Koniec kariery Utopca?

Utopiec to zjawa znana już z najstarszych przekazów słowiańskich. Według podań, stwór z okropną twarzą mieszkał w skoczowskich stawach. Był niskiego wzrostu, zawsze nosił kapelusz i frak. Legendy mówią, że gdy gospodarz popił w gospodzie i do rana nie mógł wrócić do domu, rankiem zawsze tłumaczył żonie, że zatrzymał go Utopiec, który ciągał go po bagniskach.

Postać Utopca miała promować miasto. Towarzystwo Miłośników Skoczowa dążyło do powstania maskotki, która miała być kupowana przez turystów. Maskotka powstała. Skoczowski Utopiec dorobił się również imienia Plosoczek. Miał też stanąć na fontannie w parku niedaleko centrum Skoczowa.

— Każde miasto z aspiracjami turystycznymi ma jakiś charakterystyczny symbol, który przyciąga ludzi. My możemy mieć Utopca, o którym przecież legendy krążą po Skoczowie od dziesiątków lat — mówił ówczesny burmistrz Jerzy Malik. Stworek miał być hitem turystycznym, przy okazji zostały odświeżone opowiastki o Utopcu autorstwa Gustawa Morcinka i ks. Oskara Zawiszy, zebrane w książce wydanej przez Miejski Dom Kultury.

Dziś skoczowski Plosoczek został zapomniany. Choć w ArtAdresie na Rynku można kupić ceramiczną figurkę i maskotkę Utopca oraz książkę poświeconą tej postaci, to jednak gadżety nie cieszą się dużym powodzeniem.W parku Biszorskiego próżno szukać też obiecywanej fontanny. — Pomysł, niestety, nie został w pełni zrealizowany — przyznaje Robert Orawski, prezes TMS.

Wszystko wskazuje na to, że kariera Plosoczka już się nie rozwinie. — Fontanna, czy pomnik w formie Utopca to sprawa, którą trzeba przemyśleć. Sądzę, że Skoczów ma wiele innych postaci, którymi może się pochwalić. Niekoniecznie musi to być Utopiec — stwierdza Janina Żagan, burmistrz Skoczowa.

Młodzi mieszkańcy Skoczowa myślą podobnie. — Mamy wiele innych rzeczy, którymi można się chwalić — przyznają zgodnie Marcin Bijok i Tomek Cypcer.