Jeleń nie pomógł. RPA, pa paPolacy grali jak umieli, a że aż sześciu zawodników było z ekstraklasy to poziom nie mógł być za wysoki. Po raz pierwszy od czerwca 1997 roku (4:1 z Gruzją drużyny Krzysztofa Pawlaka) obrona reprezentacji w meczu o punkty złożona była wyłącznie z zawodników polskiej ligi. O ich grę obawy były największe. I, choć pół godziny było solidnie, to w końcu każdy z nich popełnił błąd, który w kraju uchodzi płazem. Na poziomie międzynarodowym - nie. Kwintesencją była sytuacja z 52. minuty. Rzeźniczak wybijał piłkę wślizgiem, ta trafiła w piętę Polczaka. Czeski rezerwowy Necid zorientował się jako pierwszy, kopnął w kierunku bramki. Gancarczyk bezradnie patrzył jak piłka odbija się od słupka i toczy do polskiej bramki. Z każdą minutą uwidaczniała się przewaga umiejętności Czechów. Co prawda w 57. min strzał Ireneusza Jelenia z trudem obronił Petr Czech, ale po chwili dwoma efektownymi paradami popisał się Kowalewski. W 72. min nie uratował już Polski od utraty drugiego gola. Plasil wyprzedził Polczaka i strzelił przy słupku. Eksperyment Majewskiego z drużyną według własnego pomysłu w nie udał się w żadnym elemencie. Oba zespoły musiały to spotkanie wygrać, choć ich szanse na drugie miejsce dające awans do baraży o mundial były minimalne. A i tak nie były pasji w atakowaniu i determinacji. Gra była właściwie bezkontaktowa, a faule naszych wynikały po przerwie z braku szybkości, sił i umiejętności. Nie było akcji skrzydłami - na początku spróbował Błaszczykowski, uciekł Jankulovskiemu, ale obrońca Milanu sfaulował go i dostał żółtą kartkę. Później skrzydłowy Borussii Dortmund już tylko statystował. Ma fatalną jesień, zawiódł w meczach eliminacyjnych, stracił miejsce w klubie. A rok temu był bohaterem meczu z Czechami. Dziś zatracił tamte walory. Słabo grał też Obraniak, jakby nie wiedział co ma robić. Obaj skrzydłowi schodzili do środka niż zbiegali do chorągiewki. Boczni obrońcy rzadko przekraczali linię środkową, a jeśli już - nic z tego nie wynikało. Nie wypalił eksperyment ze środkowym, ofensywnym pomocnikiem Maciejem Iwańskim, który tym przekonał do siebie Majewskiego, że od Rogera jest pożyteczniejszy w grze defensywnej. W Pradze zagrał słabo i do tyłu i do przodu. Bojaźliwie, bez błysku, bez dobrego kopnięcia piłki. Nie udała się przez to koncepcja gry z kontry - po odbiorze piłki któryś ze środkowych pomocników miał grać do szybkich jak wicher Jelenia albo Grosickiego. Nie grał żaden, choć do pomocy schodzi w okolice linii środkowej także skrzydłowi. Tydzień temu Grosicki był bohaterem meczu z Legią, gdzie uciekał najlepszej - ponoć - dwójce środkowych defensorów ligi jak chciał. W Pradze nie wygrał ani jednego pojedynku jeden na jednego, ani też biegowego. Był łatwy do rozszyfrowania jak dziecięcy rebus. Taka jest właśnie różnica między futbolem międzynarodowym, a ligą. Skoro mecz z Czechami miał być kluczowy dla drużyny Majewskiego to jego praca w roli selekcjonera powinna zakończyć się na meczu ze Słowakami. Miał mało czasu na stworzenie zespołu. Ale wymyślił drużynę, wymyślił dla niej taktykę. Tyle, że w spotkaniu z Czechami żaden z elementów nie dał nadziei, że w 2012 roku podczas Mistrzostw Europy będzie lepiej. Ze słabą, będącą również w kryzysie drużyną Ivana Haszka nie byli w stanie wygrać. A Czesi zagrali słabiej niż rok temu w Chorzowie, kiedy polegli z Polską. Majewski nie może się tłumaczyć słabością polskich piłkarzy - przecież sam sobie ich wszystkich wybrał. Postawił na słabych ligowców, dlatego będzie musiał wypić piwo, którego sam sobie nawarzył. Nikt więcej nie uwierzy, że stoper Cracovii (Polczak) jest lepszy od stopera Olympiakosu (Michał Żewłakow), a rozgrywający Legii od zawodnika AEK Ateny (Roger). Czas selekcjonera powinien skończyć się 14 października, a słowo „tymczasowy” powinno jak najszybciej nabrać oficjalnego znaczenia.
|
reklama
|
Wychował się w Cieszynie, przy czeskiej granicy. Pracował jako mrówka, przenosząc z Czech do Polski alkohol i papierosy.
Kiedy z kolegami większą grupą ruszaliśmy do Czech, to zawsze kończyło się bijatyką - opowiada Jeleń. - To było jak wojna. W ruch szło wszystko, nawet kamienie.
PZPN- Polski Związek Przestępców Nietykalnych
Burak to twój ojciec. Spłodził idiote i zapomniał utopić.
Usunąć Majewskiego, Jelenia, Latę - wszystkich usunąć !
I jeszcze usunąć śledzika z naszej-klasy !!!
Bo piłki nożnej nie znoszę. Prymitywy typu: trenerzy, działacze i polscy piłkarze z tępymi ryjami, wzbudzają u mnie odruch wymiotny.
Tzw. "Irek" zrobił taką wiochę, że aż strach. Obraz Cieszyniaka według niego to szowinistyczny przemytnik alkoholu i papierosów bijący się z Czechami na kamienie
.
Leo, Leo, Leo. Leo, Leo, Leo. Leo, Leo, Leo....
Donald przynosi pecha. Wszystkim.
Zarówno Majewski jak i Beenhakker wybierali najlepszych.Niestety, ci najlepsi są tacy jacy są.Jeżeli dodamy do tego polskich piłkarskich sędziów, polskich kibiców i cały PZPN, to obraz polskiej piłki jawi się groteskowo-ponury.Uzdrowić tę sytuację można tylko metodą oczyszczenia stajni Augiasza, co w obecnych polskich warunkach wydaje się mało realne.
Tłumacz ma rację. Dodałbym, że tzw. Pan Piłkarz z reprezentacji to często prymityw, gdyby nie piłka, to by siedział w kryminale za rozboje i kradzieże. Taki "sportowiec" nie potrafi sklecić poprawnie 2 zdań, nie wie, co plecie. Dzisiaj Lewandowski wprost zażądał od Słoweńców łapówki za to, że nasi "sportowcy" walczyliby na serio ze Słowacją
Dodaj komentarz