, wtorek 30 kwietnia 2024
Największa denilewacja świata została osiągnięta
Decyzja była prosta. Ze względów finansowych łatwiej było zrealizować wyjazd do jaskini Kubera - Voronia.  fot: fot. Heaven and Hell/Niebo i Piekło



Dodaj do Facebook

Największa denilewacja świata została osiągnięta

Barbara Śliż
Największa denilewacja świata została osiągnięta

Wyprawa na Monut Everest była zupełnie inna. To inny człowiek, ale zawsze przyjaciel, bo tylko takimi ludźmi podczas swoich wypraw otacza się Grzegorz Michałek. fot. Heaven and Hell/Niebo i Piekło

Pasję zaszczepili w nim rodzice. Od dziecka co roku wspólnie wyjeżdżali w góry, albo nad morze. Rozdarty między dwoma światami chciał spróbować ogarnąć je razem. Już w dorosłym życiu wybierał takie miejsca, by móc odpoczywać na szczytach i w wodzie. Z czasem narodził się pomysł projektu Heaven&Hell.

Włochy stały się dla Grzegorza Michałka spectrum całego świata. Spectrum, w którym mógł żeglować, wspinać się, schodzić do jaskiń, jeździć na rowerze i na nartach turowych. Słowem, znalazł miejsce, w którym czuł się po prostu dobrze. Roczny pobyt nad włoskim Jeziorem Garda, nieopodal miejscowości Brescia, okazał się rajem na ziemi. - Będąc tam zacząłem się po raz kolejny zastanawiać, czy jestem w stanie ogarnąć to wszystko, czy jestem w stanie każdą pasję doprowadzić do maksimum. Postanowiłem wybrać dwie, czyli te, które połączyłem pionową linią: górę i dół - mówił Michałek, instruktor GOPR, autor projektu Heaven&Hell.

Dlaczego akurat taki pomysł? Cieszynianin w głębi duszy jest speleologiem. Chciał pokazać podzielny świat, chciał pokazać, że jako ratownik górski, człowiek uniwersalny, musi odnaleźć się w każdej sytuacji. Zejść po uwięzionego człowieka w głąb jaskini, czy też wspiąć się po niego wysoko w góry. Heaven&Hell doskonale pokazuje te dwie umiejętności.

Decyzja była prosta. Ze względów finansowych łatwiej było zrealizować wyjazd do jaskini Kubera - Voronia. Zejście na suche dno, 2080m, zostało osiągnięte 13 sierpnia 2012 roku, wejście na powierzchnię zajęło trzem polskim śmiałkom w sumie 10 dni. W ciągu tego czasu zużyli oni 7km liny i 1 komplet sprzętu. Przez 10 dni pokonując głębiny jaskini przeżyli mnóstwo przygód, pokonywali swoje słabości, walczyli z bólem, by móc osiągnąć cel, który sobie wyznaczyli. Poznali nowych ludzi, zawiązali przyjaźnie na całe życie. - To był bajkowy czas, trzy najwspanialsze tygodnie mojego życia spędzone niemalże w samotności. Byliśmy pod wrażeniem, kiedy spotkaliśmy na naszej drodze ekipę złożoną z ludzi z Izreala i Libanu. To było niesamowite, mając wiedzę polityczną, byliśmy pod wrażeniem, że ci ludzie tak dobrze się ze sobą dogadywali - opowiadał Michałek. - Ta jaskinia jest typowo sportowa, a całe jej piękno polega jedynie na tym, że jest głęboka - dodał.

Potem przyszedł czas na realizację drugiej części planu. Skoro powiedziało się już "a" to trzeba było dodać i "b". - Do samego końca w to nie wierzyłem, nie byłem w stanie uwierzyć, że uda mi się stanąć na Mount Evereście. Potrzebowałem ogromnych środków finansowych i nagle znalazł się sponsor, Tadeusz Wesołowski z Fundacji Radan - mówił instruktor.

Wyprawa na Monut Everest była zupełnie inna. To przede wszystkim inny człowiek, ale zawsze przyjaciel, bo tylko takimi ludźmi podczas swoich wypraw otacza się Grzegorz Michałek. To w końcu zupełnie inne warunki i przeżycia. Ta wyprawa nie była do końca wyprawą dwojga ludzi, bo ze względów finansowych, ale i rodzinnych, jego współtowarzysz Ryszard Głowacki doszedł tylko do base campu, do miejsca w którym opracowany został plan zdobycia szczytu. Od tego momentu, przez miesiąc, Grzegorz Michałek, razem ze swoim szerpą i innymi uczestnikami wypraw, zaczął zdobywać szczyt. - Najpiękniejszy dzień całej wyprawy był na wysokości 7100m, wokół cisza i spokój. Nie było tłumu ludzi, który próbował zdobyć szczyt. Na całej ścianie Lhotse byłem sam, znowu pojawiły się bajkowe widoki, to był jedyny dzień w Himalajach typowo mój - powiedział Michałek.

Ze względu na złe warunki atmosferyczne nie udało się zdobyć szczytu. Grzegorz Michałek zakończył swoją wyprawę na wysokości 8300m n.p.m. osiągając tym samym największą deniwelację świata. - Góra zaczęła mówić mi nie, wsłuchałem się w nią i zawróciłem. Uczucia jakie mi towarzyszyły były bardzo różne. Udało się zrobić coś bardzo głęboko i bardzo wysoko. Generalnie stworzyłem sobie nową dyscyplinę, która nazywa się deniwelacja jaskiniowo-górska, czyli różnica między największym szczytem i najgłębszą jaskinią. Nikt tego dotąd nie zrobił, bo specjalizujemy się w jednej dziedzinie: schodzimy w głąb lub idziemy do góry - komentował.

Projekt Heaven&Hell został zrealizowany z dwoma osobami, które towarzyszyły Grzegorzowi Michałkowie w jaskini: Maciej Kwiatkowski i Tomasz Piprek oraz z jedną osobą na Mount Evereście, z Ryszardem Głowackim. - Cały ten projekt okazał się szukaniem swojej drogi. Jestem z powrotem w domu i zastanawiam się co dalej. Na pewno kolejne wyprawy, kolejne projekty nie lubię jednak mówić o co będzie, zdecydowanie wolę relacjonować to, co zrobiłem. - zakończył instruktor.

Komentarze: (4)    Zobacz opinię czytelników (0)    Dodaj opinie
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy pozostawionych przez internautów. Komentarz dodany przez zarejestrowanego użytkownika pojawi się na stronie natychmiast po dodaniu. Anonimowy komentarz zostanie opublikowany z opóźnieniem, po jego akceptacji przez redakcję. Komentarze niezgodne z regulaminem będą usuwane.

To niesłychane z jaką zawiścią spotykają się ludzie mający odwagę realizować oryginalne marzenia.
Gratuluję odwagi i uporu !!

To oczywiście w ramach dyscypliny "deniwelacja totalna".

Gratuluje pasji. Czy najwieksza deniwelacja nie będzie Everest i zejście batyskafem do glebin? A jeśli ograniczymy się do ładu to czy nie kopalniaTau Tona która ma 4 km głębokości? Pozdrawiam.

Brawo panie Grzegorzu! Całe życie szuka Pan wyjątkowych sytuacji, w życiu osobistym również. Trochę Panu nie wyszło jako grającemu w siatkówkę, później nie spełnił się Pan jako nauczyciel i mąż.
Uważam jednak, że trzeba było na ten szczyt wyjść. Tym bardziej, że wchodzą dzisiaj na niego praktycznie wszyscy których na to stać.
Panu znowu tak do końca się nie udało.

Dodaj komentarz

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.
  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <em> <strong> <cite> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.

Więcej informacji na temat formatowania

Image CAPTCHA
Wpisz znaki widoczne na obrazku.
reklama
reklama