na Alasce w USA; 6 194 m n.p.m.), a w 2005 roku wdrapał się na najniższy spośród ośmiotysięczników - Shisha Pangma w Tybecie (8027 m n.p.m.). — Zawsze chciałem dotknąć trzeciego bieguna Ziemi — mówił w marcu, przed wyruszeniem na wyprawę, Chrząszcz.
|
reklama
|
......góry wysokie, jesteście po to aby się po was wspinac, lecz czasmi jesteście zachłanne i zbieracie śmiertelne żniwo.......
Bóg tak chciał!
Wieczny odpoczynek racz mu dać Panie. Pan Wiesław miał nie najgorszy rodzaj śmierci.
chciałabym też tak umrzeć - w umiłowanych górach - nan omnis moriar
[i] każdy ma prawo podążać za własnymi marzeniami, czy jednak zawsze warto? ed viesturs, który swoją drogą dwa dni wcześniej wszedł na everest po raz 7 (za każdym razem bez użycia tlenu) powiedział kiedyś, że żadna góra nie jest warta tego by na niej zginąć.
Nie zawsze można oczekiwać spełnienia swoich marzeń. Jakie to polskie/?/. Bez słowa o człowieku, o Polaku, który nie mógł spełnić postawionego przed sobą najważniejszego celu. Okazuje się, że reprezentował kogoś innego niż my polscy wspinacze. "Koledzy" nie potrafili nawet wyrazić współczucia z powodu niedotknięcia tego wymarzonego. Żal,że tego zaabrakło. Współczucie dlą rodziny.
Dodaj komentarz