Skoczów odciął się od tatarczówki

W skoczowskich domach tradycja robienia napitku z korzenia tataraku przekazywana jest z pokolenia na pokolenie. Nieprzypadkowo: w okolicy zawsze było mnóstwo stawów, których brzegi porastał tatarak. Mieszkańcy odkryli, że jego kłącza zalane spirytusem tworzą napój, który pity w symbolicznych ilościach działa zbawiennie na trawienie. Utarł się też zwyczaj wypijania kieliszeczka w Wielki Piątek, żeby się umartwić, a jednocześnie przygotować żołądek na świąteczne obżarstwo. Członkowie Towarzystwa Miłośników Skoczowa uznali, że napitek będzie wspaniałym produktem regionalnym. — Chcemy, żeby promował nasze miasto wśród turystów, tak jak śliwowica jest symbolem Łącka — tłumaczyli.

Do współpracy udało się namówić pobliską wytwórnię tradycyjnych alkoholi. Za wzór trunku posłużyło kilka butelek tatarczówki własnej roboty, które przekazał były burmistrz Skoczowa. Premiera Skoczowskiej Tatarczówki odbyła się w marcu zeszłego roku. 50-procentowy napitek ma specyficzny, mocny korzenny smak. Jest rozlewany do numerowanych buteleczek o pojemności 200 ml zatykanych dębowym korkiem. W Skoczowie można go kupić w kilku sklepach. Przykładowa buteleczka (ale napełniona octem), plakaty i ulotki o Skoczowskiej Tatarczówce były też prezentowane turystom w miejskim biurze promocji i informacji na Rynku. Cieszyły się dużym zainteresowaniem przyjezdnych. Teraz musiały zniknąć, ponieważ nie spodobały się komisji ds. rozwiązywania problemów alkoholowych. — Tatarczówka to alkohol, a zgodnie z ustawą o wychowaniu w trzeźwości reklamowanie i promocja alkoholu są zabronione. Coś takiego nie może mieć miejsca w jednostkach miejskich — tłumaczy Maria Lipka, pełnomocniczka burmistrza ds. rozwiązywania problemów alkoholowych.

Robert Orawski, szef Towarzystwa Miłośników Skoczowa, jest zdruzgotany. Tłumaczy, że wypromowanie tradycyjnego miejskiego zwyczaju kosztowało wiele trudu. Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi przyznało tatarczówce godło produktu regionalnego, a trunek mógł spełniać świetną rolę w promocji miasta w Polsce i poza granicami kraju. Wiele miast na świecie posiada podobne specjały, którymi się chlubi. — To nie masowo produkowana wódka, którą ludzie piją litrami. Tatarczówki można skosztować tylko kieliszek, niczym lekarstwa. Jak Skoczów stary, nikt się jeszcze nią nie upił. Skoro takie są przepisy, to nie mam pretensji do władz miasta. Ale znowu polskie prawo sprowadza wszystko do absurdu — denerwuje się Orawski.

Janina Żagan, burmistrz Skoczowa, przyznaje, że tatarczówka byłaby świetnym elementem promocyjnym. — Niestety, prawo jest prawem. Nie możemy reklamować alkoholu, ale będziemy promować sam zwyczaj wytwarzania tatarczówki. A turyści będą ją mogli kupić w sklepach, także przy Rynku — mówi Żagan.