Czterech starostów w 10 latWitold Dzierżawski podczas otwarcia jednego z nowych biur starostwa. fot. Wojciech Trzcionka Mirosław Kożdoń. fot. Wojciech Trzcionka Andrzej Gluza. fot. Wojciech Trzcionka Nie wszystkim te lokalizacje wszystkim się podobały. Za budynkiem przy Bobreckiej szczególnie nie przepadał radny Jerzy Kronhold, gdyż w starym bloku ciągle unosił się zapach jedzenia ze stołówki na pierwszym piętrze. Kronhold proponował, żeby urząd przenieść na zamek, w miejsce szkoły muzycznej. Za przenosinami był też pierwszy starosta Andrzej Georg, który jednak wolał, aby urząd wprowadził się do hotelu Pod Brunatnym Jeleniem, który był na sprzedaż. Żaden z pomysłów nie wypalił. Niewątpliwie najbarwniejszym starostą był Andrzej Georg. Z jego powodu dziennikarze nie mogli spędzić Sylwestra z rodzinami i znajomymi, bo akurat wymyślił sobie, aby przebiec ze swoją suczką rasy husky cały powiat. Innym razem wraz z pewnym biznesmenem, oblatując okolice kopalni Morcinek, przekroczyli samolotem granicę państwa. Międzynarodowy skandal był blisko. To również Georg zapoczątkował cotygodniowe konferencje prasowe, podczas których opowiadał o swoich planach. Potem kontynuowali je Witold Dzierżawski i Mirosław Kożdoń, choć nie byli już w tym tak regularni. Czesław Gluza natomiast w ogóle zaprzestał spotkań z dziennikarzami. — Ale drzwi do mnie zawsze są otwarte — zapewnia do teraz. Z czwórki starostów w najdziwniejszy sposób stanowisko stracił Georg. Doprowadził do intrygi, której ostatecznie sam padł ofiarą. Przed czasem stołek stracił też Kożdoń, m.in. dlatego, bo nie poparł w wyborach parlamentarnych posła Tadeusza Kopcia, czego partia nie mogła mu wybaczyć. Pierwsza sesja Rady Powiatu odbyła się w Domu Narodowym. „Sala była „odświętnie” przystrojona w piastowskiego orła bez korony, który zawieszony wprost pod kloszem reflektora przypominał raczej orła bojowego w hełmie, niźli narodowe godło" — pisałem wówczas w „Dzienniku Zachodnim". „Jednogłośnie rajcy zatwierdzili tylko pierwszy punkt obrad, czyli ich... porządek. Podczas ślubowania sformułowania „Tak mi dopomóż Bóg” używali nie tylko politycy AWS i UW, ale nawet SLD, co wzbudziło ogólne poruszenie na sali. Do małego skandalu doszło tuż przed wyborem przewodniczącego. Nie czekając na werdykt salę opuścił wojewoda bielski Andrzej Sikora. Kilka chwil później wywiązała się gorączkowa dyskusja o lokalizacji siedziby przyszłego Urzędu Powiatowego. Okazało się, że na miesiąc przed rozpoczęciem organizacji placówki zupełnie nie wiadomo, gdzie starosta będzie urzędował. Radni chcieli zapytać o zadanie wojewodę, ale tego na sali już nie było". Potem z braku sali radni obradowali w sali konferencyjnej Uniwersytetu Śląskiego (aż do momentu, gdy wyremontowano urząd przy Bobreckiej). Jednym z najbarwniejszych radnych był śp. Andrzej Żurek, który startował do rady z listy Unii Wolności, ale zaraz po wyborze ochrzcił się tzw. radnym niezależnym. — Dlaczego tak zwanym? Bo nikt nie jest w pełni niezależny. Pamiętajcie o tym — pouczał młodszych kolegów po dziennikarskim fachu.
|
reklama
|
Mirek Kożdoń na Prezydenta!!!
Будь собой и позволяй себе быть Президентом
Syrenka na (kacu) Prezydenta !!!
Dłonie na skroniach szukają IQ.. bezskutecznie
Dłonie na skroniach szukają IQ.. bezskutecznie
Co jeden, to większy cwaniak - że też do tej polityki pchaja się ludzie o takich charakterach, niedowartościowani, żądni władzy - już sama idea posiadania władzy napawa mnie niesmakiem - władza nad kim, nad czym - najlepiej nad sobą, nad własnym samodoskonaleniem - co w wypadku polityków jest niestety oczekiwaniem najczęściej niedorzecznym
Dodaj komentarz