, poniedziałek 17 czerwca 2024
Przyjechali do przyjaciół
Daniel Garcia z Hiszpanii i Sofia D'Angelo z Włoch od piątkowego poranka nie mogli doczekać się na pierwsze zajęcia. fot. Marcin Mońka 



Dodaj do Facebook

Przyjechali do przyjaciół

MARCIN MOŃKA
Przyjechali do przyjaciół

Guilla'ume Gardin z Francji już od roku uczy się polskiego i nie zamierza poprzestać. fot. Marcin Mońka


Przyjechali do przyjaciół

Na tegoroczną edycję letniej szkoły przyjechało 175 osób z całego świata. fot. Marcin Mońka

W piątek wystartowała kolejna edycja Letniej Szkoły Języka, Literatury i Kultury Polskiej w Cieszynie. Jubileuszowa, bo odbywa się po raz 20. Studenci z całego świata deklarują: przyjeżdżamy tutaj, bo polska to piękny kraj i fascynuje nas wasz język.
Letnia Szkoła Języka, Literatury i Kultury Polskiej obchodzi w tym roku jubileusz. Wyjątkowy nastrój panował w piątek już podczas uroczystej inauguracji. Wyjątkowość podkreślała zarówno szefowa szkoły, jak i wszystkie osoby zaangażowane w jej organizację. - Cieszę się, że tak wielu z was zdecydowało się przyjechać do nas, aby połączyć naukę z wypoczynkiem – witała w piątek studentów prof. Jolanta Tambor, szefowa letniej szkoły.

Studenci z pewnością więc odczują wyjątkowość tegorocznych zajęć. Wszyscy pierwszego dnia tryskali dobrym humorem, w końcu to szkoła inna od wszystkich, nie jest obowiązkowa, a zajęcia w niej to czysta przyjemność. Studenci nie tylko zgłębiają tajemnice języka, ale mają również możliwość poznawania naszego kraju, obyczajów i tradycji. Najczęściej to młodzi ludzie, ledwie po dwudziestce.

- W Polsce nie jestem po raz pierwszy, choć Cieszyna wcześniej nie znałem. Byłem już u was na wymianie studenckiej, tak mi się spodobał Kraków, że postanowiłem uczyć się polskiego, stąd moja obecność tutaj – przyznaje Daniel Garcia z Valladolid w Hiszpanii. Daniel jest jednym ze 175 studentów, którzy zdecydowali w tym roku uczyć się języka polskiego w Cieszynie. Przyjechali z różnych stron świata, najwięcej jest Europejczyków, są też studenci z Chin, Korei czy Japonii. Niektórzy już całkiem dobrze władają naszym językiem, jak choćby Guilla'ume Gardin z Paryża. Choć uczy się polskiego od roku, potrafi już naprawdę wiele. - Na język polski trafiłem w... Szwecji. Tam poznałem moją obecną dziewczynę, Polkę, i postanowiłem przyjechać do Polski. Od roku studiuję w Katowicach, a teraz nie tylko biorą udział w letniej szkole w Cieszynie, ale jak tylko mogę, pomagam – mówi Francuz. - W Szwecji, gdzie też chciałem nauczyć się tamtejszego języka, nie bardzo miałem możliwości, bo tam wszyscy mówią po angielsku. W Polsce jest inaczej, większość ludzi mówi tylko w swoim języku i to jest dla mnie motywacja do nauki – przyznaje Guilla'ume.

Paryżanin bardzo interesuje się polską kulturą, oraz różnicami kulturowymi pomiędzy różnymi krajami. - Pod tym względem w Polsce można spotkać duże skrajności, od osób zamkniętych na własny kraj po ogromną otwartość naprawdę wielu Polaków, których spotkałem na swojej drodze – przyznaje. I jak mówi, przed przyjazdem do Polski nie znal żadnych słowiańskich języków, a teraz zaczyna je już nawet rozróżniać.

Zainteresowana językami słowiańskimi jest także Sofia D'Angelo z Rzymu. - Jestem po raz pierwszy w szkole, bardzo podoba mi się polski, chcę nauczyć się podstaw, bo będę studiować języki słowiańskie. Generalnie nie ma lepszej formy nauki niż ta, która obowiązuje tutaj, już wiele osób zna się ze sobą, i każdy jak może stara mówić się po polsku – mówi Włoszka.

Po raz pierwszy do Cieszyna na zajęcia przyjechał też Serghiej Wołoh z Mołdawii. 42-latek nie ma zamiaru studiować w przyszłości języków słowiańskich, lecz nauki polskiego podejmuje się z praktycznych i ambicjonalnych powodów. - Po polsku mówi już moja żona i syn, teraz pora na mnie – przyznaje.

O specjalnej atmosferze panującej w letniej szkole mówił także rektor Uniwersytetu Śląskiego prof. Wiesław Banyś. - Czujcie się jak u siebie w domu, bo jesteście wśród przyjaciół – przekonywał studentów podczas inauguracji.

Studenci poza nauką języka polskiego będą mogli również wyjechać na wycieczki do Krakowa, Pszczyny i Oświęcimia oraz uczestniczyć w wykładach, koncertach i projekcjach filmowych. Spotkają się też m.in. z reżyserem Krzysztofem Zanussim. Zajęcia w Letniej Szkole potrwają do 25 sierpnia.
Komentarze: (23)    Zobacz opinię czytelników (0)    Dodaj opinie
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy pozostawionych przez internautów. Komentarz dodany przez zarejestrowanego użytkownika pojawi się na stronie natychmiast po dodaniu. Anonimowy komentarz zostanie opublikowany z opóźnieniem, po jego akceptacji przez redakcję. Komentarze niezgodne z regulaminem będą usuwane.

katedra języka polskiego i historii polskiej. A może współpraca z Harvard'em czy innym Uniwersytetem.
Bierzcie przykład z kanonika Rydzyka, który uruchamia nową polską rzeczywistość. Przyszłość należy do tego, który stawia nie ba BROVARY, ale naukę i oświatę!
Inaczej będziemy królestwem miedzi na poziomie produkcji drutu miedzianego, a nie doliną ... KRZEMOWĄ nad Olzą !
Chyba , że nas Czesi przeskoczą. Jak na razie całkiem sprawnie leją nam na początek wodę (Leszna, Bażanowice)... co będzie Cieszyn zobaczy.
A może jakaś polsko-czeska koalicja na UŚ...?

piastowskiego grodu i postawi pan nie na kufel, ale naukę i wiedzę dla następnych pokoleń.
Trudno budować przyszłość na samych prewizorkach...
Skoro jest ku temu sprzyjająca atmosfera i popyt na wiedzę, dlaczego udawać, ze to wystarcza...?
Niech Pan zrobi coś dla nauki polskiej i Ziemi Cieszyńskiej!
O specjalnej atmosferze panującej w letniej szkole mówił także rektor Uniwersytetu Śląskiego prof. Wiesław Banyś. - Czujcie się jak u siebie w domu, bo jesteście wśród przyjaciół – przekonywał studentów podczas inauguracji.

czy to wystarcza ...?

O. Rydzyk: Branie unijnych pieniędzy to patriotyczny obowiązek
Taką mądrość wygłosił ojciec dyrektor w dialogu na antenie Radia Maryja z prof. Piotrem Jaroszyńskim.
O. Rydzyk: - Jeszcze w Polsce mamy względną wolność.

Prof. Piotr Jaroszyński: - Ale nie wiadomo jak długo.

O. Rydzyk: - Ale ja powiedziałem „względną wolność”. Bo nawet proszę pana ten kandydat na prezydenta, który wygrał, mówił „Zgoda buduje”, a tylko do mnie dotarły kartki jakie szkaradne robił, no bo to on robił. Przecież jego autobusy roztego .. I „zgoda buduje”. Zgoda na co? Żebym przytakiwał na zło?

Jaroszyński: - Oni od 20 lat wzrastali w tej praktyce marksistowskiej, jak rządzić. Oni całkowicie przesiąknęli marksizmem praktycznym. Także to jest bardzo niebezpieczne, bardzo niebezpieczne. bo oni umieją na różne sposoby wykorzystywać naiwnych i równocześnie niszczyć słabych. Także to tak idzie obosiecznie.
O. Rydzyk: - ... I pokazywać się w kościele i kupować prezentami, prawda?

Jaroszyński: - Właśnie, że tam jakieś udogodnienia, jakaś pomoc, to, tamto. Niestety proboszczowie też muszą brać to pod uwagę.

O. Rydzyk: - W komunizmie ks. abp Tokarczuk mówił do księży: „ nie bierzcie od nich nic. Gdybyś wziął od nich coś, to jakbyś wstawiał nowe drzwi do tonącego okrętu. ja nie mówię, że tu nie należy brać pieniędzy, bo np. pieniądze unijne, to musi się, bo to jest patriotyczny obowiązek, trzeba to odebrać.

Jaroszyński: - Ale jako należność.

O. Rydzyk: - Należność, a nie kupowanie.
(RM, poniedziałek 5.07.10, godz. 14.29)

coś...?

"obudź się, który śpisz, a zajaśnieje ci Chrystus !"

proponuje to pierwsze, za nim cała młodzież wyjedzie na prawdziwe wyspy zielone, a nie farbowane ...!

nowe kierunki a Szwedzi chcą wiedzieć więcej o Polsce i Polakach. Inaczej będą śpiewać o polskich obozach koncentracyjnych, jak tego chcą dzisiaj Niemcy (FOCUS). O glorii wehrmachtu już śpiewają ! Zgroza w biały dzień !

Tak - byłby dobrym gospodarzem miasta. Wystarczy pojechać do szkoły, którą wybudował i zobaczyć jak wszystko piękne tam funkcjonuje. Każdy kto tam był wie, że w porównaniu do uczelni Rydzyka państwowe i prywatne uczelnie są na drzewie. Akademiki, wyposażenie techniczne, sale wykładowe, zaplecze sportowe - czegoś takiego nikt z Was nie widział. Dlatego wolałbym kogoś takiego jak Rydzyk we władzach miasta sto razy bardziej niż obecne twarze. Współpraca naszego miasta z uczelnią jest żałosna. Zmarnowano całe naście-lat aby spróbować wykorzystać potencjał tego miejsca, przekonać władze uniwersytetu do otwierania nowych kierunków i tak dalej. Ale listopad już nie długo - parę rzeczy mam nadzieję, że zmienimy.

W ostatniej fazie kampanii dezinformacyjnej, dopuszcza się czasem zastosowanie metody równej reprezentacji. Dzieje się tak, gdy cel dezinformacji został osiągnięty w stopniu zadowalającym, a zdecydowana większość odbiorców została już przekonana do fałszywych tez.

Można sobie wówczas pozwolić na rzekomo równe zaprezentowanie wszystkich argumentów – za i przeciw fałszywej tezie oraz ujawnienie całości materiału dowodowego. Czyni się to zwykle w taki sposób, by argumenty za tezą dezinformacyjną były przedstawiane w sposób spektakularny i atrakcyjny, wsparte autorytetem „eksperta”, zaś argumenty przeciwne zostały przedstawione w nieciekawej, zakamuflowanej, a często niezrozumiałej dla odbiorcy formie.

Gdy zatem doszło do sytuacji, w której strona polska ma przedstawić całościowy zapis stenogramu nagrań z kabiny pilotów Tu 154, należało spodziewać się sięgnięcia po sprawdzone metody. Tym bardziej, że od początku, czyli od 10 kwietnia mieliśmy do czynienia z zastosowaniem innej, podstawowej metody dezinformacji, polegającej na tzw. nierównej reprezentacji.

Sprowadzała się ona do ukierunkowania wszystkich głównych przekaźników i rezonatorów na ten sam przekaz, przy jednoczesnym marginalizowaniu, ukrywaniu lub wyszydzaniu przekazów odmiennych. Z tego powodu, podstawą niemal wszystkich transmisji medialnych były wyłącznie informacje ze strony rosyjskiej, z których każda (nawet ta propagująca odmienne teorie zdarzeń) powinna być postrzegana jako element dezinformacji.

Z tego też względu nie ujawniano opinii publicznej głosów niezależnych ekspertów zagranicznych, marginalizowano publikacje przeczące tezom rosyjskim, a nawet zatajono tak ważne dowody, jak zdjęcia satelitarne i ekspertyzy przekazane przez Amerykanów. Powszechne traktowanie wszystkich hipotez dotyczących przyczyn tragedii, jako „teorii spiskowych”, a głosów przeciwnych rosyjskim przekazom, jako objawów „rusofobii” – było jednym z efektów zastosowania metody nierównej reprezentacji, dość łatwym do osiągnięcia, zważywszy na intelektualną niemoc zwolenników grupy rządzącej i łatwe uleganie medialnym manipulacjom.

Podstawowy nacisk położono natomiast na forsowanie tezy o winie pilotów i bezpośrednio – naciskach ze strony Prezydenta Kaczyńskiego. Było to rozwiązanie najlepsze z punktu widzenia strategii rosyjskiej, bo obarczające odpowiedzialnością za katastrofę stronę polską, ale też korzystne dla interesów przyjaciół płk Putina z grupy rządzącej.

Taki przekaz i związana z nim kampania mógł w całości bazować na funkcjonujących w polskim społeczeństwie kłamstwach dotyczących osoby zmarłego Prezydenta oraz na wszechobecnym „antykaczyzmie” – jako odczuciu integrującym zwolenników rosyjskiej dezinformacji. Rozgrywając ten przekaz od kilku lat „partia rosyjska” oraz tzw.. elity III RP mogły liczyć na masowy odbiór i współuczestnictwo milionów zmanipulowanych obywateli. W każdym innym przypadku i próbie zastosowania innej tezy, Rosjanie mieliby poważny problem z jej społeczną akceptacją, a polskojęzyczne przekaźniki z rozpowszechnieniem.

Tylko dzięki temu, że celem kampanii byli znienawidzeni bracia Kaczyńscy, można było zakryć przed społeczeństwem oczywistą prawdę, że narzucone przez Rosję i powielane przez polskojęzyczne media tezy godziły w interesy państwa polskiego i były obelżywe dla każdego Polaka.

Spreparowane, zawierające wiele „białych plam” stenogramy z odczytu czarnych skrzynek Tupolewa, przekazane przez Rosjan w okresie wyborczym, posłużyły do zmasowanej akcji ataków na osobę zmarłego Prezydenta oraz pozwoliły rzucić podejrzenia również na osobę Jarosława Kaczyńskiego. Na bazie rosyjskich fałszywek zbudowano przekaz, z którego miało wynikać, że rozmowa telefoniczna braci tuż przed katastrofą miała wpływ na powzięcie przez Lecha Kaczyńskiego przekonania, że Rosjanie będą celowo utrudniać lądowanie w Smoleńsku, a co za tym idzie – wywołała określoną reakcję Prezydenta i naciski na lądowanie.

W tym celu, dzień po przekazaniu rosyjskich materiałów pojawił się w mediach apel Lecha Wałęsy o ujawnienie treści rozmowy telefonicznej między Prezydentem a Jarosławem Kaczyńskim, którą prowadzili podczas lotu do Smoleńska. Do akcji włączył się również były szef Wojskowych Służb Informacyjnych gen. Marek Dukaczewski, nawołując do „sprawdzenia dokładnie działania niektórych osób na pokładzie” i wyrażając zainteresowanie – „kiedy ta rozmowa była – czy przed informacją, że jest problem z lądowaniem, czy po? Interesuje mnie, czy prezydent poinformowany o tym, że jest problem, i zapytany, gdzie ma samolot lądować, konsultował z kimś swoją decyzję.” Po przystąpieniu do prac nad „odszumieniem” rosyjskich materiałów, byliśmy świadkami kontynuowania kampanii dezinformacji przy pomocy kontrolowanych przecieków, z których każdy potwierdzał fałszywą tezę o naciskach i błędach pilotów. Kulminacja miała nastąpić po odczytaniu wszystkich „białych plam” i publikacji całego materiału.
Miała, ale najwyraźniej na przeszkodzie tym planom stanęła sama treść zapisów czarnych skrzynek, z których, nawet przy zaangażowaniu całego potencjału medialnych przekaźników, nie udałoby się zbudować mocnego „dowodu” winy pilotów i polskiego Prezydenta. Dziś zatem dowiedzieliśmy się, że całość zapisu nie będzie ogłoszona publicznie, a z pełnymi wynikami prac ekspertów zapozna się jedynie komisja badająca przyczyny smoleńskiej tragedii. Wyjaśnienie dla tej decyzji, podane przez ministra Millera zasługuje na szczególną uwagę.

Zdaniem ministra „zwykły obywatel nie ma wystarczającej wiedzy, by zrozumieć stenogram i wyciągnąć odpowiednie wnioski.” Jak stwierdził, „interpretowanie suchych sformułowań bez kontekstu i wiedzy lotniczej może prowadzić do opacznego zrozumienia tego, co mogło dziać się w kabinie pilotów. Jak ze mną członkowie komisji rozmawiają, to nieraz długo muszą mi coś tłumaczyć, żebym ja, jako nie z branży lotniczej, to dobrze zrozumiał. Nieraz pierwsze wrażenie jest opacznie przyjmowanie” – powiedział Miller. Dodał też że, rosyjski stenogram został upubliczniony tylko dlatego, że ruszyła wówczas lawina spekulacji i niestworzonych hipotez. Zdaniem Millera publikacja rosyjskich fałszywek przyczyniła się do przecięcia tych spekulacji. Ponieważ wiemy, że posłużyły one głównie do wzmocnienia fałszywej tezy dezinformacyjnej, można domniemywać, że końcowy efekt prac polskich ekspertów musi być sprzeczny z rosyjską koncepcją i ta właśnie okoliczność zaważyła na utajnieniu całości materiałów.

Fakt, że Miller był gorącym zwolennikiem ujawnienia tzw. raportu cząstkowego rosyjskiej komisji oraz osobiście jechał do Moskwy po stenogramy zapisów czarnych skrzynek i nalegał na ich natychmiastowe upublicznienie – jednoznacznie wskazuje, że jawność działań grupy rządzącej kończy się wraz z pojawieniem się zagrożeń dla rosyjskiej dezinformacji. Najwyraźniej też, wiara ministra rządu III RP w zdolności percepcyjne polskich obywateli, nie sięga tak daleko, by można było przedstawić społeczeństwu całość materiału, bez zawartych w nim „wskazówek” moskiewskich fachowców. Pomocna w tak niezręcznej sytuacji okazuje się jednak tzw. metoda równej reprezentacji. Trzeba przecież wykazać przed Polakami, że grupa rządząca nie ma nic do ukrycia, a rosyjskie materiały, w konfrontacji z działaniami polskich śledczych zasługują na wiarygodność.

W tym celu szef MSWiA wymyślił, że opinia publiczna pozna jedynie końcowy komunikat z prac ekspertów. Komunikat przedstawiony społeczeństwu nie będzie zawierał tych wszystkich elementów, „które są niezrozumiałe przez osoby bez tych kwalifikacji” – zapowiedział Miller. Oznacza to, że mamy poznać to tylko, co zdaniem owych ekspertów i ministra Millera będzie zrozumiałe dla przeciętnego odbiorcy. Ponieważ można domniemywać, że chodzi tu o przeciętność na poziomie elektoratu grupy rządzącej, właściwie ukierunkowanego i zmanipulowanego – łatwo domyśleć się, jakie treści będzie zawierał końcowy komunikat i jakim językiem będzie sporządzony.

Jest to metoda o tyle skuteczna, że przez funkcyjne media zostanie przedstawiona w kontekście troski, jaką grupa rządząca wykazuje w sprawach etyczno – moralnych, by nie ujawniać „danych wrażliwych” i nie urażać uczuć rodzin ofiar smoleńskiej tragedii. Warto przypomnieć, że taką samą troską o „kwestie moralno-etyczne” wykazywała się szefowa rosyjskiej komisji MAK Tatiana Anodina, gdy zapowiadając przekazanie stenogramów z czarnych skrzynek twierdziła, że drugi z głosów słyszanych w kokpicie samolotu „ został już zidentyfikowany, ale ze względów etycznych, z uwagi na rodzinę, informacja, do kogo należał – nie zostanie na razie upubliczniona”.

Mając na uwadze dobre wzorce, jakimi kierują się członkowie grupy rządzącej, można być pewnym, że końcowym efektem kampanii dezinformacyjnej będzie teza, iż polscy piloci popełnili rytualne samobójstwo próbując lądować pod presją Prezydenta, a za śmierć 96 osób odpowiada Jarosław Kaczyński, który na dodatek nie poleciał tego dnia do Smoleńska i nie zechciał zginąć razem ze swoim bratem.

Prawdopodobnym kandydatem Bronisława Komorowskiego na stanowisko prezydenckiego kapelana jest ksiądz Andrzej Luter, nazywany duchownym i spowiednikiem polskich dziennikarzy - dowiedział się tygodnik "Wprost".

Jak czytamy w serwisie internetowym tygodnika, ksiądz Luter otrzymał już propozycję, jednak na nominację zgodę muszą wyrazić jego kościelni przełożeni. Sam duchowny o funkcji kapelana nie chce na razie rozmawiać.

Na ostateczną decyzję trzeba poczekać przynajmniej do zaprzysiężenia prezydenta, wtedy oficjalne pismo zostanie przesłane do Episkopatu - pisze "Wprost".

Z Bronisławem Komorowskim ksiądz Luter zna się ćwierć wieku. Jest doktorem teologii ekumenicznej i wykładowcą Wyższego Seminarium Duchownego w Łowiczu, publicystą „Więzi", „Tygodnika Powszechnego”, „Gazety Wyborczej”. Powołanie poczuł w stanie wojennym, będąc „zanurzonym po uszy w polityce” studentem prawa. Politycznego zacięcia nie stracił, wdziewając sutannę. W licznych publikacjach wypowiadał się przeciwko dzikiej lustracji, upolitycznianiu mediów,
przeciwko terrorowi głupoty w życiu publicznym.

O funkcji kapelana nie chce na razie rozmawiać.

Stanowisko prezydenckiego kapelana ustanowił 20 lat temu Lech Wałęsa. Dzień po zaprzysiężeniu nowy prezydent udał się do Częstochowy, by złożyć śluby przed jasnogórskim obrazem. Towarzyszącego mu księdza Franciszka Cybulę przedstawił ojcom paulinom jako prezydenckiego kapelana. Nominacja na tę funkcję była pierwszym dokumentem podpisanym przez Lecha Wałęsę w Belwederze.

Po wyborach w 2005 r. kapelanem prezydenta Lecha Kaczyńskiego był ks. Roman Indrzejczyk, który zginął razem z prezydentem w katastrofie samolotu pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 r.

Swojego kapelana, ks. prałata Jana Domiana, miał nawet niewierzący prezydent Aleksander Kwaśniewski.

1. Dlaczego zostałem księdzem? Nie lubię tego pytania, bo nie wiem, jak na nie odpowiadać. Dlaczego Bóg mnie, studenta prawa Uniwersytetu Łódzkiego i zanurzonego po szyję w politykę działacza NZS (był rok 1981) powołał do kapłaństwa? Gdyby ktoś w liceum zasugerował mi, że zostanę księdzem, powiedziałbym mu, że jest chyba niespełna rozumu. Szkoła średnia to były ogromne rozterki w wierze i wątpliwości. A jednak Bóg jest nieodgadniony. Studia, NZS, stan wojenny, podziemie i Ten Głos: idź służyć bliźniemu. Potem choroba i szpital, które wytrąciły mnie z polityki. Kiedy wyzdrowiałem, nie miałem już wątpliwości. Poszedłem za Głosem. Pan Bóg w swojej nieskończonej miłości zaryzykował i dał mi łaskę powołania.

czy jesteśmy otwarci na Jego Głos...?

są skryci, nieufni i podejrzliwi...?
65 lat po wojnie wciąż w konspiracji...!
Życie przeszłością i wojenna trauma...
Powrót do militarystyki i szukanie nowego wroga...?

Wszystkie miasta sa ohydne, wioski są ruiną, drogi są dla traktorów, ani jednej porządnej,ludzie sa odrażający i głupi, bo wybrali prezydentem KomoRuskiego

Polski Cieszyn to Azja, nędza z biedą, wszystko zaniedbane, ani jednego ładnego domu. Za to Czeski Cieszyn to perła kultury i dobrobytu, przepiękne zadbane domy

Byłą praca, dało się dobrze żyć, za 3 lata POmioty wszystko zniszczyły i doprowadził kraj to katastrofy, do nędzy i głodu

prowadzi do tego, co Polacy przeżywają ...
Mamy pełno fałszywych proroków w sutannie i po cywilu !

grzebanie w przeszłości to choroba !

"Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów."

Co mamy z gęsi? Wiadomo – smalec. No a co mamy z idiotów? Z idiotów mamy przede wszystkim – wiele radości.

od dzisiaj odpuszczam czytanie kmentarzy
pora wprowadzic logowanie

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.
  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <em> <strong> <cite> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.

Więcej informacji na temat formatowania

Image CAPTCHA
Wpisz znaki widoczne na obrazku.
reklama
reklama