, sobota 18 maja 2024
Każdy ma swoje Himalaje
Himalaje. fot. Wojciech Trzcionka 



Dodaj do Facebook

Każdy ma swoje Himalaje

BOGUSŁAW SŁUPCZYŃSKI, felietonista Gazetycodziennej.pl
Każdy ma swoje Himalaje

Bogusław Słupczyński jest felietonistą Gazetycodziennej.pl.

Zima 1988 roku. Igrzyska w Calgary. Wielkie święto sportów zimowych. Międzynarodowy Komitet Olimpijski przyznaje dwóm największym himalaistom świata srebrne medale. Ci dwaj to Reinhold Messner i Jerzy Kukuczka. 24 października minęło 20 lat od tragicznej śmierci na południowej ścianie Lhotse najsłynniejszego polskiego himalaisty, który przez lata mieszkał w Istebnej, a dziś ma tu Izbę Pamięci.
I Messner i Kukuczka zdobyli Koronę Gór (Messner jako pierwszy), czyli wszystkie ośmiotysięczniki i pewnie, gdyby można było pójść jeszcze wyżej, nie zawahaliby się.

Kukuczka do Messnera: — No cóż, jestem drugi...
— Nie, jesteś Wielki — odpowiedział Messner.

Polscy himalaiści, w latach 70. jako pierwsi zapoczątkowują wspinaczki zimowe w Himalajach. Należą do czołówki. Sypią się kolejne rekordy wejść, organizują się kolejne wyprawy. Lata 70. i 80. w Polsce, bynajmniej nie sprzyjają takim przedsięwzięciom. „Wspinaczka wysokogórska niesie za sobą cierpienia fizyczne i psychiczne. Jednocześnie daje poczucie własnej wartości. Jest próbą charakteru, spełnieniem potrzeby ryzyka, którego nie lubię, a bez którego nie potrafię się obyć. Kontakt z groźną przyrodą, niebywałe doznania intelektualne i estetyczne, które przeżywa się tam, wysoko – wszystko to jest mi potrzebne do życia. Wspinaczka jest dla mnie rodzajem twórczości, którą uprawiam” – tak w jednym z ostatnich wywiadów powie słynna polska himalaistka Wanda Rutkiewicz.

Fotografie ludzi zaklętych górami, zwracają uwagę płonącymi oczami. Cena tej miłości jest wysoka. Reinhold Messner idąc na Naga Parbat traci brata. Wielu obarcza go winą za tę śmierć. Do 2003 roku zginęło na tej górze 61 wspinaczy. Na Evereście straciło życie ponad 200 ludzi. I nie są to jedyne takie statystki tych gór. W 1986 roku na K2 ginie 13 wspinaczy, w tym 3 Polaków. Całkiem niedawno, w 2008 roku ginie znowu na K2 13 wspinaczy. Właściwie każda góra na Dachu Świata zbiera obfite żniwo idące w dziesiątki, a nawet setki ofiar ludzkich.

Ale góry to nie tylko Himalaje. Latem 2009 roku, w Tatrach Słowackich, śmierć poniósł Andrzej Marciniak, który 30 lat wcześniej jako jedyny uszedł z życiem z dramatycznej wyprawy zimowej na Everest, kiedy to zginęło 5 polskich himalaistów. Dwóch z nich konało przez dwa dni na rękach Marciniaka, który cudem i dzięki akcji zorganizowanej przez Messnera, przeżył jeszcze 3 dni po wypadku kolegów. Był to czerwiec 1989 roku. W Polsce trwały pierwsze wolne wybory, panował ogólny entuzjazm. Marciniak przez wiele lat nie wracał do gór. W końcu jednak wrócił.

Wanda Rutkiewicz: „Góry są majestatyczne, wzbudzają szacunek. To w górze umieściliśmy Boga. Ów kierunek ku „górze”.

Jerzy Kukuczka został pochowany w lodowej szczelinie pod Lothse.
Wanda Rutkiewicz zdobywająca samotnie Kangczendzongę, ostatni raz widziana była w ostrej zadymce około 200 metrów od szczytu. Potem widziana była przez kilka osób w różnych miejscach, także na… ulicy, ubrana na biało. Do jednej z przyjaciółek wykonała nocą telefon skarżąc się, że jest jej zimno… Matka pani Wandy ciągle na nią czeka i nie podejmuje rozmów na temat śmierci córki.

Sierpień 1986 roku. K2. Pod szczyt dociera międzynarodowa wyprawa, w której bierze udział polska himalaistka Dobrosława Miodowicz-Wolf, zwana przez przyjaciół „Mrówką”. Następuje gwałtowne załamanie pogody. Kilka osób spędza 5 dni w strefie śmierci (7900 m). Kończy się jedzenie i gaz. Zaczynają kolejno umierać. Trójka – dwóch mężczyzn i „Mrówka” próbują się ratować. Polka ciągnie „na własnych plecach” kompletnie wycieńczonych wspinaczy. Karmi ich ostatnimi posiadanymi cukierkami, opatula w swój śpiwór. Idą w kierunku obozu trzeciego. Okazuje się, że został zmieciony. W końcu sama słabnie… Dwaj austriaccy wspinacze dochodzą jednak do obozu drugiego. Ratują życie. Po roku odnaleziono jej ciało, wiszące za nadgarstek na linie poręczowej i pochowano w lodowej szczelinie pod K2. Postawa ocalonych mężczyzn wszczyna w środowisku falę przypuszczeń i oskarżeń na temat ich zachowania podczas tragedii.

Dramat Davida Sharpa – to objaw „nowego” chorego, współczesnego i masowego alpinizmu. Młody wspinacz z Wielkiej Brytanii, który w 2006 roku umarł podczas zdobywania najwyższej góry świata wstrząsnął światem alpinistów. Mężczyzna sam atakował szczyt, wziął ze sobą dwie butle z tlenem, które okazały się jednak puste. Osłabiony brakiem tlenu ukrył się w niecce skalnej na wysokości ponad ośmiu tysięcy metrów. Po dwóch dniach zmarł z wyziębienia i wyczerpania. Obok niego przeszło ponad 40 członków różnych wypraw zmierzających na Mount Everest (cena wejścia to ok. 20 tys. dolarów). Wspinacze nie mogli nie zauważyć konającego, niektórzy musieli odłączyć się od liny, aby go ominąć. Nikt nie zatrzymał się by pomóc. Później tłumaczono się brakiem sprzętu, własnym wyczerpaniem.

W pamiętny dzień olimpiady zimowej w Calgary w 1988 roku, Reinhold Messner, nie odebrał medalu, twierdząc, że on uprawia sztukę, nie sport.

Doskonałym przewodnikiem po górach jest …internet. Przynajmniej na pewnym etapie. Wśród setek stron poświęconym różnym wyprawom, w różne góry, jest stronka pewnego… ojca i syna, którzy informują świat o swoich niezwykłych wyprawach na… Kalatówki, na Giewont, do Morskiego Oka, do Doliny Chochołowskiej, na Kondratową…Ukoronowaniem kilkuletnich górskich wypraw był Czarny Staw Gąsienicowy.

Każdy ma swoją górę. Tak samo ważną i trudną. Trzeba tylko chcieć na nią wejść.
Komentarze: (34)    Zobacz opinię czytelników (0)    Dodaj opinie
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy pozostawionych przez internautów. Komentarz dodany przez zarejestrowanego użytkownika pojawi się na stronie natychmiast po dodaniu. Anonimowy komentarz zostanie opublikowany z opóźnieniem, po jego akceptacji przez redakcję. Komentarze niezgodne z regulaminem będą usuwane.

Alpiniści sprawdzają się w ekstremalnie trudnych warunkach, próbując oswoić żywioły ziemi. Mają taką nieposkromioną potrzebę, przyciągani przez instynkt życia i śmierci (patrz Carl Gustav Jung - "norma dnia, pasja nocy"),jakby chcieli ze szczytu góry, zobaczyć nowy świat. Tymczasem dostrzegają nową górę, która staje się ich kolejnym wyzwaniem. Myślę, że zdobywcy gór zostają też uwiedzeni przez szczególny stan świadomości, jaki pojawia się w ich umysłach, na skutek przebywania w szczególnych warunkach środowiskowych - nie nie jest to uzależnienie w klinicznym rozumieniu tego słowa, co raczej intensywne zauroczenie pięknem i grozą natury. Takie nieokiełznane napięcie może wyzwalać wielkie pokłady energii (patrz Abraham Maslow - "doznania szczytowe"). Góry to niezwykłe źródło inspiracji dla twórców, którzy szukają w ich majestacie i uroku, niezmiennej podniety dla twórczej wyobraźni (patrz: Ewa Kolbuszewska "Romantyczne przeżywanie przyrody - znaczenia, wartości,style zachowań", Wrocław, wyd. a linea,2007), gdyż..."życie kryje się za chmurą, niebem, lasem, wielka górą..."
ps Bogdan,dzięki za przypomnienie Jerzego Kukuczki, warto tą rocznicę uczcić jakimś artystycznym akcentem

Każdy ma swój Everest... Może im być Everest właśnie, a może Mont Blank, Elbrus czy Aconcagua, może też Szyndzielnia. Pewnie, że to niesamowite stanąć na szczycie, ale tam ze zmęczenia czasem trudno świętować triumf. Najpiękniejsze chwile przeżywa się w drodze na szczyt. Nie ma lepszej metody by pobyć ze sobą i poznać samego siebie. Ja znowu pakuję plecak. :)

kto pędzi tych ludzi do otchłani...?

kto pędzi tych ludzi do rowów...?

"Doskonałym przewodnikiem po górach jest …internet." - ale tylko, gdy jesteś w zasięgu.

Alpinizm można z powodzeniem uprawiać w himalajach, ale nie można w żadnym wypadku alpach uprawiać himalaizmu.

Kiedyś powyżej 1800 m.n.p.m w Tatrach spotykało się na szlakach jak gdyby inny gatunek ludzi, dziś te czasy minęły, nawet w Himalajach. Marcin Miotk - himalaista, pierwszy Polak, który wszedł na Mount Everest bez tlenu - wspomina.
Dziennikarz - W Himalajach, podczas ataku szczytowego, okradziono Cię z rzeczy, które mogły zadecydować o przeżyciu w razie zagrożenia...
Miotk - To bardzo nieprzyjemny wątek. W góry jeździmy dla przyjemności, bo jest świetna atmosfera i super ludzie, którzy zachowują się etycznie. Niestety takie rzeczy również się zdarzają. Byłem w obozie na 8300 m n.p.m, w którym stało pięć namiotów. Ja sam i czterech Szerpów. Poszedłem na szczyt, a gdy wróciłem brakowało połowy moich rzeczy. Zginęła mi saszetka z lekami i gaz do gotowania, a ich kradzież na tej wysokości to jak przyłożenie pistoletu do głowy.

czego oni szukają, niespokojne duchy...?

" ważna jest droga a nie cel"-Marek Kamiński.Uwielbiam góry bo gdy wejdę na szczyt czuje się bliżej nieba i czuję że żyję

super tekst, każdy ma swój szlak, swoją górę, zdobywając jedną, zaczyna się marzyć o kolejnej
"Schodów się nie pali" książka Marka Tochmana w jednym z rozdziałów niesamowicie opowiada o Wandzie Rutkiewicz i jej czekającej wciąż matce...

Gdy przeczytałam ten tytuł myślałam sobie najpierw, że to jakiś pamiętnik o odchudzaniu, a to okazało się kalką popularnego powiedzonka "każdy ma swój Everest".

współczuję matce Wandy Rutkowskiej, która trwa w iluzji spotkania z córką - pogodzenie się z losem, to akceptacja przemijania... pamiętam z wiersza J.Oszeldy "Zielona tajemnica drzew", zakończenie: "Góry, góry niezliczone, człowiek gubi własne ścieżki, weźcie go pod swą obronę"

Brakuje jeszcze cytatów z Lisa i Żakowskiego

dla mnie super! zmusza do refleksji

trombocytator, przewietrz sobie głowę, włącz wentylator...

Panie Tajemnica Poliszynela, ma Pan rację, sam tego wszytskiego nie wymyśliłem. Piszę o faktach, które w świecie alpinistycznym są znane i opisane. Ale ja , zestawiam je, opatruję pewną refleksją i adresuję do szerszego czytelnika. Wyjaśniam tak na wszelki wypadek, ponieważ Pana intencja zdyskredytowania mojej osoby, mojego autorstwa jest w Pana wypowiedzi, aż nadto czytelna. Czyni to Pan oczywiście anonimowo, czyli z obawą bycia rozpoznanym. Szkoda. Oczywiście w ten sposób czuje się pan bezpieczny i nietyklany.
Piszę o tym wszystkim tylko dlatego, że przez łamy "Codziennej" przewinęła się już dyskusja na temat takiego zachowania jak pańskie. Pan mnie obraża i oczernia. Proszę to wreszcie zrozumieć, bo jak tak dalej pójdzie, będzie pan czytał tylko i wyłącznie o dziurach na Bielskiej. Panu Wojtkowi Trzcionce naprawdę trudno jest wytłumaczyć potencjalnym współpracownikom, że te łamy cechuje jakaś kultura dyskusji.
Pozdrawiam i życzę prawdziwej o d w a g i!

dwudziesta trzecia, dzień jak Kukuczka zleciał, cały dzień leżałem to trochę bym posiedział, no to siędzę w klubie małym jak kolejowy przedział, gdy patrze na Ciebie myślę czego ja bym nie dał...

tajemnica poliszynela, to złośliwy gnom, którego trapią jakieś wewnętrzne problemy, stąd jego czasami niezrównoważone reakcje, po cieszyńsku kwituje się to krótko: "borok chłop", znam też niezłą odzywkę autorstwa mojego kumpla, zwanego niegdyś "Totolotek":
"wyglóndosz jak źle przejechany kocór"

Więcej zdjęć please

"jak tak dalej pójdzie, będzie pan czytał tylko i wyłącznie o dziurach na Bielskiej". Oj ktoś tu wyraźnie nie docenia pana Wojtka. Czekam teraz na bombowy felieton pana T. rzecz jasna nie na temat dziur na Bielskiej.

Panie Bogdanie, prosze nie brac do siebie zrzedzenia wrednego zgreda, ja tez obserwuje "Tajemnice poliszynela" od dluzszego czasu i dochodze do wniosku, ze ten pan rzeczywiscie cierpi na jakies potezne kompleksy. Trzeba sie naprawde bardzo starac, aby w ciagu dwoch lat nie napisac ani jednego konstruktywnego komentarza i niezmiennie pluc jadem na dowolny temat.

Autor felietonu w swoim poście twierdzi, iż pisze o faktach. Jednak sam z miedzianym czołem napisał - Był to czerwiec 1989 roku. W Polsce trwały pierwsze wolne wybory....... - Choć mamy już dostęp do faktów, wciąż wielu się boi (lub nie jest w stanie) mieć własne zdanie . Wolimy bezpiecznie czuć się w stadzie jednakowo myślących i wygłaszających jednobrzmiące idiotyzmy. Co to za wolne wybory? W Sejmie 65 proc. mandatów zarezerwowano dla przedstawicieli PZPR i stronnictw prorządowych, a pozostałe mandaty zdobyli przedstawiciele w większości koncesjonowanej opozycji w swej części byli TW.

Tajemnica poliszynela wie wszystko lepiej. I tego nikt nie zmieni. Jak ktos jest zakompleksionym bucem, cieszynskim malkontentem do potegi, to tego nic juz nie zmieni. Panie Bogdanie, dziekuje za fajne felietony! Niech pan sie nie poddaje. Jezeli pan sie podda, tajemnica poliszynela wygra. Czy tego chcemy?!

Bezmyślni nigdy nie popełniają błędów w myśleniu - Jacek W.

Panie Słupczyński, dobry obyczaj nakazuje wspomnieć choć jednym zdaniem o książce, która była inspiracją Pana felietonu. To też jest odwaga, której brak Pan mi zarzuca. Panu redakcja płaci za felietony, więc nie jest Pan anonimowy, forum jest otwarte, bez logowania, nie ma więc obowiązku podawania swoich danych. Podejmując decyzję o publikowaniu swoich tekstów musiał się Pan liczyć także z krytyką, do której ten portal daje mi prawo. Jeśli Pan jej nie lubi, to proszę nic nie pisać. Do pozostałych komentarzy nie będę się odnosił, bo nie zamierzam dyskutować z chamstwem. I proszę, aby nie przekształcać mojego nicka, jestem tajemnica poliszynela.

To ty jesteś chamem!

Inga nie popełnia błędów w myśleniu.

i tak wiadomo, o co chodzi... oto cała tajemnica poliszynela...

"prawdziwa cnota krytyki się nie boi" J.I.Krasicki

w felietonach nie podaje się materiałów źródłowych,a sugestia...że podsunęli, to zwykła insynuacja,ale nawet, zakładając, że tak było, to co złego, że ktoś zachęca do dobrego- wzajemna inspiracja, to wielka wartość... ponadto, nic wielkiego się nie stało, poza drobną złośliwością...więc warto to puścić, jak to się mówi, płazem...

mimochodem - Krasicki mial zapewne na mysli krytyke konstruktywna, o ktorej wspominalem wczesniej. Inteligentna krytyka moze byc oczywiscie swietnym impulsem do pracy nad samym soba. Nie znam jednak nikogo, komu pomoglo czytanie wynurzen anonimowych frustratow. Jezeli juz pan Slupczynski siedzi danemu osobnikowi na watrobie, to zawsze moze zachowac chociaz pozory kultury i napisac do autora prywatny list. Publiczne, anonimowe zanieczyszczanie forum takim werbalnym lajnem to przejaw skrajnego narcyzmu. Kon, jaki jest ...

grafomański tekst..."ostatni raz widziana była w ostrej zadymce około 200 metrów od szczytu. Potem widziana była .."

Panie Bogusławie - minimalna poprawka, "nie jesteś drugi, jesteś wielki" to nie jest fragment rozmowy Kukuczki z Messnerem tylko treść kartki, którą Messner wysłał Kukuczce po zdobyciu przez Polaka Shisa Pangmy. Pozdrawiam. MW.

Gazecie Codziennej nie są potrzebni wielcy felietoniści, ale wielkie felietony!!!

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.
  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <em> <strong> <cite> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.

Więcej informacji na temat formatowania

Image CAPTCHA
Wpisz znaki widoczne na obrazku.
reklama
reklama