, poniedziałek 1 lipca 2024
Małysz: Chciałem kończyć karierę
Adam Małysz i fizjolog Jerzy Żołądź. fot. Wojciech Trzcionka 



Dodaj do Facebook

Małysz: Chciałem kończyć karierę

— Czas pomyśleć o sobie. Potrzebuję doświadczonego trenera, takiego jak Hannu Lepistö. Z Łukaszem Kruczkiem i resztą kadry chcę współpracować, nie rywalizować. W pewnym momencie jednak Łukasz nie był mi już w stanie pomóc — mówi najlepszy polski skoczek, który wczoraj wrócił z treningów w Finlandii.
W piątek i sobotę konkursy PŚ w skokach w Zakopanem. Czy Adam Małysz będzie pod Tatrami odmieniony tygodniem skakania w Lahti pod okiem byłego trenera polskiej kadry, 65-letniego Lepistö? Po ubiegłym sezonie Polski Związek Narciarski nie przedłużył umowy z Finem. Od półtora roku Małysza męczą skoki, bo od marca 2007 r. nie był ani razu na podium PŚ. W tym sezonie zajmuje dopiero 30. lokatę w PŚ.

Dużo pan trenował w Finlandii?
— Dziennikarzy nie było, więc spokój miałem. Co do skakania, to nie sprzyjała mi pogoda. Wiało, poza tym raz było bardzo zimno, raz za ciepło. Czasem lepiej trenować w trudnych warunkach, bo potem jest się przygotowanym na wszystko. Od ubiegłego piątku oddałem w Lahti ponad 50 skoków. Byłem też na badaniach siły i mocy w instytucie w Jyväskylä. To było coś podobnego do tego, co robiliśmy z Łukaszem Kruczkiem, ale inaczej zinterpretowano wyniki. Na tej podstawie zaczęliśmy z Lepistö pracę nad moją techniką.

Co wykazały badania?
— Że jestem za szybki na progu. Pierwsze ruchy, tuż przed odbiciem, robię za gwałtownie i później nie ma ostatniego wypchnięcia. Szybki, krótki ruch powoduje cofnięcie się kolan, w rezultacie nie mam szybkości w powietrzu, a potem spadam za blisko.

Jakie lekarstwo znalazł Hannu Lepistö na pana problemy?
— Sporo skakałem, ale i trenowałem w hali. Robiliśmy wszystko, by przedłużyć odbicie. By nie było szybkie, tylko spokojne i miarowe. Zmieniałem też pozycję dojazdową, bo była zła. Co skok to jeździłem inaczej. Nie byliśmy w stanie niczego dopracować, za dużo było zmian, kombinacji: „może tak, a może tak". U Lepistö było stanowcze: „masz jechać tak, i koniec. A tak się odbijesz". I forma poszła do przodu. Nie ma jednak co oczekiwać cudów już w Zakopanem, ale ten wyjazd do Lahti był dobrym pomysłem. Sporo się dowiedziałem. Pod koniec technika zaczynała wyglądać nieźle. Cieszę się przynajmniej z tego, że nie stałem w miejscu, tylko próbowałem coś zaradzić.

Z czego wyniknęło rozregulowanie pana techniki?
— Z przygotowań do sezonu, które były podporządkowane jednemu: by w nogach mieć jak najwięcej mocy. By było się z czego odbijać. To się udało. Mocny jestem, ale po drodze zagubiłem technikę. Przy tej szybkości nie jestem w stanie nadążyć z odbiciem. Dlatego jest ono za krótkie. Hannu miał jedną główną uwagę: nie wolno trenować mocy czy siły, zapominając o technice. To są nierozłączne rzeczy. Nie da się ćwiczyć raz mocy, raz techniki. To musi iść w parze, nawet kiedy po zajęciach na siłowni jest się zmęczonym. Łukasz po konsultacjach z profesorem Jerzym Żołądziem w ogóle nie robił odbić. Po testach w Jyväskylä, rozmowach z Hannu i z innym fińskim trenerem Mattim Pullim [były trener najlepszego skoczka wszech czasów Matti Nykänena] wiem, że tak się nie da. Odbicia trzeba robić, to stały element treningów. Jak się nie ćwiczy ich na sucho, to ciężko je wytrenować wyłącznie na skoczni.

Wyjechał pan z Polski nagle. Zadzwonił do Lepistö i poprosił o konsultację. W Polsce odebrano to jako wotum nieufności wobec trenera kadry Łukasza Kruczka.
— Jakie tam wotum nieufności. Gdybym nie pojechał i czegoś z tą swoją złą formą nie zrobił, sam miałbym do siebie pretensje, że się nie starałem. Chcę jak najlepiej skakać i godnie reprezentować Polskę. Konsultowałem wszystko z Łukaszem. Choć było mu ciężko się z tym pogodzić, dostałem zgodę na wyjazd od Polskiego Związku Narciarskiego. Nie zrobiłem więc niczego poza czyimiś plecami. Decyzja należała do mnie, ale była konsultowana. Przykro mi, że tak to odebrano. Łukasz to dobry trener, ale jestem za bardzo doświadczonym zawodnikiem i w pewnym momencie Łukasz nie był już w stanie mi pomóc. Coś trzeba było robić, dlatego pojechałem do Hannu.

Prezes Apoloniusz Tajner mówi, że kiedy Fin był trenerem kadry, stał z boku i tylko podpowiadał, radził.
— Tylko tak wyglądało, że stał z boku. Czasem szedł w kąt, ale po to, by się zastanowić. Za chwilę wracał i mówił, co robić. To stanowczy człowiek. Jak coś powie, to tak musi być. Dało się z nim rozmawiać, ale przekonać, by zmienił zdanie - niezwykle ciężko. Ja się jednak dogadywałem.

Czy jest możliwe, by powstał „team Małysz" z Lepistö jako trenerem głównym?
— Chciałbym, ale nie pod taką nazwą. Źle mi się kojarzy. Sama idea jest dobra, chcę, by Hannu został włączony w mój trening. To wielki autorytet, nie tylko dla mnie. Nie tylko ja przyjeżdżałem do niego na konsultacje. W pewnym momencie zrozumiałem, że trzeba mi kogoś, kto powie: „Adam, rób tak i tak", a ja się do tego zastosuję. Bo sam byłem zagubiony, nie wiedziałem, co robić, jak jechać, jak skakać... Nie wiem, jak dalsza współpraca z Lepistö miałaby wyglądać, ale chcę jej.

Rozmawiał pan o tym z Lepistö?
— Tak, ale ja sobie mogę rozmawiać. To nie tylko moja decyzja. Muszą się spotkać ludzie z PZN, mój menedżer Edi Federer i pomyśleć, jak to ułożyć. Nacisk ze strony Federera, by tak się stało, jest duży.

Prezes Tajner mówi tak: „Zobaczymy, czy Adam nie będzie chciał trenować indywidualnie z Lepistö. Do tej pory zawsze chciał trenować w grupie, nigdy osobno. Ale teraz skończył 30 lat i może się to zmieniło". Czyli Związek nie mówi „nie".
— Bo teamy istnieją. Taką grupę ma choćby Justyna Kowalczyk. Mnie było trudniej, jestem towarzyski, a nie samotnik. Zawsze chciałem pomagać chłopakom, być w ich gronie, tam, gdzie coś się działo. Nawet po to, by udzielić rady. Nadszedł jednak moment, że trzeba pomyśleć o sobie. Dopóki było dobrze, to OK. Ale jak przyszedł dłuższy kryzys, trzeba działać, zadbać o siebie.

Prezes PZN wyklucza powrót Lepistö na stanowisko pierwszego trenera całej kadry, ale na powołanie go na trenera Adama Małysza wyraża zgodę.
— To dobry pomysł. Łukasz i Zbyszek Klimowski robią bardzo dobrą robotę z kadrą. Pracują z bardzo młodymi chłopakami, od których jestem starszy o dziesięć lat. Na początku trudno mi było zaaklimatyzować się w tej grupie. To inne pokolenie... Chłopakom podoba się to, co robi Łukasz. Wymyślał treningi, ale i inne atrakcje. Wspinaczki, szybkowce, równoważnie... Ja jestem na to za stary. Potrzebuję „starej" szkoły, która czasem da wycisk, a czasem podpowie, co robić. Sam też muszę wiedzieć, na co mnie stać. Teraz - nie wiem.

Tę bezradność widać było na Turnieju Czterech Skoczni.
— W Innsbrucku mogłem być zadowolony z postępu w porównaniu z Garmisch-Partenkirchen, gdzie nie wszedłem do drugiej serii. Ale kto dałby mi gwarancję, że w Bischofshofen nie byłoby powtórki z Ga-Pa? Trwanie w TCS nie miało sensu. Do dziś nie wiem, dlaczego w Ga-Pa skoczyłem tak słabo. Byłem załamany. Nie wiedziałem, co robić. Zastanawiałem się nawet, czy nie kończyć kariery. „Czy to już koniec mojego skakania?" - myślałem. Od początku sezonu, od zawodów w Kuusamo, z konkursu na konkurs skakałem słabiej. Nie miałem ani jednego dobrego momentu. W Ga-Pa nie wszedłem do drugiej serii, i to był dla mnie szok. Tak fatalnego lata w połączeniu z tak beznadziejną zimą nie miałem nigdy. Stąd najgorsze myśli i decyzja o wyjeździe do Finlandii.

Jeździłby pan do Lahti czy Lepistö do Polski?
— Nie wiem. Nie ja to będę układał, nie ja o tym zdecyduję. Muszę porozmawiać działaczami PZN i liczyć na ich akceptację. Muszę też pomówić z Łukaszem, bo to nie jest łatwa sytuacja dla nas obu. Żeby coś takiego mogło dobrze funkcjonować, nie może być między nami rywalizacji, tylko pełna współpraca.

Czy przed MŚ w Libercu będzie się pan konsultował z Lepistö?
— To nasze osobiste sprawy. Ale rozmawialiśmy, co jeszcze można zrobić przed 18 lutego. Ale zaangażować się w to musi więcej osób.

Ze sponsorami, by płacić Lepistö, nie powinno być chyba problemów?
— Też mam taką nadzieję. Choć był w Polsce szum, dlaczego robić mi jakieś przywileje kosztem innych. Trudno.

W piątek i sobotę konkursy w Zakopanem. Co pan powie kibicom?
— Niech trzymają kciuki. Ale niczego nie obiecam. Nie powiem: „wygram w Zakopanem", bo jak nie wygram... Zapraszam wszystkich i niech kibice osądzą, co się zmieniło. Na cuda nie liczę, ale skoki w Lahti były stabilne. Jak będę tak samo skakał w Zakopanem, można liczyć na postęp.

Rozmawiał: ROBERT BŁOŃSKI/Gazeta.pl
Komentarze: (15)    Zobacz opinię czytelników (0)    Dodaj opinie
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy pozostawionych przez internautów. Komentarz dodany przez zarejestrowanego użytkownika pojawi się na stronie natychmiast po dodaniu. Anonimowy komentarz zostanie opublikowany z opóźnieniem, po jego akceptacji przez redakcję. Komentarze niezgodne z regulaminem będą usuwane.

Można zrozumieć Kruczka, że nie może poradzić Malyszowi bo ten gość nigdy nic w sporcie nie osiągnął a tym bardziej nie wypracował metod szkoleniowych. Ale jak to się dzieje, że doświadczony, trzydziestoletni skoczek na początku sezonu zachowuje się jak zagubione dziecko, nie wie co się wokół niego dzieje i musi jechać do Finlandii aby dowiedzieć się od byłego trenera, że trzeba ćwiczyć siłę, moc i technikę razem ?..." na cuda nie liczę, ale skoki w Lahti były stabilne." Ale ty chłopie na każdym treningu miałeś stabilne skoki, a jak dochodziło do turnieju to strach w oczach i po ptokach.

sekundy ocenić, gdzie kończy się próg, by odbić się, niekoniecznie z całej mocy, ale pod odpowiednim kątem, ułożyć się tak, by nie skoczyć a lecieć jak na lotni... Centrum dowodzenia skoczka to precyzyjna zdolność i perfekcyjne myślenie, którego nie da się nauczyć czy wyszkolić, ale z taka zdolnością można się urodzić. Adam to otrzymał z nawiązką, jednak by ten porządek zakłócić, niewiele potrzeba. Błacha myśl, jakaś przyziemna sprawa, może zawodnika na rozbiegu całkowicie rozłożyć... To ma obecnie miejsce...Adam, powinien mieć nie trenera, bo taki nie jest mu wcale potrzebny, ponieważ nic nowego nie da się wnieść do tej dyscypliny, jak tylko kapitał i siłę spokoju, głowę wolną od jakiejkolwiek troski... Adam powinien związać się z taką osobą, która będzie znała więcej szczegółów z jego życia, niz jego małżonka, ale w takim celu, aby uszło z niego to ciśnienie i presja, która dostarcza emocji w kulminacyjnym memmencie (skok-próg)
Psychika, jest tu najważniejsza, a nie to ile waży, czy też jakich używa nart...
Adam musi mieć kogoś, kto będzie wychodził mu naprzeciw i da szanse na rozładowanie stresu czy emocji związanych z codziennością, np. budowa domu czy inny łupek czy kanalizacja...?

Czołówka skoczków odwołała skoki w Zakopwsi. Jak się wycofa 25, to Struś z wąsikiem ma szanse w pierwszej piętnastce. Więc trzymajmy kciuki ale Nielot mówi "nie powiem :wygram i niczego nie obiecuje" To jest naprawdę pokazanie woli walki, siły charakteru i głodu sukcesu. Mam nadzieję, że młodzi sportowcy tego nie czytali bo mogłoby to zostawić trwały ślad w psychice.

mechanika, ...
czy nie warto teraz porozmawiać ze Stwórcą...?

W Tychach, znacznie bliżej niż do Lahti jest gabinet gdzie można pomedytować hinduskie cuda rekonstrukcji osobowości. SahajaYoga (Sahadźa Joga) jest to żywy proces wewnętrznej przemiany, który zachodzi w każdym człowieku, torując jego świadomości drogę do stanu bez myśli, a więc ponad umysłem i emocjami. Świadomość bez myśli, jaką uczymy się rozwijać dzięki praktykowaniu Sahadźa Jogi, najpierw umożliwia nam poznanie rzeczywistego „Ja”, a następnie stanie się nim – jest to jednoznaczne z osiągnięciem samospełnienia, którego ludzie zawsze poszukiwali, od wieków prowadzeni przez różnych proroków i rozmaite religie. Ostatecznym etapem tych poszukiwań oraz przełomowym krokiem w ewolucji człowieka jest zjednoczenie się z praenergią, która nas stworzyła. Każda religia i każda znacząca filozofia mówi o zjednoczeniu z Boską Istotą, lecz do tej pory ani jedna religia czy filozofia nie przekazała nam praktycznej wiedzy, jak to osiągnąć. Tak więc , gdy Adaśko zjednoczy się z praenergią-Zakopane zdobyte. Tylko, czy nie jest za późno ? ;)

A ja wierzę w możliwości Adama Małysza. Gość ma silną psychę, czego brakuje jego wielu dotychczasowym chwalcom. Ilu tak wybitnych sportowców na światowym poziomie miała do tej pory ziemia cieszyńska? Że co? Króciutka lista w odpowiedzi? No to gęba w kubeł zawodowi malkontenci i zamiast krytyki silnie wspierać zawodnika, gdy akurat trafił my się dołek w karierze. Pan Adam jest nasz, a naszych się wspiera zamiast kopać po łydkach.

Goździkowej cosik sie pokrętoliło. Twierdzi, że Adam ma mocną psyche, sam Mistrz twierdzi zgoła coś innego. Mówi, że siła i moc są z nim a jak siada na belce to jego silne, prężne kończyny zaczynają się telepać a przed oczami ma li tylko czeluść albo inną otchłań. Każdy chce Adasiowi pomóc i nikomu nawet przez myśl nie przemknęło aby go kopać po bezcennych łydkach.

jak idziesz do felczera, to siedzisz po cichu, albo odpowiadasz na jego pytania, ...Wymądrzasz się i nikt tutaj nie kopie leżącego...
Każdy skrobie wg siebie...?

ja nie popieram YOGI, bo to zwiedzenie duchowe.
Biblia jest objawioną Prawdą. Amen!

Adamie Małyszu ! Miałeś świetny pomysł aby zakończyć karierę ! Byłaby to pierwsza od dawna rozsądna decyzja. Więc miej dość siły aby ten projekt doprowadzić do końca. Gwarantujemy Ci , że Ziemia Nasza w ciągu kilku dekad a może jeszcze dłużej nie wyda lepszego Sportowca niż TY ! Następne pokolenia będą Cię wspominać. Ale pozwól aby mogły gloryfikować Twoje zwycięstwa - zakończ więc karierę w takim momencie aby można Cię było dobrze wspominać. Tak Cię błaga lud...

=> Waldi, co za gupoty godosz o jakims tam Sahadźa Joga, czy Ci na gowa cosik pado, ze tak fanzolisz....

Waldi =>EDA 2009-01-15 10:41:54
W Tychach, znacznie bliżej niż do Lahti jest gabinet gdzie można pomedytować hinduskie cuda rekonstrukcji osobowości. SahajaYoga (Sahadźa Joga) jest to żywy proces wewnętrznej przemiany, który zachodzi w każdym człowieku, torując jego świadomości drogę do stanu bez myśli, a więc ponad umysłem i emocjami. Świadomość bez myśli, jaką uczymy się rozwijać dzięki praktykowaniu Sahadźa Jogi, najpierw umożliwia nam poznanie rzeczywistego „Ja”, a następnie stanie się nim – jest to jednoznaczne z osiągnięciem samospełnienia, którego ludzie zawsze poszukiwali, od wieków prowadzeni przez różnych proroków i rozmaite religie. Ostatecznym etapem tych poszukiwań oraz przełomowym krokiem w ewolucji człowieka jest zjednoczenie się z praenergią, która nas stworzyła. Każda religia i każda znacząca filozofia mówi o zjednoczeniu z Boską Istotą, lecz do tej pory ani jedna religia czy filozofia nie przekazała nam praktycznej wiedzy, jak to osiągnąć. Tak więc , gdy Adaśko zjednoczy się z praenergią-Zakopane zdobyte. Tylko, czy nie jest za późno ? ;)

"Na pierwszym trening nasz mistrz wypadł dobrze, a na drugim znakomicie. Orzeł z Wisły pobił wszystkich rywali. Jego skok na odległość 136 metrów był najdłuższy. O 17 rozpoczną się kwalifikacje do piątkowego konkursu."

Na treningu rewelka: 136. W klasyfikacjach : 124. Jutro w PŚ dygot nóżek, miękkie kolanka i 116 m. Strach patrzeć.

Lepszy cyc niż nic.

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.
  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <em> <strong> <cite> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.

Więcej informacji na temat formatowania

Image CAPTCHA
Wpisz znaki widoczne na obrazku.
reklama
reklama