Marzenie o tym, aby Cieszyn i Czeski Cieszyn znowu stanowiły jedno miasto z jednym burmistrzem wydaje się na razie nierealne do zrealizowania. Chyba, że burmistrzowie rządziliby na zmianę.
— Przez rok oboma miastami rządziłby burmistrz z Polski, a potem na rok oddawałby stanowisko burmistrzowi ze strony czeskiej. W Unii Europejskiej są roczne okresy prezydencji. W Cieszynie i Czeskim Cieszynie też by tak mogło być — przekonuje wiceburmistrz Włodzimierz Cybulski.
Dyskusję o przyszłości obu miast wywołał czwartkowy artykuł Gazetycodziennej.pl, w którym jako pierwsi napisaliśmy, że władze Czeskiego Cieszyna (Český Těšín) muszą we wrześniu zdecydować, czy ich miasto nadal będzie się nazywać, tak jak się nazywa, czy może zmieni nazwę na Cieszyn (Těšín), której do 1920 roku używano dla jednego organizmu miejskiego. Jak się dowiedzieliśmy, pomysł zmiany nazwy miasta zgłosił w Urzędzie Miejskim Karol Cieślar, architekt z Czeskiego Cieszyna. Wniosek złożył oficjalnie, na piśmie, więc władze muszą się nim zająć (cały artykuł można przeczytać w serwisie Z ZAOLZIA).
Władze Cieszyna, niezależnie od decyzji samorządowców z Czeskiego Cieszyna (raczej będzie odmowna), uważają, że w najbliższych latach miasta powinny jeszcze bardziej zbliżyć się. — Może najpierw stwórzmy jeden organizm, albo coś na jego wzór, a dopiero potem zastanawiajmy się nad nazwą. Przed nami dużo pracy — uważa Włodzimierz Cybulski. — Kolejne duży krok do zbliżenia nastąpi 1 stycznia 2008 roku, gdy Polska i Czechy przystąpią do strefy Schengen znoszącej kontrolę graniczną. Ale dwuwładza na razie będzie. Nie ma bowiem możliwości prawnych, żeby coś zmieniać. Ale kiedyś pomyślimy o czymś w rodzaju prezydencji, gdy przez jeden rok miastami rządzą Czesi, a potem na kolejny rok przekazują pałeczkę Polakom. Kiedyś wiele rzeczy wydawało się marzeniami, które jednak o dziwo udało się zrealizować. Tu też tak może być — dodaje wiceburmistrz Cieszyna.
A po co "na zmianę" skoro każdy obywatel Wspólnot Europejskich ma czynne i bierne prawo wyborcze. MOże lepiej od razu oddać się, choć się to żle kojarzy, pod auspicje Komisji Europejskiej. Z góry mozna przewidzieć (są podstawy), że animozje i chęć "pokazania się" wezmą górę nad zarządzaniem Miastem. Takie np. pięcioletnie KOMISJOWANIE a potem dopiero wybory (RÓWNE)powszechne na obszarze całego organizmu miejskiego. Zatem. Do urn wspólnotowych!
Dodaj komentarz