Śmierć na Baraniej Górze![]() Z Baraniej Góry do schroniska na Przysłopie jest 45 minut, ale w trudnych warunkach droga może się bardzo wydłużyć. fot. Wojciech Trzcionka ![]() Warunki na Baraniej Górze są bardzo trudne. Mimo to turyści nie rezygnują z górskich wypraw. fot. Wojciech Trzcionka W transporcie zwłok z Baraniej Góry pomagali ratownicy Beskidzkiej Grupy GOPR. Nie było łatwo, leżą tam trzy metry śniegu. — Nasz skuter nie był w stanie dotrzeć na Baranią Górę, dlatego wysłaliśmy na miejsce lepszy, pożyczony sprzęt. Ratownicy przetransportowali zwłoki do schroniska na Przysłopie, gdzie czekali prokurator i policja — mówi naczelnik Beskidzkiej Grupy GOPR, Jerzy Siodłak. — Na razie nie ma bliższych informacji o okolicznościach tragedii. Wiadomo tylko, że mężczyzna miał znajomą w schronisku i albo szedł w odwiedziny, albo z nich wracał. Sprawę wyjaśniają policja i prokuratur — mówi Ireneusz Brachaczek, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Cieszynie. Warunki na Baraniej Górze są bardzo trudne. Jak bardzo, przekonała się w sobotę 14-osobowa grupa turystów z Krakowa, Żywca i Bielska-Białej, którzy od rana szli z Węgierskiej Górki do schroniska na Przysłopie. W końcu o pomoc poprosili goprowców. Skarżyli się na wyczerpanie i mówili, że kilka kobiet z grupy nie jest w stanie iść dalej. Ratownicy nie byli jednak w stanie dojechać do turystów na skuterach śnieżnych, zaproponowali więc, że będą pilotować grupę pieszo i zasugerowali, by piechurzy zrezygnowali z dojścia do schroniska. Po namyśle ci kontynuowali jednak marsz i około północy wyczerpani dotarli do schroniska. — Latem przejście trasy z Węgierskiej Górki na Przysłop zajmuje od czterech do pięciu godzin. Oni byli w drodze przez 15 godzin! Mieli dużo szczęścia — kiwa głową Jerzy Siodłak. Ratownicy odradzają piesze wycieczki w góry, gdzie zaspy sięgają trzech metrów. — Niestety, nasze apele nic nie dają — rozkłada ręce naczelnik Beskidzkiej Grupy GOPR. W tym sezonie goprowcy zanotowali w Beskidach rekordową liczbę interwencji. Od początku roku było ich 1033 - więcej niż podczas długiej i śnieżnej zimny trzy lata temu. Rekord padł w minioną niedzielę, kiedy interwencji było 52.
|
reklama
|
Chodzi o Baranią Górę czy o Babią bo się pogubiłem w artykule!!!
hej zgubiłeś się " pytam" bo nie dobrze odczytałes tekst tak jak ci " TURYSCI - MAMLASY" CO NIE PRZECZYTALI PRZEWODNIK LUB MAPĘ. . Jak byk pisze parę razy Baranią Górę 1224 m dokładnie, wyszli z Wegierskiej Górki i doszli do Schroniska Na Przysłopie !! A do Babie Góry to stąd ho ho. Fort a dycki trzba się uczyc topografii jak chce się byc turystą z prawdziwego zdarzenia.
Dziw bierze, że pan Brachaczek nie stwierdził, iż jest to kolejna ofiara kryzysu.
Nigdy nic nie wiadomo : ) A brak wyobraźni jak widać bywa zabójczy. W ogóle siędziwię, że istnieje taka instytucja jak GOPR ( z nazwy - ochotnicza ) która ściąga idiotów lezących w góry jak te barany i pakujących się w kłopoty na własne życzenie.
( np. niezmiernie zachwyca mnie fakt, że funkcjonuje oddział GOPR na Jurze Kr-Cz; tam naprawdę ciężko jest zrobić sobie krzywdę, ale jak widać - Polak potrafi; pomijam skałkowców-wspinaczy... )
Jak pewnie słyszałeś Jurajski oddział GOPR dostał większą kasę na działalność niż Grupa Beskidzka.
No ale tam rządzi gość z koneksjami i flamandzkim nazwiskiem.
kojarzę ; )
...I pytam: gdzie byli rodzice , no gdzie byli ?!
Jak pisałem komentarz to w tekście była dwa razy użyta nazwa Babia Góra. Teraz jest poprawnie.
Byliśmy tam dziś, trafiliśmy na tego gościa, widzieliśmy akcję... A warunki wcale nie są takie złe jak to jest opisane w artykule.. Da się iść, nie zapada się człowiek głęboko, ze schroniska na szczyt szliśmy jakieś 80 minut.
Chodzi o Baranią Górę.Niedaleko od szczytu jest taka drewniana wiata-tam go znaleźli.Człowiek w takim wieku nie powinien był tak ryzykować.W takim śniegu to przecież duży wysiłek jest.
Kondycja ważna rzecz, ale ważniejsze jest pamiętanie o tym, by w takiej porze roku nie chodzić samemu po zaśnieżonych szlakach. Być może zwykły "mobilny telefon" uratowałby mu życie.
Dodaj komentarz